St. Bernardus: Christmas Ale
St. Bernardus pozostaje jednym z najbardziej przeze mnie szanowanych belgijskich browarów i miałem już przyjemność próbować prawie każdego piwa z tej warzelni. Najciekawszym, jakiego jeszcze nie próbowałem, jest właśnie to świąteczne ale, które tak naprawdę nie jest świątecznym ale, tylko drugim w ofercie browaru quadruplem. Mało tego, "współrzędne" tego piwa są identyczne w porównaniu ze znakomitym Abt 12 - ten sam alkohol, ekstrakt, EBU, EBC, długość przydatności... opis browaru tych dwóch piw znacząco się już jednak różni. Pozostaje mi sprawdzić samemu organoleptycznie.
Brązowe, pod mocnym światłem lekko miedziane, z kiepską pianą, zwłaszcza jak na belga. Zapach to magia belgijskich drożdży - pachnie jak ciasto banoffee, jest wyraźnie bananowe, karmelowe, czekoladowe; na drugim planie są przyprawy z anyżem i gałką muszkatołową na czele. Bardzo bardzo ładny aromat, deserowy w sposób zupełnie inny niż dzisiejsze RISy z dodatkami i aromatami, brak mi jedynie intensywności. W smaku, już bardzo intensywnym, to rozkoszny quad, w dalszym ciągu mocno trzymający się deserowego kierunku (i ciągle banoffee), ale już bardziej piwny, mocny i belgijski. Do tych deserowych klimatów dochodzi chlebowość, owoce, leciutka goryczka do skontrowania słodyczy. Leżakowanie uczyniło go perfekcyjnie ułożonym, o ile nie było takie wcześniej. Jest ciut przegazowane, ale jak na belga refermentującego w butelce po dwóch latach leżakowania - ciężko się czepiać.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz