Pinta: Mini Maxi IPA

bezalkoholowe Session IPA / < 0,5% alk.

Wiadomość o tym, że Pinta, do dziś jeden z najlepszych i najrzetelniejszych browarów w kraju, zaczyna serię piw bezalkoholowych, to jedno z ważniejszych piwnych wydarzeń tego roku w Polsce - zwłaszcza połączone z ogłoszeniem, że w końcu Pinta uruchomiła na dobre własny browar w Wieprzu. Nie tyle wierzę, co niemal wiem, że Kormoran i Fortuna wreszcie dostaną godnego przeciwnika w temacie piw bezalkoholowych. Na początek Pinta pojechała klasyką - bezalkoholowe Session IPA (o ile bezalkoholowe IPA może nie być "Session"), chmielone Citrą i Mosaikiem.


Etykiety miewała Pinta ciekawsze, nazwa serii też mnie jakoś nie przekonuje, ale nie o to chodzi. Złote, jasne, ale nie maksymalnie, widać rolę Carapilsa; piana bardzo dobra. W zapachu są bardzo fajne cytrusy i owoce tropikalne z naciskiem na te drugie, pojawiają się też arbuzy i gruszki - niestety jest też sporo brzeczki, zdecydowanie nie jest to poziom najlepszych piw bez alkoholu. W smaku jest lepiej - dalej niemało brzeczki, ale jednocześnie piwna słodowość i chmiel; lekka słodycz, lekka goryczka i po prostu lekkość, ale też pełnia smaku. Fajne, szybko wchodzi.



Solidna propozycja, nie powiem że nie, ale bez startu do 1 na 100 i bezalkoholowej IPY Miłosława. Zdecydowanie mniej chmielu, zdecydowanie więcej brzeczkowości. Nie przebija tych piw chyba na jakimkolwiek polu, no może takim, że jest jeszcze lżejsza. Trochę rozczarowanie, liczyłem że Pinta ładniej poskromi brzeczkę.


6.0/10

Komentarze