Wolfgang Amadeus Mozart: IX koncert fortepianowy "Jenamy"

1777 / K. 271 / wykonanie: Géza Anda, Salzburg Mozarteum Camerata Academica, 1989

Co prawda moim zdaniem młody Mozart komponował już przed tym koncertem muzykę nieco lepszą, ale jeszcze jak dotąd nie tak dojrzałą, zarówno w formie, jak i w emocjach. W dziewiątce już nie krótkie fragmenty, nie chwilowe zmiany tonacji, ale całą część kompozytor poświęcił na minorowy nastrój, podczas gdy z otaczających ją części radosnych tylko jedna jest tak bezpośrednio i niepodważalnie radosna, jak to zwykle jest we wczesnej muzyce Mozarta. I to właśnie te dwie niejednoznaczne części są tu najlepsze.

W całej kompozycji słychać pewien dystans i powściągnięcie, to już nie jest szybki ekstatyczny pęd w stronę radości, zaczyna się powoli gra subtelności nastroju. Każda część jest sama w sobie niejednoznaczne pod względem tempa i gęstości faktury - pierwsza miesza głośne, radosne, rozpierające się, pełnoorkiestrowe fragmenty z radością uspokojoną, zamyśloną, sielankową (rewelacyjny pastoralny temat); druga, najlepsza, zupełnie nietypowo posępna jak na młodego Mozarta, od patetycznego, prawie żałobnego smutku dociera do pre-preimpresjonistycznej, pogodnej nostalgii; w finalnym rondzie powtarzalny temat, żywotny, szybki i wznoszący, przecina się ze skradającymi się, zwolnionymi fragmentami solowej gry fortepianu.

Sporo jeszcze tu brakuje do Mozarta genialnego, ale robi się ciekawie. To już dużo głębsza muzyka niż to, co Mozart komponował jeszcze choćby dwa lata wcześniej.


7.5/10

Komentarze