Wayne Shorter: "The All Seeing Eye"
Chyba najambitniejsze i najbardziej oryginalne podejście do jazzu Wayne'a Shortera, bardzo śmiała próba podjęcia filozoficznych tematów za pomocą skrajnie przewartościowanego post-bopu i awangardowych eksperymentów. Ambicje saksofonisty można zrozumieć już czytając o koncepcji albumu - krótko mówiąc Shorter wziął na warsztat motywy, za które biorą się z jakimś sensownym skutkiem niemal wyłącznie poważni kompozytorzy i to ci lepsi (stworzenie świata, zło, wszechobecność Boga). Kiedyś byłem tym albumem oczarowany, dzisiaj widzę, że jednak ambicje trochę tutaj przerosły twórcę, przy czym nie na tyle, żeby to nie był kawał świetnej muzyki.
Cały album ocieka atmosferą złożoną z tajemnicy, głęboko ukrytego napięcia, metafizyki, niedopowiedzenia, nadnaturalności. Zasługa w tym główna samego Shortera, który nie tylko skomponował ambitne, znaczące, avant-swingowe tematy i stworzył specyficzne szkielety formalne wewnątrz utworów, które zainspirowały muzyków do nietypowego, poszukiwawczego podejścia do gry. Im z kolei trzeba oddać, że bez zarzutu zrozumieli koncepcję. Szczególne oklaski należą się sekcji rytmiczno-harmonicznej i nic dziwnego, bo zwłaszcza Hancock i Carter byli wówczas w szczytowej formie.
Tytułowy utwór poza rewelacyjnym, tajemniczym i metafizycznie niepokojącym tematem to w gruncie rzeczy zawoalowany post-bop ze specyficzną pracą sekcji rytmiczno-harmonicznej (Hancock w dalekim tle, szepczący pojedyncze akordy zamiast nadawać ramę harmoniczną, Joe Chambers nienaturalnie intensywny) i dziwacznymi solówkami. Przepiękny jest moment, jak Shorter ze swojej skomplikowanej i szybkiej solówki przechodzi nagle w typowe dla siebie przeciągłe, nieskończenie zamyślone frazy, również Hancock jest tutaj w gwiezdnej formie. Dużo śmielszą próbą jest znakomite "Genesis" - tutaj po niezwykle energicznym temacie wkracza już bardzo swobodna forma, powoli rozpływający się pejzaż dźwiękowy, zawieszony głównie poza rytmem, w którym muzycy odnajdują się w różnorodnych układach, zawsze tajemniczych i zamyślonych - ciekawy świat alternatywny free jazzu, swobodny, ale spokojny i pełen ładu. Kolejne dwa utwory są nieco mniej wymyślne: "Chaos" to szybki, intensywny post-bop, a "Face of the Deep" - delikatnie spirytualna medytacyjna ballada. "Mephistopheles" to kompozycja Alana Shortera, brata Wayne'a, doskonale wpasowująca się w klimat albumu - enigmatyczna, niepokojąca, błyskotliwie oparta na dwutonowym ostinato fortepianu i kontrabasu oraz jego trawestacjach. Wayne w solówce doskonale wyczuł koncepcję.
Album nie jest jednoznacznym sukcesem jako próba podjęcia założonych tematów - materiał, jakim dysponował Shorter, okazał się dla nich ciągle zbyt powściągliwie jazzowy, chociaż gdyby cała płyta miała tyle kreatywności i śmiałości co "Genesis", byłoby naprawdę grubo. Jest natomiast dużym sukcesem jako po prostu interesujący, oryginalny jazz, nie aż takim jak mi się kiedyś wydawało, ale wciąż uważam, że bardzo niedocenianym. Fakt jednak, że w wyrafinowanym post-bopie Shorter trochę lepiej się odnajdywał.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz