Olimp: Jopejskie
Olimp to dla mnie jeden z browarów kompletnie zapomnianych, który w gruncie rzeczy nigdy nie potrafił mnie oczarować, mimo że był jednym z pierwszych, więc miał łatwo. Nie wróciłbym do niego pewnie nigdy, ale jeśli tworzy piwo w stylu, którego jeszcze nigdy nie próbowałem, to muszę ulec, bo takich stylów de facto już prawie nie ma. Jopenbier to owiany tajemnicą trunek, który produkowano w Gdańsku już w średniowieczu - najstarsze przekazy pochodzą z 1449 roku. Ciężko powiedzieć, jak faktycznie smakował, jakie były metody produkcji. Częściowo opierając się na przekazach, częściowo na fantazji, zaczęto je odtwarzać jako coś w rodzaju syropu piwnego, przygotowując brzeczkę o ekstremalnie wysokim ekstrakcie, praktycznie niespotykanym w innych stylach, nie posługując się jednak destylacją ani wymrażaniem, przez co piwo musi zachowywać ogrom cukrów.
Czarne, nieprzejrzyste, bardzo gęste; tworzy się nawet cienka obrączka piany. Zapach jest niesamowity, jest naprawdę czymś nowym w piwie, mimo że romansuje trochę z RISami i mocnymi porterami, a nawet koźlakami; jest bardzo syropowaty, esencjonalny, pełny pumpernikla, suszonych śliwek, nut palonych, miodowych, karmelowych, sosu sojowego. W smaku też najbliżej temu do bardzo mocno palonych stoutów imperialnych; bomba palonego słodu, suszonych owoców, mocno spalonego karmelu, mocno przypieczonego, wręcz przypalonego spodu ciasta. Co mnie mocno zaskoczyło, wcale nie ma jawnie słodkiego profilu, nawet więcej jest tu chyba goryczki i kwaskowatości, ogólnie jest bardzo złożone zarówno jeśli chodzi o aromaty, jak i o smaki podstawowe. Esencjonalne i bardzo gęste, chociaż o dziwo niepozbawione gazu.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz