Pinta: Bim-Bom

New-Wave Trappist Single / 5,3% / 12 blg / warka do 12.11.2019 r.

Pintę kocham za wiele, ale akurat nie za Belgię, od której pionierzy polskiego rzemiosła stronią - być może słusznie. Viva la Wita była jeszcze w swoim czasie czymś wyjątkowym, ale wyższa szkoła belgijskiej jazdy niż witbier to dla Pinty póki co obce tereny. Wyjściem poza strefę komfortu jest Bim-Bom, mało popularny klasztorny single chmielony w nowofalowy sposób.


Głębokie złoto, lekko mętne. Przeciętna piana. W zapachu mieszanka Belgii i USA dała barwną i zmienną eksplozję owoców: są cytrusy, mango, morele, nektarynki, mandarynki, dopiero w tle jakieś fenolowe przyprawy. Zmienny, bardzo ładny. W smaku nieco tradycyjniej, choć dalej sporo jest USA, zarówno w cytrusowych wstawkach, jak i chyba ciut ponadprogramowej goryczce. Trzon jest jednak belgijski, lekko fenolowy, alkoholowy w ten fajny belgijski sposób, suchy. Fajne piwo, choć grzeczne grzeczne i dalekie od splendoru klasyków. Odrobinę za dużo gazu.






Westvleteren Blond to to może nie jest, ale szacun za bardzo udane podejście do Belgii, nawet jeśli Bim-Bom to raczej przygoda na fajny raz niż piwo do długiego zapamiętania.


7.0/10

Komentarze