Emelisse: Black & Tan Port Charlotte BA

Peated Russian Imperial Stout / Port Charlotte Whisky BA / 10,5%

Brouwerij Emelisse z zelandzkiego Goes to jeden z nielicznych browarów, których piwa znajdują się obok trzydziestu piw De Molena w holenderskim top 50 na ratebeerze. Wysoką pozycję w niderlandzkim piwowarstwie potwierdza untappd, gdzie Emelisse jest dwunastym najlepszym browarem kraju. Kilka lat temu miałem przyjemność pić świetnego rauchbiera z tej stajni, ale jak to często bywa, zwłaszcza w Holandii, najbardziej Emelisse szczyci się stoutami imperialnymi. Black & Tan nie jest może ścisłą czołówką, ale zapowiada się bardzo ciekawie już choćby ze względu na beczkę, w jakiej leżakowało.

Port Charlotte to destylarnia whisky, która powstała na torfowej wyspie Islay w 1829 roku i została zamknięta dokładnie sto lat później. Budynki przetrwały do dziś, a sąsiednia destylarnia Bruichladdich podjęła się odnowy. Póki co whisky z Port Charlotte tak naprawdę nie ma - Bruichladdich wypuściła na rynek butelki sygnowane tą nazwą, ale jest to whisky powstająca ciągle w Bruichladdich, tylko dojrzewająca w magazynach PC.


Czarne, ale z wyraźnymi brązami. Piana prawie żadna, jest tylko cienka obwódka. Zapach jest dość prosty, ale fajny: rządzi nim bezkompromisowy torf spod znaku jodyny, a w tle majaczy czekolada; ni stąd ni zowąd wpada też szałwia. W smaku jest słabiej, bo ta czekolada nawet majaczyć nie ma już specjalnie siły: jest tylko torf, przy czym nie odczuwa się tego na zasadzie strasznej bomby torfowej, a na zasadzie piwa mało wyrazistego w swojej słodowości, którym z braku laku kieruje zawsze wyrazisty torf. Ani słodkie, ani gorzkie, ani żadne, tyle że torfowe. Ciała też nie ma, ani gazu, więc wychodzi strasznie płasko.


Kompletne rozczarowanie. Można o tym piwie napisać chyba tylko dwie dobre rzeczy: jest niekłamanie torfowe i jest gładkie jak na 10,5%. Tylko co z tego, skoro torf przykrył wszystko pozostałe, a gładkość jest w tym przypadku jednoznaczna z płaskością. Nie jest jakieś katastrofalne, jest w ogóle raczej przeciętne niż złe, ale przeciętność w przypadku RISów z beczek po whisky bardzo boli, bo wiadomo, że ktoś prawdopodobnie mimo wszystko sporo wysiłku w to piwo włożył i oczekiwania były spore. A ja prawie całe wylewam do zlewu, bo za taką ilość alkoholu po prostu muszę dostać coś bardzo dobrego.


5.0/10

Komentarze