Ferghettina: Rosé Brut 2015
Moim ostatnim i trzynastym winem w 2019 roku (wyrabiam zatem minimum przyzwoitości, jedno wino na miesiąc, i lekko przebijam - nie jest źle jak na tak intensywny rok, jaki miałem) będzie przedostatnie z winnicy Ferghettina, jakie jeszcze zostało mi po kwietniowej podróży do Lombardii. Spodziewam się po nim sporo, bo w winnicy wywarło na mnie zdecydowanie największe wrażenie ze wszystkich próbowanych win. Jest to typowe musujące wino z Franciacorty, chociaż w dużej mierze też wyjątkowe, bo będące stuprocentowym Pinot Noir, doprowadzonym przez oszczędne użycie skórek winogron nie do czerwonej, a do różowej, właściwie lekko łososiowej barwy. Połączenie tego koloru z cudownym stylem butelek z Ferghettiny daje jedno z najpiękniej opakowanych piw, jakie piłem. Zobaczymy, jak bez włoskiej otoczki i włoskich widoków, w zimowej Polsce, zaprezentuje się wino, które "w terenie" mnie oczarowało. Nie spodziewam się, żeby mogło okazać się moim winem roku, bo Philipponnat już w styczniu chyba zamknął ten temat, ale wszystko niższe niż drugie miejsce będzie rozczarowaniem.
Świetne, fascynujące. Mam, co chciałem - faktycznie do klasy Philipponnata trochę tu brakuje, ale pozostałe wina tego roku zostały zmiecione. Majstersztykiem tego wina jest połączenie delikatności z wyrazistością, ciężkiej mineralności i przyprawowości z eteryczną kwiatowością i owocowością, a jednocześnie różnorodność obu tych dwóch światów samych w sobie. I jakkolwiek może nie jest to wino, które gra w tej samej lidze co najlepsze szampany, to trzeba pamiętać, że cenowo kładzie je na łopatki.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz