Marilyn Crispell, Gary Peacock & Paul Motian: "Amaryllis"

2001

Ten ładny skądinąd album jest dla mnie przykładnym przedstawicielem smacznej, ale bezpłciowej mamałygi, jaka gdzieś od lat 90. zaczęła zalewać świat pod szyldem jazzu. Wyobrażam sobie, że wielu artystów, nie będąc w stanie przełamać impasu w gatunku, w którym coraz trudniej było powiedzieć coś ważnego lub nowego, a chcąc mimo to mówić i wydawać albumy, zaczęło spotykać się na okazjonalne sesje z przyjaciółmi i tworzyć takie oto nagrania, zawierające improwizację nieopartą na żadnej przemyślanej koncepcji, niestarającą się wnieść niczego istotnego, bazującą wyłącznie na wyuczonych zdolnościach muzyków i ich nastroju chwili, będącą wyrazem tego nastroju. Takie podejście może owocować rewelacyjną muzyką, jeśli praktykują je muzycy wielcy, ale nie każdy jest Coltrane'em, Cecilem Taylorem czy nawet Keithem Jarrettem. 

W tym trio nikogo wielkiego nie ma, Peacock jest co najwyżej duży, Motian niemały, a Marilyn Crispell, której z innych nagrań nie znam i która jest tutaj najbliżej pozycji lidera, nie zrobiła na mnie wrażenia pianistki bardzo znaczącej. Ma ładny, subtelny, introwertyczny styl o ogromnej łagodności, ale rzadko gra w sposób zachwycający. Wychodzi z tego przyjemna improwizacja, łagodna i nastrojowa, będąca nieco swobodniejszym jazzem spod znaku ECM, skropionym free jazzem, pełna przestrzeni, przemycająca parę ładnych tematów, ale zbyt przewiewna i lekka, zbyt odessana z wizji. Jedyny ciekawszy utwór to otwierający album Voice From the Past, gdzie trio powtarza jedną prostą frazę, dekonstruując ją rytmicznie i przekształcając harmonicznie, nieco na wzór stylu Anthony'ego Davisa. Trochę obiecuje, ale potem nastrój jest coraz rzadszy i ostatecznie, korzystając z dorobku ECM i free jazzu, album nie wykorzystuje pełni potencjału ani drugiego, ani nawet pierwszego. 

To jest muzyka dobra, technicznie wymuskana, subtelna, klimatyczna, słuchanie jej to czysta przyjemność, ale dla mnie jest bezsensowna - powstało za dużo jazzu, który daje absolutnie wszystko co ta płyta i jeszcze wiele więcej, żebym znalazł czas, by ją czasem włączać.


6.5/10

Komentarze