Jean-Auguste-Dominique Ingres: "Wielka odaliska"

olej na płótnie / 1814 / Luwr, Paryż

Jedno z najpopularniejszych i być może najlepsze płótno Ingresa oddziałuje bardzo subtelnie i stosunkowo łatwo jego wartość przegapić; ja przynajmniej przeszedłem z nim szybką drogę od obojętności do rozkoszy. Pierwsze wrażenie: temat o wartości głównie erotycznej przedstawiony bez erotycznej sugestii - twarz odaliski chłodna i zobojętniała, ciało nienaturalnie wydłużone; kolorystyka jak to u Ingresa powściągnięta i raczej drugorzędna, kompozycja niezła i tylko niezła. Orient faktycznie odmalowany niczego sobie, chociaż nieco powściągliwie. Ani wielkiej treści, ani formy - gdzie jest wielkość Ingresa?

Jednak nawet kilka minut sam na sam w ciszy z tym obrazem może sprawić, że odbiorca zostanie zahipnotyzowany - ja zostałem. Postać odaliski, pozornie tak zdystansowana, fascynuje - jest to erotyzm faktycznie bardzo subtelny, niebezpośredni, wręcz niemal erotyzm istoty z innego świata (pełna spokoju, zaprawiona wyższością czy wręcz wtajemniczeniem, ale w jakiś sposób przyjazna i zachęcająca twarz; słynne plecy wydłużone o kilka kręgów i wężowe ręce; swobodna, ale i niepozbawiona elegancji poza; nagość niby niezaprzeczalna, a jednak niedopowiedziana; połowa twarzy tajemniczo skryta w cieniu), ale może jako taki szlachetniejszy (niekoniecznie lepszy) niż wypięte tyłki Bouchera albo lubieżne alegorie Fragonarda. Jej wzrok, tak początkowo chłodny (początkowo albo i po prostu chłodny) wykazuje ostatecznie niezwykłą siłę przyciągania.

Enigmatyczna mimo swej dosadnej roli postać to kamień węgielny orientalnego i subtelnie odrealnionego klimatu tego płótna. Resztę budulca stanowią orientalne akcesoria, mistrzowsko oddane przez autora fajka wodna, piękna niebieska kotara, wachlarz z pawich piór i nakrycie głowy odaliski (są wystarczająco interesujące i zarazem nieprzesadzone), a także dość ciasna przestrzeń i intrygująca, zapraszająca kompozycja, której kluczowym momentem jest "pusta" przestrzeń wyznaczana przez twarz i ramię odaliski oraz bok kotary.


Ta atmosfera to specyficznie przejawiający się wpływ romantyzmu na Ingresa, co od razu pozwala powiedzieć o tym, jak bogatym zlepkiem epok jest to pozornie oczywiste płótno. Poza romantycznym nastrojem i klasycystyczną formą mamy tu przecież całkowicie rafaelitańską twarz i manierystyczne ciało (gdy jeszcze dodamy do tego fakt, że dominuje barwa niebieska, dzieło Ingresa staje się już dla mnie jawną i w sumie dość obrazoburczą korespondencją z "Madonną" Parmigianina), zaś płaska kolorystyka odsyła do sztuki Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Każdy wpływ jest dość delikatny i nieoczywisty, przez co obraz pozostaje mocno zharmonizowany.

A zostawiając na boku tak dogłębne niuanse, to wyjątkowo dobrze i spokojnie się czuję z tą odaliską. Mogłaby zamieszkać u mnie na ścianie. Przeczuwam, że po czasie wyszłoby z niej jeszcze więcej subtelnej, ledwo magicznej magii Ingresa.


8.0/10 

Komentarze