Perennial: Abraxas

Russian Imperial Stout / + papryczki chili, ziarna kakao, laski cynamonu / 10% / zabutelkowane w marcu 2017

Dziś prezentowane piwo miałem już okazję pić jakieś 2,5 roku temu na panelu degustacyjnym i było jednym z moich największych panelowych odkryć. Kupiłem butelkę i zamiast zrecenzować, to wrzuciłem do piwnicy, a ostatnio w trakcie przeprowadzki piwnicy do innej piwnicy przypomniałem sobie o niej i stwierdziłem, że najpierw picie, a potem piwniczenie, więc ją wyjąłem i oto jest. Blisko dwa i pół roku leżakowania to już trochę jest nawet jak na RISa: trochę się boję, że stracił na wymiarze "dodatkowym", który był tu nie mniej istotny niż wymiar piwny. Ale pewnie będzie fajnie. Piwo jest uważanym za najdoskonalszy (nie licząc swojej beczkowo-bourbonowej wersji, która już jest uważana za top światowy) produktem Perennial Artisan Ales, mikrobrowaru istniejącego od 2011 roku, operującego w Saint Louis, Missouri. Mieście, u którego granic urodził się Miles Davis i w którym Miles Davis stawał się Milesem Davisem przez prawie 20 lat swojego życia, zanim przeniósł się do Nowego Jorku.


Czarne, nieprzejrzyste, z pianą symboliczną. W zapachu czuć od razu, że długi czas leżakowania niespecjalnie ruszył dodatki: cynamon i chili są nawet nieco silniejsze niż strona słodowa, reprezentowana przez czekoladę, ziemistość i kawę, wzmocniona najmniej wyczuwalnymi z dodatków ziarnami kakao. Bardzo ładna kompozycja, ale największą atrakcją jest smak, w którym to wszystko wpada na płaszczyznę całkiem mocno palonego, wytrawnego, bardzo wyrazistego RISa o gładkim, czekoladowo-chlebowym finiszu. Cynamon, chili i kakao (pierwszego jest najwięcej w ustach, drugiego na przełyku i wczesnym finiszu, a trzeciego na dalszym finiszu) pasują tutaj w punkt, a idealnie wyważona pikantność od papryczek nadaje finiszowi wyjątkową wyrazistość. To nie jest RIS biorący za mordę intensywnością i totalnością doznań, jego atutem jest raczej elegancka złożoność, barwność, gładkość i doskonały balans.

Piękne, klasowe, zaskakujące, niesztampowe i potężne piwo. Dwa i pół roku leżakowania w ogóle nie zmniejszyły jego wielkości, a może nawet trochę ją rozszerzyły, bo stało się nieziemsko aksamitne i ułożone. Doprawdy łatwo mi uwierzyć, że wersja leżakowana w beczkach po bourbonie jest jednym z najlepszych piw świata. Kiedyś na nią zapoluję, choć jest to już piwo bardzo drogie. Tak jakby Abraxas podstawowy za 150 zł był tani... Ale to piwo warte swojej ceny.


8.5/10

Komentarze