Béla Bartók: V kwartet smyczkowy

1934 / wykonanie: Takács Quartet, 1997

Po skrajnie ekspresyjnym, bardzo awangardowym, groźnym i intensywnym czwartym kwartecie Bartók nieco zmienił kurs. Piąty jest w porównaniu z poprzednim wręcz dziełem konserwatywnym, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jest znacznie spokojniej, pogodniej, wręcz intymnie, choć zdarzają się momenty przepotężnej ekspresji; jest tu też silniejsza od chyba wszystkich poprzednich kwartetów więź z muzyką ludową. Kompozycja nie tylko posługuje się pewnymi przetransponowanymi wstawkami z folku, jak dotychczas, ale wręcz dla mnie wydaje się cała być transpozycją długiego tańca ludowego. Trochę jakby Bartók starał się wyłuskać z zapamiętałej chłopskiej zabawy jej transcendentną esencję, noumenon, lepiej reprezentowany przez tę muzykę na pograniczu dwóch światów niż przez fenomenologiczną postać tej zabawy.

Poszczególne głosy są mocniej ze sobą związane - roi się tu wręcz od form imitacyjnych, w każdej chyba części jest ich bardzo dużo. Motywy ludowe też są nagminne, potrafią się pojawiać w najmniej spodziewanych momentach i to czasem w zaskakująco prostolinijnej postaci, przy czym szybko jest to wchłaniane przez ostry język harmoniczny Bartóka (najbardziej niezwykły taki moment pod sam koniec utworu). Geniuszem Bartóka pozornie bardziej konserwatywna praca jest niemal równie oryginalna co czwórka, tylko w inny sposób, może nawet bardziej subtelny. W dwóch ostatnich częściach osiąga poziom naprawdę przewybitny. W czwartej części klimatyczne, tajemnicze skradanie się, jak zwykle u Węgra wsparte przez cudowną rozmaitość metod artykulacji, okazuje się idealnym podkładem pod chwilowe, ale za to jak silne ekspresyjne klimaksy. W finale z kolei uwalnia się jakby fakturalna energia Bartóka, co nieco poskramiana przez pierwsze cztery części, i intensywność , ale wciąż w pewnym stopniu blokowana przez ciągłe wszywki z innego, prostszego muzycznego świata. Wciąż wolę czwórkę i to nawet zdecydowanie, ale nie jestem pewien, czy na temat piątki nie dałoby się rozprawiać nawet dłużej. Powyższy tekst to garstka spostrzeżeń ze wszystkich, jakie przyszły mi do głowy w trakcie dwóch zaledwie odsłuchów.



9.0/10

Komentarze