Curtis Fuller: Blues-ette
1960
Bardzo klimatyczny hard bop na wysokim poziomie wykonawczym. Nie wyróżnia się jakoś do przesady spośród dziesiątek nie mniej udanych hardbopowych albumów, ale nie jest też całkowicie generyczny i tylko dobrze zagrany. Jest mocno zdystansowany, gładki, momentami przeradza się w coś na kształt "cool bopu" - muzykę o stuprocentowo bopowych strukturach i standardowym wartkim tempie, ale wyjątkowo spokojną i zamyśloną. Dzieje się to nie tylko przez brzmienie - puzon Fullera jest niewyobrażalnie delikatny, a saksofon Golsona to jeden z najbardziej miękkich, łagodnych tenorów out there, złączone razem czynią sekcję dętą o teksturze aksamitu - ale też czasem przez rozrzedzenie nut. Pomaga w tym świetna sekcja rytmiczna, szczególnie Jimmy Garrison jest znakomity. Jednocześnie kompozycje nie są lekkie, łatwe i przyjemne - miewają dość skomplikowaną i mroczną harmonię.
Komentarze
Prześlij komentarz