Johann Heinrich Füssli: "Nocna mara"

olej na płótnie / 1781 / Detroit Institute of Art, Detroit

Są i takie obrazy, które lubi się nie za to, jak przedstawiają i co mówią tym "jak", ale po prostu za to, co przedstawiają. W moim przypadku zdarza się to rzadko, ale się zdarza, a to płótno jest jednym z bardziej wyrazistych przykładów. Füssli moim zdaniem nie miał interesującego pędzla; ciągle operował intensywnym światłocieniem i robił to co najmniej dobrze, ale aż chciałoby się, by jego obrazy malował Caravaggio. W kwestii rysunku czy kolorystyki był po prostu poprawny. Ale miał głowę pełną ciekawych pomysłów, które czasem spychały w tło umiarkowanie wielką technikę.

Jego najsłynniejsze dzieło nie jest pozbawione pewnych walorów formalnych - światłocień jest nawet nie dobry, a bardzo dobry, a kontrast sukni śpiącej kobiety z czarnym mrokiem otoczenia i ciemnoczerwonymi akcentami stwarza przyciągający efekt barwny. Ale przede wszystkim temat. Płótno Füssliego zyskało swój klimat i silną wymowę emocjonalną przez to, jak w punkt są wymyślone i namalowane nocne widziadła. Kluczem do atmosfery niepokoju przechodzącego w lęk jest swoisty "spokój" tego obrazu - panuje na nim cisza, zjawy nie są makabryczne i krwiożercze i nie atakują śpiącej. Jedna z nich siedzi jej na brzuchu i klatce piersiowej (co jest też dobrą alegorią uczucia lęku), druga po prostu patrzy. To jednak wystarcza do sparaliżowania, a jest na tyle umiarkowane, by piękny, podskórny, tajemniczy, zacieniony niepokój nie przerodził się w ordynarną histerię, a jedynie stykał się z lękiem. Dobra scena i dobry klimat, tout court. Malarstwo nieskomplikowane, ale sugestywne.



7.5/10

Komentarze