Milan Kundera: "Żart"
1967 / tłumaczenie: Emilia Witwicka
Solidny kandydat na najlepszą debiutancką powieść wszech czasów, na najlepszą czechosłowacką powieść wszech czasów i na powieść z najlepszym stosunkiem przystępności do jakości.
Żart przedstawia się zazwyczaj jako krytykę i satyrę pierwszych lat komunizmu w Czechosłowacji. Koniec końców z mojego punktu widzenia ważniejsza i bardziej interesująca jest tu uniwersalna warstwa psychologiczna, wypływająca z okoliczności socjopolitycznych, ale łatwa do przetransponowania na zupełnie inny grunt (chyba nawet sam autor odwodził od interpretowania powieści w pierwszej kolejności na politycznej płaszczyźnie). Jednak bez wątpienia posiada sporo elementów tej krytyki i satyry i są one mistrzowskie. W niezwykle inteligentny i subtelny sposób - czasem poważny i analityczny, czasem skrajnie komiczny (i komizm to przepyszny), czasem wypośrodkowany - autor obnaża fanatyczny obłęd komunistycznych rewolucjonistów, jaki ogarnął jego kraj po drugiej wojnie światowej, tak dobrze znany wielu innym nacjom. Obłęd wymierzony w "zbrodnie" indywidualizmu, intelektualizmu, niepoprawnego politycznie myślenia, który pozwalał zniszczyć człowieka z najbłahszych powodów, jak tytułowy żart - nie dlatego nawet, że ktoś mylnie bierze ten żart za powagę, lecz raczej że sam akt zażartowania świadczy o osobie jako o kimś, kto rewolucji nie uważa za świętość. Kundera nie tylko obnaża szał stalinizmu, lecz również celnie przedstawia późniejsze rozczarowanie ludzi, którzy mniej lub bardziej bezpośrednio zaangażowani byli w ten szał, uświadamiających sobie, że nie odmienili świata na lepsze.
Jednak powieść ta staje się świetna dopiero poprzez spojrzenie na jednostki i ich psychologię. Zwłaszcza główna postać, w dużej mierze odbicie autora, jest maksymalnie pełnokrwista, wiarygodna psychologicznie, złożona, niejednoznaczna. Fascynujące, ale nigdy nie wymyślne i sztuczne, są psychologiczno-filozoficzne zawiłości, w jakie narrator zapuszcza się, analizując swoją sytuację życiową i swoją duszę, wpływ na nią zewnętrznych czynników, zachodzące w nim procesy myślowe i emocjonalne, w krótkim i długim horyzoncie czasu. Nie ma tu jednego, jedynego motywu, który dominowałby nad innymi, choć istotne są motywy rozczarowania, przemijania, zemsty, miłości, nienawiści. Rozczarowania - ideałami, ludźmi, światem - chyba zwłaszcza, bo spaja ono wszystkie postacie. Rdzeniem tego mistrzostwa jest narracja głównego bohatera, którego sfera emocjonalna i duchowa wręcz wydziela atmosferę, czy w natchnionym, mistycznym opisie relacji romantycznej z Łucją, czy w opisach wyjałowionej, zgorzkniałej, zrezygnowanej duszy bohatera po latach. Ale pasjonujące - nawet zaskakująco pasjonujące - są też rozważania osamotnionego we współczesności pasjonata folkloru czy człowieka starającego się żyć prawdziwie, do głębi po chrześcijańsku.
Jeśli chodzi o jakościach bardziej formalnych, pierwszy nasuwa mi się sposób narracji, w którym Kundera osiągnął podwójnego typu mistrzostwo: konstrukcyjne i stylistyczne. O tym pierwszym nie sposób powiedzieć bez związku z konstrukcją również fabularną. Narracja jest zawsze pierwszoosobowa, ale z perspektywy czterech różnych postaci o splecionych losach, przy czym bez zaznaczenia postaci akurat mówiącej (najpierw poszczególne osoby oddzielają części książki, a w ostatniej części rozdziały): nadaje to akcji pewnej spontaniczności, cudownie rozbija liniowość fabuły, czyni ją organiczną siecią. Przy zaburzonej chronologii przedstawiania zdarzeń wychodzi z tego nieco zawiły, a zarazem harmonijnie spleciony supeł, może nie najtrudniejszy do rozwikłania w dziejach, ale wymagający czujności. Drugie mistrzostwo dotyczy tego, jak przekonująco autor wcielił się we wszystkich czterech narratorów, mimo że są oni od siebie bardzo odmienni. Bezsprzecznie najbardziej przekonująca jest narracja głównego bohatera, ale można sobie wyobrazić całą powieść osnutą tylko na wszystkich pozostałych.
Język jako taki nie jest może nie z tej ziemi (choć bywa, że się od tej ziemi zaczyna odbijać i jest przepiękny), natomiast udała się Kunderze sztuka literatury kunsztownej, ładnej, niebanalnej i momentami pięknej, która jednocześnie jest niewyobrażalnie wręcz wartka, po prostu lekka i wciągająca. Choć nie ma tu wartkiej akcji, a dużo miejsca zajmują rozważania, często dość skomplikowane, to przez kolejne strony się biegnie. Nie potrafię precyzyjnie określić, skąd się to tutaj wzięło, co dokładnie w stylu Kundery to wywołuje, ale poczułem to dosłownie od pierwszej strony i praktycznie bez przerw trzymało do ostatniej.
Jak na debiut i dość młodego autora Żart jest bardzo oryginalny i bardzo subtelny, natomiast patrząc szerzej już momentami mogłoby być więcej subtelności i oryginalności (tej drugiej w warstwie językowej). Ale niewielu pisarzy napisało przez całe życie coś równie dobrego, co Kundera na początku drogi.
Komentarze
Prześlij komentarz