Luciano Berio: Chemins IV

1975 / wykonanie: Ensemble intercontemporain, Pierre Boulez, 1991

Nie znam dorobku Luciano Berio jakoś wyśmienicie, ale to, co z niego znam i uwielbiam, kojarzy mi się z muzyką niszczycielsko ekspresyjną, brutalną, agresywną (choć zarazem liryczną). Chemins IV nie jest może w pełni wyjątkiem od tej dziedziny, ale jest jej fascynującą modulacją. Ten dziesięciominutowy utwór jest przygotowaniem, zmierzaniem w kierunku muzycznej hekatomby, która jednak nigdy nie nadchodzi. Jest to małe arcydzieło napięcia - od pierwszej do ostatniej minuty utrzymywanego na najwyższym poziomie i nawet niemal ciągle podwyższanego, ale nigdy nie rozładowywanego. Przez cały czas Berio sugeruje, że za chwilę otworzą się wrota piekieł, ale - co najwyżej uchyla je na sekundę pod koniec dwu- lub trzykrotnie i od razu zamyka. Nie jest prostą sprawą wywrzeć taki efekt: kompozytor uzyskał go poprzez mistrzowskie zmiany harmoniczne i typową dla siebie "galaktyczną" fakturę, złożoną z mnóstwa drobnych i większych, osobnych dźwięków, opresyjną niemal. Jednocześnie, jak to u tego kompozytora, ciągle jest w tym sporo liryki, atmosfery, wrażenia przeniesienia do innej rzeczywistości. Piękne.


8.5/10

Komentarze