Tsingtao: Stout

Brown Porter / 4,5% / 12 blg

Największy browar Chińskiej Republiki Ludowej to jeden z najgorszych na świecie, z jakimi miałem styczność. Trzy na trzy piwa tego molocha były od fatalnych do obrzydliwych. Mimo wszystko mając okazję bez ruszania się z domu spróbować takiej ekstrawagancji jak chiński stout, głupio byłoby z niej nie skorzystać. Wprost umieram z ciekawości, czy ciemne piwa w Tsingtao mają choć cząsteczkę czegoś smacznego.


Nawet ładna jak na koncern puszka w barwach czerni i złota. Piwo jest ciemnorubinowe do jasnobrązowego, bardziej jak brown porter niż jak stout, ale całkiem ładne - piana przyzwoicie obfita, ale kiepskiej jakości i szybko się redukuje. W zapachu da się wyczuć odrobinę palonego słodu, poza tym pachnie bardziej jak bursztynowy lager: karmel, owoce, alkohol; bez tragedii, choć nie jest to nic pięknego. W smaku to już... pół-porter, pół-ciemny lager: karmelowy, leciutko palony, minimalnie kawowy, nawet lekko orzechowy. Gdyby nie niesubtelna słodycz, trochę kartonowa goryczka i nieprzyjemny sztuczny posmak na finiszu, byłoby to piwo... cholera, niezłe, nawet jeśli nie mające ze stoutem prawie nic wspólnego, trochę przegazowane i nienadzwyczajne. Z tymi wadami wciąż nie jest jednak jawnie złe, jest dość słabe, ale zupełnie zdatne do wypicia. Powiedziałbym nawet, że bardzo pijalne.




Ogromne pozytywne zaskoczenie - to się da pić i nie jest to specjalnie trudne, choć jakiejś wielkiej potrzeby tego też nie mam.


5.0/10

Komentarze