Cristi Puiu: "Śmierć pana Lazarescu"

2005

Jak na apoteozę realizmu to całkiem dobry film, zwłaszcza że będąc wycinkiem rzeczywistości jest w tym samym momencie i czarną komedią, i posępnym dramatem psychologiczno-społecznym. Nie jest nimi jednak w filmowy sposób, lecz jest komedią i jest dramatem w taki sposób, w jaki życie jest komedią i dramatem. Ta jedność dwóch osobnych światów to chyba jego główna zaleta i dowód wielkiej dojrzałości emocjonalnej reżysera. Że jednak odtwarzanie życia na ekranie średnio mnie bawi, to już inna sprawa, ale w swojej kategorii to nawet coś około arcydzieła. Oceniłbym nawet wyżej, bo angażuje, ale długość mu nie służy.



6.0/10

Komentarze