Ludwig van Beethoven: Koncert skrzypcowy

1806 / wykonanie: Itzhak Perlman, Philharmonia Orchestra, Carlo Maria Giulini, 1981

Koncerty skrzypcowe w przypadku większości kompozytorów, zwłaszcza romantycznych, oznaczają dzieła dramatyczne, intensywne, widowiskowe, pełne dużych emocji, czasem wręcz pompatyczne. Paradoksalnie w swoim jedynym w pełni zachowanym koncercie skrzypcowym Beethoven objawił się w wersji lo-fi i downtempo. Jest to utwór łagodny, ciepły, prawie wyłącznie pogodny i zwłaszcza jak na tego kompozytora powolny i wyzuty z dramatyzmu (co nie znaczy, że wyzuty z mistrzowskiego, nieprzewidywalnego języka harmonicznego), momentami wręcz senny. Jest tu parę mocnych, Beethovenowskich uderzeń, ale są rzadko usiane pomiędzy połaciami spokojnie rozwijającej się muzyki, często o rozrzedzonej fakturze: mało tu orkiestrowego tłoku, często skrzypce grają bez orkiestry albo orkiestra bez skrzypiec. Można się w nim rozpłynąć, ale mimo pogodności i łagodności udało się kompozytorowi zachować w nim znaczną głębię emocjonalną. Szczególnie w drugiej części, niemal kołysankowej i pastoralnej, choć pierwsza - skonstruowana na swoistej klamrze z długim wstępem samej orkiestry i z długim, świetnym zakończeniem samych skrzypiec - jest najciekawsza i najbardziej złożona.


8.0/10

Komentarze