Pinta: Mini Maxi Mango
Drugie podejście Pinty do piw bezalkoholowych to proste owocowe ale z pulpą z mango i marakui. W sumie taka oczywista próba (czym przykryć brzeczkowy charakter oprócz chmielu? owocami), a jednak nie spotkałem jeszcze bezalkoholowego piwa z pulpą z tropikalnych owoców. Liczę na coś bardziej oryginalnego i lepszego niż IPA.
Widać, że nie żałowano pulpy - wygląda jak sok z owoców tropikalnych, jest mętne i gęstsze niż zwykłe piwo. Piana dość obfita, ale kiepskiej jakości, szybko znika. Zapach jest piękny, choć czysto owocowy - mango nie ma tu wcale więcej niż marakui, może nawet przeciwnie, choć jest ich mniej więcej tyle samo. W smaku również nieskończenie mangowe i marakujowe, z bardzo bardzo znikomym, ale wyczuwalnym wtrąceniem słodowym. Właściwie jakby bez chmielu - nie ma go w aromacie, nie ma go w postaci goryczki, ale jest to ok, bo piwo jest tylko delikatnie słodkie i kwaskowe. Bardzo smaczne, wchodzi jak woda albo lepiej.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz