Pinta: Bim-Bom
Pintę kocham za wiele, ale akurat nie za Belgię, od której pionierzy polskiego rzemiosła stronią - być może słusznie. Viva la Wita była jeszcze w swoim czasie czymś wyjątkowym, ale wyższa szkoła belgijskiej jazdy niż witbier to dla Pinty póki co obce tereny. Wyjściem poza strefę komfortu jest Bim-Bom, mało popularny klasztorny single chmielony w nowofalowy sposób.
Westvleteren Blond to to może nie jest, ale szacun za bardzo udane podejście do Belgii, nawet jeśli Bim-Bom to raczej przygoda na fajny raz niż piwo do długiego zapamiętania.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz