Nadżib Mahfuz: "Opowieści starego Kairu"

1956 / tłumaczenie: Jolanta Kozłowska

Przechodziłem z tą książką przez trzy etapy. W pierwszym byłem zniesmaczony komitetem noblowskim i bliski irytacji, że przez 500 stron będę czytał coś tak miernego: autor używa prostolinijnego języka (kwiecistego, ale w mało artystyczny sposób, bazującego po prostu na porównaniach) do mówienia o prostolinijnych sprawach (większość tej powieści to portret codziennego życia stosunkowo zwyczajnej egipskiej rodziny); wykłada całą psychologię swoich postaci jak na tacy, momentami wręcz odrobinę urągając inteligencji odbiorcy i drażniąc trochę sztucznymi dialogami. W drugim etapie, gdy życie rodziny zaczęło być urozmaicane wydarzeniami powodującymi interesujące konsekwencje psychologiczne, powieść zaczęła we mnie zaskakująco narastać, przestałem skupiać się na przeciętności artystycznej, a zacząłem na sugestywnym obrazie społeczeństwa egipskiego z początku XX wieku i naprawdę niezłych portretach psychologicznych As-Sajjida i Jasina. W trzecim i najkrótszym etapie, kiedy rzecz jest o rewolucji egipskiej, mój rosnący zapał mocno wyhamował. 

Mimo wszystko uważam dzieło Mahfuza za zdecydowanie wartościową pozycję, choć na pewno bardziej wartościową niż porywającą. Pozwala naprawdę zbliżyć się trochę do mentalności arabskiego społeczeństwa - spętanego (zwłaszcza sto lat temu) dużo silniejszymi zakazami religijnego pochodzenia niż nasze, ale - jako że społeczeństwo tworzą ludzie - zręcznie się gimnastykującego, żeby te zakazy ominąć i podążać za namiętnościami. Nie gorsza jest ta powieść jako nienachalne studium patologicznie patriarchalnego modelu rodziny - postać As-Sajjida, apodyktycznego ojca rodziny, jest ukazana wielowarstwowo, subtelnie i bez trywialnej oceny moralnej, podobnie jak życie tej rodziny.


6.0/10

Komentarze