Bottle Logic: Number Crunch

Sweet Imperial Stout / + ziarna kakao, wanilia / Bourbon BA / 13,6% / rocznik 2017

Ostatnie piwo 2019 roku będzie dla mnie również ostatnim piwem zrecenzowanym w mieszkaniu, w którym piwem zacząłem się interesować, w którym piwo zacząłem opisywać i w którym powstało 1027 z 1109 (za moment 1110) recenzji piw, jakie wyszły spod mojej ręki: a z którego się wyprowadzam wraz z nowym rokiem. Ten drugi fakt jest dla mnie bardziej doniosły niż koniec roku, nawet mimo że był to dla mnie rok prawdziwie wyjątkowy, być może najbardziej pamiętny w dotychczasowym życiu. Czy pamiętny również pod względem piwa? W sumie nie: 68 recenzji to grubo poniżej mojej rocznej średniej, a i wśród tych 68 nie było za wiele piw naprawdę wybitnych, chociaż cztery wskoczyły do mojego życiowego top 100, przy czym najlepsze wylądowało na "zaledwie" 35. miejscu. Liczę, że najlepsze przestanie być najlepszym wraz z tą degustacją, bo na podwójną okazję wyjmuję potencjalnie największą petardę, jaką obecnie dysponuję: drugie najlepsze (według ratebeera) piwo kalifornijskiego browaru Bottle Logic, słodki stout imperialny z kakao i wanilią, leżakowany w beczce po bourbonie. Póki co najlepszym piwem, jakie piłem w całym życiu, było piwo z tego samego browaru i o dokładnie takiej samej koncepcji, wyjąwszy tylko kakao. Oczekiwania mam więc spore, będę wręcz trochę rozczarowany, jeśli Number Crunch nie okaże się moim najlepszym piwem 2019 roku, a na przykład zaledwie drugim najlepszym.




Nieprzejrzyście czarne, z symboliczną pianą, od razu znikającą. W aromacie zaczyna się od wywrotki kakao i wanilii; ciężko powiedzieć, czego jest więcej, ale oba dodatki zostały użyte w ilości konkretnej. Dalej jest słodkie ciemnosłodowe podłoże i nie tyle beczka po bourbonie, co po prostu akcenty bourbona. I jest też jakaś wysoce niepożądana nuta o szczypiorkowym charakterze, i to nie ma jej wcale aż tak mało i naprawdę zaburza piękną i intensywną kompozycję. Czasem jest jej mniej, czasem więcej, czasem znika, ale krąży i drażni, chociaż z czasem coraz mniej. W smaku ta anomalia znika całkowicie i pozostawia mnie z piekielnie intensywnym, przeładowanym wanilią, bogatym w kakao, ale również odsłodowe akcenty w postaci makowca, pumpernikla, mocno spieczonego ciasta, po prostu palonego jęczmienia, toffi; no i jest też bardzo silny charakter beczki, przejawiający się zarówno w beczkowych nutach waniliowo-marcepanowo-drzewnych, jak i po prostu w nutach bourbona. Piwo jest niby słodkie, deserowe, ale wcale nie jest tak cukiernicze jak potrafią być pastry stouty, bo paloność też jest wysoka i wprowadza kontrę, co jest całkiem fajne. Na długim finiszu mniej wanilii, więcej kakao i bourbona. No jest tu ciągle sporo magii Bottle Logic, smak jest wybitny, ale w sumie wcale nie genialny, pijałem stouty bardziej złożone i bardziej intensywne, i w sumie lepiej ułożone.

Spore końcoworoczne rozczarowanie. Coś poszło zdecydowanie nie tak: nie wierzę, żeby to piwo tak pachniało 2 lata temu, bo nie miałoby takich ocen, a więc zdecydowanie czas mu nie posłużył. Jest to o tyle dziwne, że piłem już w tym roku dwa inne dwuletnie piwa z BL i czas posłużył im na tyle, że obu zapisałem maksymalną ocenę za zapach. I o tyle zabawne, że pod pewnymi względami przydałoby mu się nawet dłuższe leżakowanie, bo jest trochę zanadto alkoholowe. Na pocieszenie mogę napisać, że nawet z taką wadą to jest bardzo dobre piwo, bo smak robi wielką robotę, a zapach mimo wady przyjemny, no ale sięgając po mocne piwa z Bottle Logic liczy się na dużo, dużo więcej. Zwłaszcza że potrafię sobie to piwo wyobrazić bez tej wady i ciągle nie jest w tym wyobrażeniu gigantyczne.


7.5/10

Komentarze