Willem de Kooning: "Kobieta I"
olej na płótnie / 1952 / Museum of Modern Art, Nowy Jork
Jedne z najbardziej znanych obrazów jednego z najbardziej znanych abstrakcyjnych ekspresjonistów nie jest abstrakcją, lecz roztapiającą się w niej figuracją. De Kooning to niby przykładny, ale zarazem wyjątkowy reprezentant nurtu i ta wyjątkowość jest chyba niezłą paralelą jego holendersko-amerykańskiej tożsamości narodowej. Agresywna, nowojorska nawałnica arbitralnych barw i prawie całkiem abstrakcyjnych form napotyka tu holenderską z ducha skłonność do uporządkowania, kompozycji, zamysłu. Ekspresjonizm ekspresyjny, krzykliwy, brutalny, ale nie dziki, lecz wyrachowany. W jednej ze słynnych kobiet de Kooninga widać to przede wszystkim w samym pozostaniu jedną nogą (lub jedną czwartą jednej nogi) na terytorium malarstwa figuratywnego. Malarz dokonał brutalnej redukcji postaci kobiecej, sprowadzając ją do zdeformowanej twarzy i kilku kluczowych, zdecydowanych linii, jakby chciał obedrzeć temat nie tyle z fizycznej, co z duchowej powłoki zewnętrznej. Wyniki redukcji są raczej mrocznawe, jakby de Kooning był jednym z tych licznych artystów, którzy w kobietach widzieli przede wszystkim coś niepokojącego, brutalnego i zwierzęcego. Ale również użycie koloru to zupełnie co innego niż standardowy Pollock czy Twombly: czuć w nim nieprzypadkowość mimo pozornie wybitnego chaosu: coś między prawdziwie abstrakcyjnym podejściem do koloru a fowizmem. Dobry obraz - ekspresyjny w mocno odmienny sposób od większości dzieł z nurtu.
Komentarze
Prześlij komentarz