Philipponnat Royale Réserve Brut
Tę degustację miałem w głowie, można powiedzieć, odkąd tylko zacząłem pisać o winie, czyli od ponad czterech lat. Stwierdzenie, że szampan jest najdoskonalszym z win, będzie miało zwolenników tylko wśród pewnej raczej nie za dużej części miłośników wina, natomiast stwierdzenie, że jest to wino najbardziej ikoniczne, ociera się o fakt obiektywny. Szampan jest nieśmiertelnym symbolem celebracji, luksusu, wyjątkowości chwili. Pojawia się, gdy trzeba coś uczcić, podnieść rangę wydarzenia, zaimponować, oczarować. Chociaż mogłoby się wydawać, że taka potrzeba pojawia się w życiu większości ludzi nierzadko, to jednak szampana miał okazję próbować tylko nieznaczny odsetek ludzkości. A z pozostałych osób tylko nieliczne wiedzą o tym, że szampana nigdy nie piły.
Mimo rosnącej świadomości alkoholowej wciąż dla większości osób szampan to po prostu wino musujące - ewentualnie białe wino musujące. Jest to chyba nawet powszechniejsze niż nazywanie każdych butów sportowych adidasami. Szampan to tymczasem faktycznie wino musujące (wcale niekoniecznie białe), ale nie po prostu, a tylko to, które powstaje w Szampanii, regionie północno-wschodniej Francji, położonym niedaleko Paryża w nieistniejącym już od 2016 roku regionie Szampania-Ardeny. I jest bardzo drogi - najtańsze pełnowymiarowe butelki, poza wyjątkowymi okazjami, nie schodzą poniżej stu złotych. Dlaczego?
Cóż, przede wszystkim dlatego, że szampan przez setki lat ugruntował swoją symbolikę luksusu i wyjątkowości, z czego producenci muszą korzystać. Szampan jakiego znamy rodził się w XVII wieku za sprawą mnicha Pierre'a Pérignon (znanego jako Dom Pérignon), który wybrał szczepy winogron i ustalił pierwsze zasady procesu produkcyjnego. Nagły wzrost produkcji szampana przypadł na wiek XIX (wcześniej powstawało ledwie kilka tysięcy butelek rocznie). Od samego początku był jednak utożsamiany z elitą - jednym z jego pierwszych słynnych miłośników był Ludwik XIV.
Proces powstawania też jest jednak dość wyjątkowy i kosztowny. Do szampana wykorzystuje się szczepy Pinot Noir, Pinot Meunier i Chardonnay, przy czym te dwa pierwsze, czerwone przecież, są rozgniatane tak delikatnie, że kolor pozostaje bardzo jasny, ponieważ nie dochodzi do wycieku barwnika ze skórek. Winogrona z tego powodu muszą być zbierane ręcznie. Przechodzi dwie fermentacje, główną w beczkach i wtórną w butelkach, przy czym przed wlaniem w butelki następuje jeszcze assemblage - precyzyjne mieszanie win z trzech szczepów w odpowiednich proporcjach, również z poprzednimi rocznikami, by w przypadku bazowych, nierocznikowych szampanów powstawał co roku produkt o jak najmniej różniącym się smaku. Fermentacja wtórna zachodzi dzięki dodaniu przy butelkowaniu drożdży, cukru i wina. Tu wino staje się musujące, a ciśnienie w butelce potrafi sięgnąć sześciu atmosfer. W odpowiednim czasie szampan jest na chwilę otwierany, by pozbyć się osadu drożdżowego, a następnie korkowany.
Wybrałem nieco mniej znany od największych marek, ale fascynujący szampan Philipponnat - jeden z nielicznych już dziś, które dojrzewają w dębowych beczkach. Początki tej rodzinnej winnicy sięgają 1522 roku, szczyci się ona między innymi dostarczaniem wina Ludwikowi XIV, a obecnie jest w rękach szesnastego pokolenia tej samej rodziny. Rzadko się to zdarza, ale w chwilach takich jak ta żałuję, że nie planuję i nie planuję planować zostać ojcem. Mam przed oczami najbardziej podstawowego szampana z tej winnicy, wersję wytrawną i nierocznikowaną.
Butelka, jak zresztą w przypadku większości szampanów, prezentuje się wspaniale. Jest jasnozłote i klarowne. Pachnie obezwładniająco - gruszki kandyzowane, tarta jabłkowa, dębina, morele, ziemistość, sok z winogron, biały pieprz, szlachetna pleśń. Rozkosznie złożony, rozkosznie przyjemny. W smaku te wrażenia się z grubsza powtarzają (ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich owocowych wrażeń), natomiast na poziomie smaków podstawowych dzieją się niesamowite rzeczy - przy wzięciu łyka jest intensywnie słodki i kwaskowe, po przełknięciu szybko zaczyna wyciszać się w stronę wytrawności. Finisz długi i zmienny. Jest niesamowite, a spore nagazowanie nadaje mu jeszcze więcej wyrazistości.
Co prawda miałem spore oczekiwania, co prawda czekałem długo, ale tkwiłem też trochę w przekonaniu, że szampan jest jednak lekkim przerostem formy nad treścią. Odszczekuję swoje myśli. To jedno z paru najdoskonalszych win, jakie piłem w życiu. Jedno z dwóch, jak się zdaje. Potężnie złożone, potężnie przyjemne, eleganckie, dostojne, również jako takie stosunkowo łatwe w odbiorze, choć żeby wyczuć wszystkie niuanse, potrzeba koncentracji. Dużo lepiej wypić je w domowym zaciszu i przy pełnym skupieniu niż w towarzystwie odgłosów sylwestrowej zabawy.
9.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz