Robert Schumann: "Etiudy symfoniczne"

1834 / Op. 13 / wykonanie: Ivo Pogorelich, 1983

Skomponowane niedługo po pierwszym i w trakcie komponowania drugiego cyklu etiud Chopina, spojrzenie Schumanna na etiudy pozostaje mniej znane i doceniane, mimo że rozciągnął on tę dotychczas ćwiczeniową formę muzyczną z nie mniejszym rozmachem. W nieco inny sposób - podczas gdy Chopin skupił się na technicznej ekstrawagancji i wirtuozerii (niekiedy genialne emocje uzyskując przy okazji), Niemiec położył nacisk na efekt brzmieniowy i emocjonalny: jego etiudy miały zgodnie z nazwą ukazywać symfoniczny potencjał najpotężniejszego solowego instrumentu. Jest tu mniej oczarowujących technicznych sztuczek, a więcej równie oczarowujących dramatycznych kontrastów dynamiki, faktury, brzmienia i agogiki; jest też dużo większa pieczołowitość w eleganckiej harmonii. 

Te etiudy są bardzo nierówne, bo nierówno skomponowane. Większość z nich to subtelne bagatele trwające minutę lub niewiele więcej. Trzon cyklu i jego główną atrakcję stanowią te nieco dłuższe, wyposażone w faktycznie symfoniczne brzmienie i dramatyczne emocje, zasługujące na miano nano-symfonii.

Jest taka choćby druga etiuda, gdzie Schumann buduje całą opowieść emocjonalną, z nieskończoną elegancją przechodząc od zamyślenia do burzliwości, buduje napięcia ostrą synkopą i gwałtownymi zmianami dynamicznymi, maluje za pomocą wysublimowanej harmonii obraz złożony ze smutku, tragedii, nadziei, dramatu, niepewności i walki. Asymetria rytmiczna między miażdżącymi, ciężko uderzającymi akordami prawej ręki a drobiącymi, trzęsącymi się akordami lewej ręki to kulminacja napięcia tej muzyki. Ósma jest mniej złożona, ale orkiestrowy rozmach brzmienia i efektu emocjonalnego, jaki Schumann uzyskuje poprzez gromowładne crescenda w spadających za każdym razem inaczej akordach, jest znakomita i bardzo reprezentatywna dla całego cyklu. W finale, gdzie kompozytor wynagradza ekstatyczną radością słuchacza, który przepłynął już przez jezioro melancholii poprzednich etiud, kontrasty w dynamice i gęstości faktury osiągają apogeum, fortepian jest skrajnie drapieżny.

Prawie wszystkie z dwunastu etiud to jednocześnie wariacje na zaprezentowany na początku temat, często zachowujące bardzo subtelną więź z podstawą (w szóstej na przykład etiudzie kompozytor przeobraził rozrzedzony, powolny, żałobny niemal temat w konną gonitwę po pagórkowatym harmonicznym terenie złożonym z setek drobnych nut).

W etiudowej konkurencji świętej trójcy fortepianowych romantyków Schumann ustępuje Lisztowi i Chopinowi, ale nie aż tak znacznie.


8.0/10

Komentarze