Borek: Mania Smaku

Gdy nadeszły czasy Pieca i HLT, Wrocław w końcu mógł odetchnąć, bo doczekał się pizzy na bardzo wysokim poziomie. Nie mógł jednak odetchnąć pełną piersią, bo brakowało jeszcze sensownej pizzy na dowóz. Ten problem bodajże dwa lata temu załatwiła Mania Smaku, a tej wiosny doczekała się pierwszego stacjonarnego lokalu z prawdziwego zdarzenia, przy ulicy Racławickiej w jednej z zabytkowych willi Borku, gdzie swoich sił próbowało już parę raczej miernych inicjatyw gastronomicznych.

Wizyta była formalnością, bo już od dłuższego czasu praktycznie nie zdarza mi się zamówić do domu innej pizzy, więc jestem z nią dobrze obeznany. Świetne w Manii jest nie tylko to, że ratuje temat dowozu, ale też to, że ratuje temat pizzy innej niż neapolitańska lub w każdym razie bardzo włoska. Nie jestem jakimś kompletnym pizzowym znawcą, ale na moje doświadczenia Mania jest wariacją na temat. Wariacją zawdzięczającą Włochom mnóstwo, ale jednak zjawiskiem osobnym, moim zdaniem sięgającym też z "międzynarodowego" podejścia do pizzy. Ciasto niby cienkie, brzegi wyrośnięte, mozzarella i przetarte pomidory zamiast keczupowego sosu, ale też ciasto bardziej chrupkie, więcej składników i dużo mniejsza płynność niż w większości włoskich pizz. To nie tylko najlepsza pizza na dowóz w mieście, ale też najlepsza pizza na imprezę, mniej wysublimowana i bardziej treściwa niż typowo włoskie placki.


Chyba najlepsze w Manii jest ciasto, które może być najdoskonalszym w mieście. Świetne samo w sobie, chrupiące, pełne smaku, jest jak pyszne, jeszcze ciepłe pieczywo prosto z piekarni. Na drugim miejscu są dodatki, które zawsze są najwyższej jakości, żadne nie grają na alibi - nawet zwykłe pieczarki są duże, wyraziste i świeże. Tylko obszar serowo-pomidorowy, jakkolwiek przepyszny i rozpływający się w ustach (Mania używa zawsze mozzarelli fior di latte), ustępuje konkurencji.

Cappricciosa to moim zdaniem jedna z najlepszych propozycji, chociaż jest mnóstwo znakomitych (Nduja genialnie kontrastuje pikanterię nduji z kremową ricottą, Mania jest zadziwiająco sensowną pizzą naładowaną mięsem, Salami to klasa prostoty). Wszystkie dodatki są bardzo wyraziste, ale największym hitem jest szynka - zaprzeczenie bezsmakowej taniej wędliny serwowanj w większości osiedlowych pizzerii, pełnoprawny wyrób z pyszną skórką, w którym mocno czuć wędzonkę. 8.5/10


Jeśli chodzi o sam lokal, to niestety oceniam go na minus i to może nawet spory. Wystrój to szarości i biele w akompaniamencie zimnego światła, co mnie raczej zniechęca do siedzenia. Jakby mi się jednak coś pomyliło, to jeszcze z głośników świątek piątek czy niedziela leci prymitywna muzyka klubowa ustawiona na bardzo wysoką głośność, więc nie ma opcji, żebym zjadł na miejscu poza tym krótkim okresem w roku, kiedy otwarty będzie bezdźwięczny ogródek.

Jeszcze jakieś problemy? Tak, ceny. Tam, gdzie cenowo pizze z Pieca na Szewskiej się już prawie kończą, tam pizze z Manii z jakimikolwiek dodatkami się zaczynają. Dosłownie, między najtańszą z Manii poza margheritą a najdroższą z Pieca są dwa złote różnicy. Nie chcę sugerować, że pyszny produkt Manii nie jest warty swojej ceny, ale jeśli Piec, mimo wszystko zdecydowanie lepszy, jest tak wymiernie tańszy, to robi się prosta sprawa - Mania tylko wtedy, kiedy nie chce się ruszyć do centrum. Aha, może jeszcze to, że po neapolitańskiej czuję się lekko i zwiewnie, a Mania jednak trochę zamula na modłę większości pizz. 


8.5/10 

Komentarze