Pastis 51
pastis / Francja / 45%
Anyż to przyprawa wyjątkowo popularna w świecie mocnych alkoholi. Kilka europejskich krajów śródziemnomorskich dorobiło się własnego, narodowego alkoholu, w którym pierwsze skrzypce gra właśnie ta roślina i jej wyjątkowo specyficzne właściwości aromatyczne. A Francja dorobiła się nawet dwóch.
Najbardziej popularnym jest absynt, który bardzo wyróżnia się w tej anyżowej rodzinie - nie jest likierem, lecz wytrawnym, niesłodzonym alkoholem. Zdobył on też międzynarodową popularność i jest obecnie produkowany również w innych krajach. Zarezerwowany dla Francji pozostał pastis - likier o stosunkowo niedługiej historii, rozpoczynającej się w latach 20. XX wieku w Marsylii, gdzie Paul Ricard skompilował najciekawsze pomysły prowansalskich szynkarzy, na własną rękę produkujących "pastis", czyli z dialektu "mieszankę" - alkoholu, anyżku, szczypty lukrecji, ziół i przypraw. On opracował dokładną recepturę i wyprowadził pastis z barów do sklepów.
Pastis to przede wszystkim anyż (w formie olejku anyżowego, w którym silnie stężone są różne substancje chemiczne na czele z anetolem, odpowiedzialnym za specyficzny aromat), koper włoski (również bogaty w anetol) i lukrecja, ale w przepisie mogą się też znaleźć 72 inne zioła i przyprawy w zależności od fantazji producenta. Ważnym etapem procesu produkcji jest maceracja tych dodatkowych składników w roztworze alkoholu, trwająca zwykle kilka tygodni.
Pastis 51 produkcji alkoholowego giganta Pernoda to jeden z najbardziej rozpowszechnionych na świecie, o ile nie ten najbardziej rozpowszechniony. Nazwę zawdzięcza rocznikowi 1951, w którym Pernod rozpoczął pomyślną kampanię pastisową. Oprócz podstawowych składników pastisu używa się do jego produkcji między innymi afrykańskich orzechów koli.
To żółtawy, klarowny płyn, zawdzięczający tę barwę lukrecji. Pachnie anyżem i tylko i wyłącznie anyżem. W smaku nawet na czysto jest całkiem przyjemny - mocno słodki, mocno anyżowy, delikatnie lukrecjowy; za ostry, zbyt agresywnie ziołowy, jak lekarstwo, ale wyobrażam sobie picie go na czysto. Po dolaniu wody natychmiast zmienia barwę na mlecznobiałą, w smaku całkowicie traci swoją lekarską ostrość, staje się trunkiem rześkim, bardzo przyjemnym, łagodnym jako alkohol, ale wyrazistym w smaku, w dalszym ciągu anyżowym do szpiku kości. Bardzo pozytywny.
Przyjemna rzecz - nawet w środku zimy, a dużo bardziej pasuje mi do cieplejszych pór roku. Nie sądzę, żebym miał się zapijać pastisem - ta jedna butelka może mi wystarczyć do końca życia, z anyżowych klimatów wolę absynt, a od anyżowych klimatów wolę mnóstwo innego alkoholu. Ale raz na jakiś czas strzelę sobie szklaneczkę.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz