Girolamo Savoldo: "Święty Mateusz z Aniołem"
olej na płótnie / 1530-1535 / Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork
Raz jeszcze mało znany dziś malarz Savoldo zdumiewa mnie swoim nokturnem. Święty Mateusz nie ma może tyle formalnego splendoru co Maria Magdalena i nie ma przewrotnej głębi tamtego płótna, ale klimatu chyba nawet więcej, a daleko posunięte chiaroscuro pozwala łatwo zrozumieć, czemu inspirował się nim sam Caravaggio.
Podstawowym budulcem sceny jest mrok, na którym rozciągają się trzy wyspy światła: przede wszystkim rozświetlony świeczką pierwszy plan. Drobny płomień tworzy spektakularne efekty świetlne na draperiach szat oraz twarzach ewangelisty i anioła, połączonych bezgłośnym, mistycznym porozumieniem. Oryginalny zabieg podwójnego pogłębienia przestrzeni - po prawej stronie grupą osób przy ogniu i po lewej małym fragmentem nocnego miasta rozświetlonego przez księżyc - jeszcze uwydatnia misteryjny, mistyczny i intymny charakter głównej sceny, odciętej od żyjącego profanicznego świata gęstą ciemnością tajemnicy. W porównaniu z arcydziełami Caravaggia obraz całkowicie wymięka z punktu widzenia techniki - są zresztą trochę inne, ten czysto wenecki z ducha, zawierzający wszystko chromatyce, podczas gdy obrazy Caravaggia operują również znakomitym rysunkiem. Ale nokturnowa atmosfera nie gorsza.
Komentarze
Prześlij komentarz