West Coast IPA / 5% / 14 blg / do 09.01.2020
AleBrowar przeżywa już od długich miesięcy niezły revival dzięki swoim piwom z nurtu New England i DDH, a ja... a ja ciągle wzdycham do czasów, jak zachwycałem się mocno chmielonymi na goryczkę piwami tych twórców i sięgam po West Coasta - zobaczymy, czy ciągle to mają, czy potrafią już tylko aromatyzować - 60 IBU jak na ten styl to właściwie dolne granice, więc mam obawy. Pierwsze podchody pod zdobycie mnie już na etykiecie, bo wizerunek piwa nawiązuje do parku narodowego Yosemite w Kalifornii, jednego z najpiękniejszych sanktuariów natury, w jakich byłem i w jakich będę.
Głębokie złoto, wchodzące delikatnie w bursztyn; bardzo obfita i trwała piana. Przyjemny, faktycznie oldskulowy aromat, w którym jest miejsce i na intensywny chmiel (owoce tropikalne jak mango i papaja, żywica i cytrusy z pomarańczą na czele - w tej kolejności), na fajną, brytyjską z ducha mineralność i zbożowe pochodne słodu. Dla mnie super, nie bucha sokowirówką jak DDH, ale wcale nie musi. W smaku najpierw dociera do mnie spore przegazowanie, później smak. Generalnie piwo jest faktycznie uczciwym West Coastem z może nie bardzo wysoką, ale dość mocno odczuwalną goryczką, z posmakami słodu ale bez jego słodyczy, z lekką ziemistością. Ma natomiast parę mankamentów: goryczka mogłaby być trochę lepszej jakości, jest odrobinę cierpka; czuć troszkę alkohol; drożdże chyba się nie do końca opanowały, bo są jakieś przyprawowe akcenty przypominające trochę Belgię; w końcu to przegazowanie.
Bardzo fajne, mimo że zabrakło szlifu. Brakuje mi takich piw, strasznie mi ich brakuje na rynku. Wiem, że się powtarzam, ale ucieszyło mnie bardziej niż wyżej ocenione NEIPY. Goryczka to ostatnio towar naprawdę deficytowy i bez względu na szyderstwa modnych beer geeków strasznie mnie to wpienia, bo strasznie fajnie jest ją czuć.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz