Lost Abbey: Dead Man's Game

English Barleywine / Rum & Bourbon BA / 14%

Do ekscytacji wystarczy, że mam przed sobą butelkę piwa z Lost Abbey. Gdy dodam do tego fakt, że piwo jest mocarne i jest leżakowane w dwóch różnych beczkach - po rumie i bourbonie - robi się naprawdę gorąco. Genialne Deliverance z tego browaru, blend piw z beczek po brandy i po bourbonie, wspominam do dziś i prędko nie przestanę. Nie mogę oczekiwać równie wysokiego poziomu, ale mogę być podekscytowany.




Etykieta jak zawsze wspaniała - może nie górny rejestr możliwość Lost Abbey, ale wspaniała. Piwo jak zawsze jest przez browar określone dość luźno - "oak-aged blended ale". Piana raczej symboliczna, ale jest. Ma przepiękną, rubinowo-brunatną barwę, bardzo zmienną w zależności od oświetlenia. Zapach to rozkoszne beczkowe słodycze: rodzynki, kokos, mnóstwo marcepanu, melasa, kandyzowane ciemne owoce; bogaty, intensywny, fantazyjny, ociera się o geniusz. W smaku nie ma rozczarowania - jest nieskończenie beczkowe, bardzo słodkie, w dalszym ciągu przepełnione tymi aromatami z zapachu, do których dochodzi jeszcze lekko czekoladowy finisz i więcej charakteru destylatów, przy czym bourbon wygrywa z rumem. Ułożenie bliskie perfekcji jak na 14%, jest wręcz... pijalne. Na finiszu sporo rodzynek. Na samym końcu brakuje mi odrobinę słodowego ciała, nie jest tak pełne jak mogłoby być, ale kompozycja jest klasy światowej. Krok przed geniuszem.




Wspominałem już, że kocham ten browar? Jeszcze jedno rewelacyjne piwo z San Marcos, nie jakaś ścisła topka browaru, dla mnie na ten moment dolne rejony pierwszej dziesiątki, ale większość browarów może o takim piwie tylko pomarzyć. W ogóle mieć coś takiego w dolnych rejonach pierwszej dziesiątki to jakiś kosmos.


9.0/10

Komentarze