Ferdinand Hodler: "Dzień"
olej na płótnie / 1900 / Kunstmuseum, Berno
Obraz dziesięć lat późniejszy niż Noc tego samego malarza, niejako będący jego parą i jasnym odpowiednikiem, a jednak dużo słabszy. Choć kontynuowane są tu, a nawet intensyfikowane pewne podstawowe cechy tamtego dzieła - mocno horyzontalny układ, nierealne, jakby sztuczne ciała ludzkie, ekstrawagancja secesyjnych krzywizn, antyiluzjonistyczne spłaszczenie głębi, odrealnienie, intensywne operacje na symetrii i jej łamaniu - to coś dużo słabiej gra w samym rdzeniu, w atmosferze obrazu. Rysunek, kompozycja są bardzo dobre, ale chromatyka dla mnie jest wręcz odstręczająca, krzykliwa, a jednocześnie trochę bezpłciowa. Na pierwszy rzut oka obraz pociąga, rzuca się w oczy, urzeka wybujałością i symbolizmem form, ale po paru minutach okazuje się, że niewiele od siebie już dodał: przyjemność z niego jest niemała, ale i niedługa. Z Nocą jest tymczasem mniej więcej na odwrót: na pierwszy rzut oka obraz jak obraz, może trochę ekscentryczny, a po czasie ogarnia atmosferą.
Komentarze
Prześlij komentarz