Stan Brakhage: "Anticipation of the Night"
1958
Trochę jak preludium do późniejszego i znacznie lepszego Dog Star Man, ale preludium sporej klasy i godne poświęcenia mu czterdziestu minut. Po obejrzeniu najsłynniejszego dzieła Brakhage ten starszy film oglądałem mimo woli dość analitycznie, dopatrując się ciągle kiełkującego stylu reżysera. Jest mniej abstrakcyjny wizualnie, dużo w nim jest kolażowego stylu eksperymentalnych filmów dadaistycznych i surrealistycznych za lat 20./30. Nawet jeśli materiał poprzez awangardowy montaż i ruch kamery robi się niefiguratywny, to prawie zawsze można odnaleźć realne źródła tego, co widzimy - a fragmentami widzimy sekwencje "normalnych" ujęć. Jednocześnie niekiedy układa się to w piękne i hipnotyczne formy, a liryzm sekwencji jest wysoki - nieco innego typu niż w Dog Star Man, z większą dawką realizmu, kontaktu z życiem. Są też fragmenty, które zapowiadają późniejsze mistrzostwo Brakhage - mocno muzyczne, pełne własnego rytmu i harmonii, przez co również ten film polecałbym oglądać bez dźwięku. Przy ciągle przywoływanym filmie z 1964 ten jest jak śliczna sonata przy potężnej symfonii, ale warto obejrzeć oba.
Komentarze
Prześlij komentarz