Whiplash: Blue Ghosts
Pożegnanie z irlandzkim browarem Whiplash odbędę z pomocą niemieckiego pilsa, który uwarzony został przez kontraktowców w browarze Whitefrontier w Szwajcarii, a tym samym chyba po raz pierwszy w życiu wypiję piwo uwarzone w tym kraju.
Jasnozłote, minimalnie mętne, z nie za obfitą, ale bardzo gęstą pianą o dobrym lacingu. Zapach jak przystało na pilsa niemieckiego jest mocno nastawiony na chmiel, a w dodatku z tego chmielu - "tradycyjnego" - wyciągnięto niesamowite rzeczy. Jest trawa, trawa cytrynowa, ziemistość, ziołowość, kwiatowość. Właściwie jest to niewiele mniej piękna kompozycja od cytrusowo-tropikalno-żywicznych bomb nowofalowego chmielu. W smaku już do tych doznań chmielowych dochodzi przyjemny, jasny słód, ale dalej piwo pozostaje pilsem niemieckim z dominującą rolą chmielu w palecie i sporą, zaostrzoną goryczką. Smak nie jest aż tak dobry jak zapach, bo mogłoby być ciut bardziej pełne smaku i towarzyszy mu lekka cierpkość, która jest raczej zbędna, ale to bardzo dobre i ciekawe piwo.
Zdecydowanie satysfakcjonujący pilsik, może zabrakło mi w nim trochę tej typowej pilsowej czystości, zwłaszcza niemiecko-pilsowej, ale naprawdę pyszna sprawa. Niezłe fajerwerki tu wyciśnięto z tak niepozornych zdawałoby się gatunków chmielu. Nie było to najlepsze piwo Whiplasha z trzech próbowanych, ale zważywszy na styl najbardziej mi zaimponowało.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz