Olimp: Jopejskie

Jopenbier / 8,5% / 45 blg / warka z 28.01.2018

Olimp to dla mnie jeden z browarów kompletnie zapomnianych, który w gruncie rzeczy nigdy nie potrafił mnie oczarować, mimo że był jednym z pierwszych, więc miał łatwo. Nie wróciłbym do niego pewnie nigdy, ale jeśli tworzy piwo w stylu, którego jeszcze nigdy nie próbowałem, to muszę ulec, bo takich stylów de facto już prawie nie ma. Jopenbier to owiany tajemnicą trunek, który produkowano w Gdańsku już w średniowieczu - najstarsze przekazy pochodzą z 1449 roku. Ciężko powiedzieć, jak faktycznie smakował, jakie były metody produkcji. Częściowo opierając się na przekazach, częściowo na fantazji, zaczęto je odtwarzać jako coś w rodzaju syropu piwnego, przygotowując brzeczkę o ekstremalnie wysokim ekstrakcie, praktycznie niespotykanym w innych stylach, nie posługując się jednak destylacją ani wymrażaniem, przez co piwo musi zachowywać ogrom cukrów.


Fajne jest to, że Jopejskie to faktycznie jest zupełnie nowy styl, a nie delikatna wariacja na temat istniejącego. 45 blg i 8,5% alkoholu? Niespotykane i bardzo ciekawe. Jako że, nie ma się co oszukiwać, taki styl ma szczątkowy potencjał komercyjny (koszty muszą być ogromne), mimo pewnej fascynacji Jopejskim parę lat temu wciąż jest bardzo mało browarów, które się na to porwały. Pierwszym był Olimp i zrobił to z estetycznym wyczuciem (kartonik i śliczna, niespotykana, alchemiczna mała buteleczka) oraz prawdopodobnie z bardzo dobrym efektem merytorycznym, bo piwo dzierży 18. miejsce wśród wszystkich polskich piw na ratebeerze oraz trzecie miejsce w kategorii Traditional Ale na świecie. Ja jestem podekscytowany.


Warto podkreślić jedno z najbardziej niezwykłych opakowań w historii polskiego piwowarstwa, a właściwie światowego. Kartonik, buteleczka-flakonik o pojemności 100 ml z matowego szkła, ze złotymi napisami zamiast etykiety, zalakowana i zakorkowana.

Czarne, nieprzejrzyste, bardzo gęste; tworzy się nawet cienka obrączka piany. Zapach jest niesamowity, jest naprawdę czymś nowym w piwie, mimo że romansuje trochę z RISami i mocnymi porterami, a nawet koźlakami; jest bardzo syropowaty, esencjonalny, pełny pumpernikla, suszonych śliwek, nut palonych, miodowych, karmelowych, sosu sojowego. W smaku też najbliżej temu do bardzo mocno palonych stoutów imperialnych; bomba palonego słodu, suszonych owoców, mocno spalonego karmelu, mocno przypieczonego, wręcz przypalonego spodu ciasta. Co mnie mocno zaskoczyło, wcale nie ma jawnie słodkiego profilu, nawet więcej jest tu chyba goryczki i kwaskowatości, ogólnie jest bardzo złożone zarówno jeśli chodzi o aromaty, jak i o smaki podstawowe. Esencjonalne i bardzo gęste, chociaż o dziwo niepozbawione gazu.


Fascynujące. Nie jest to jakieś najlepsze polskie piwo w historii, jest od takiego tytułu bardzo daleko, ale jest jednym z najśmielszych, najbardziej oryginalnych. Szacunek dla Olimpu, że się tego podjęli i byłoby fajnie, gdyby ktoś za nimi poszedł, bo styl ma potencjał smakowy, nawet jeśli komercyjny niespecjalnie.


8.0/10

Komentarze