Giovanni Pierluigi da Palestrina: Missa Papae Marcelli
1562 / wykonanie: The Tallis Scholars, Peter Phillips, 2005
"Największe dzieło jednego z najwybitniejszych kompozytorów renesansowych" to w równym stopniu bardzo ładna muzyka, co jednak pewne rozczarowanie. Palestrina tworzył dla katolików w czasach kontrreformacji, kiedy polifonia zaczęła być na warunkowym, i podobno dzięki swojemu kunsztowi polifonię w tych kręgach ocalił. Jeśli tak, zrobił to za wysoką cenę - jego najsłynniejsza msza jest co najmniej w dużej mierze polifoniczna, ale brzmi przez prawie cały czas jak homofonia.
Z jednej strony faktycznie polifoniczna technika została tu powściągnięta, złagodzona; kompozytor zredukował kontrasty poszczególnych głosów, spoił je ze sobą i w efekcie nawet te bardziej finezyjne partie sprawiają wrażenie raczej jednolitej fali dźwięku niż gąszczu harmoniczno-melodycznego. Z drugiej - od pierwszej do ostatniej sekundy dzieło ma jednolitą atmosferę, z akcentem położonym jednoznacznie na świetlistości, pogodności, łagodności, czystości i konsonansie. To ma swoje zalety, bo faktycznie rozpłynąć można się w tej łagodności i swoistym "nieskalaniu"; to miłe doświadczenie. Jest to natomiast tak daleko posunięty optymizm i gładkość, że aż uszczupla spirytualny wymiar muzyki. Wciąż kunszt Palestriny był wielki, fragmenty są tu piękne i imponujące doskonałą harmonią, a momenty wręcz zachwycające, zwłaszcza w Kyrie i Sanctus. Ale całościowo nie przekonuje mnie ukierunkowanie tej sztuki w porównaniu z paroma innymi renesansowymi kompozytorami.
Komentarze
Prześlij komentarz