Sebastiano del Piombo: "Wskrzeszenie Łazarza"

olej na desce / 1519 / National Gallery, Londyn

Sebastiano del Piombo był jednym z ostatnich malarzy renesansowych. Często uważa się go za manierystę lub za "renesansistę", który w manieryzm przeszedł z biegiem lat. Ja u niego wiele manieryzmu nie widzę, nawet w późnych pracach, ale widzę takiego skrajnie późnego przedstawiciela renesansu, w którym renesans gromadzi się do takiego stopnia, jakby zaraz miał wybuchnąć i przejść w inny styl.

Zwłaszcza, gdy patrzę na ten obraz. W skrócie jest tak bardzo renesansowy, że aż rwie się do opuszczenia renesansu. Kolorystyka, światłocień, obfitość póz i gestów są tutaj jakby zwieńczeniem osiągnięć epoki. Jednocześnie zdają się już tak zintensyfikowane, jakby konwencja przestała im wystarczać, jakby chciały stać się czymś nowym. Ale jeszcze tego nie robią, udaje się del Piombo zachować renesansową harmonię, uporządkowanie i szlachetność całokształtu. Mimo że wszystko jest na ostrzu noża.

O ile kompozycja może wzbudzać mieszane odczucia (we mnie wzbudza pozytywne, jest coś pociągająco oryginalnego w tym "spływaniu" sceny z dwóch górnych rogów, ale fakt, że jest trochę dziwna i jakby nie w stu procentach przemyślana), o tyle ciężko nie zachwycić się mistrzostwem wystudiowanych, arcy-renesansowych póz postaci i anatomiczną precyzją artysty, a przed kolorystyką i modelunkiem światłocieniowym wręcz idzie się pokłonić. Szczególnie efekty świetlne są tu arcymistrzowskie, godne wenecjanina - godne samego Giorgione, do którego wedutowy fragment obrazu na tle burzowych chmur zdaje się bezpośrednio nawiązywać. Del Piombo nie tylko uzyskuje za pomocą światła i cienia efektowny dynamizm sceny, dramatyzm wręcz (ale jeszcze taki dramatyzm powściągnięty, harmonijny, szlachetny, elegancki - renesansowy po prostu), ale też osiąga olbrzymi iluzjonizm - trójwymiarowość i plastyczność postaci. Paradoksalnie scena wydaje się głębsza na pierwszym planie, w tłumie blisko stojących obok siebie ludzi, niż na daleko ciągnącym się do miasta tle, gdzie malarz odrobinę przesadził z kontrastami. Najświetniej wyszła postać samego Łazarza. Dodajmy do tego ekspresyjną, a jednocześnie wciąż harmonijną kolorystykę i mamy dzieło rozkoszne. 

Spokojnie mógłbym ocenić ten obraz wyżej, jego jakość na to zasługuje; brakuje mi jednak w nim nieco głosu emocji i atmosfery. Życzyłbym sobie doznawać go nieco mniej rozumem, a bardziej uczuciami. Cóż, w dużej mierze i to jest przypadłość dość renesansowa.



8.0/10

Komentarze