Bernardo Cavallino: "Niepokalana"

olej na płótnie / 1647 / Pinacoteca di Brera, Mediolan

W notkach biograficznych na temat Cavallina panuje pewien wspólny wektor co do charakterystyki jego twórczości: że jest ona pełna atmosfery. Różne źródła rozmaicie tę atmosferę nazywają i różne wskazują jej pochodzenia (choć często przewija się wzmianka o panowaniu nad światłocieniem): liryczna, baśniowa, subtelna, zmysłowa, w każdym razie jakaś. A na płótnie z Brery ta nieskonkretyzowana cecha twórczości Neapolitańczyka eksploduje jak na żadnym innym jego dziele - liryzm wzrasta tu do rozmiarów odrealnionych, baśniowość do onirycznych.

Zagrało światło, lecz nie tylko i nie jako najprościej rozumiane chiaroscuro. Majestatycznie dziewczęca postać Marii jest tutaj podparta efektownymi efektami świetlnymi, jakby wraz z nią kroczyła burza z błyskawicami. Tajemnicze brązowe tło, jakby gęste chmury, przeszyte na skos rozświetlonymi smugami, w połączeniu z intensywnym modelunkiem światłocieniowym na szatach i twarzy głównej bohaterki oraz trzymającego kwiaty putta, odgiętego w tył, jakby rażonego błyskawicami splendoru niepokalanej dziewicy. Ważna jest też stonowana kolorystyka obrazu, poza postacią Marii niemal monochromatycznego, dzięki której mieniący się wieloma stopniami błękitu element szaty eksploduje i przyciąga większą uwagę niż przy bogatszym kolorystycznie tle.


Odchodząc od atmosfery, na uwagę zasługuje też specyficzne podejście do tematu i specyficzne odmalowanie Matki Boskiej jako młodej, pod pewnymi względami zwyczajnej dziewczyny. Na jej twarzy miesza się niewinność i czystość z niemal złowieszczą dziewczęcą intuicją, tajemniczą powagą, elementem może nie minorowym, ale mającym coś wspólnego z grozą i wyższością. Jakby niebiańska przeciwwaga dla femmes fatales: o innym kierunku, ale nie mniejszej sile przyłożenia.

Może nawet ta atmosfera jest zbyt intensywna, a raczej zbyt bezpośrednia. Mały zachwyt przeżyłem tym płótnem dosłownie sekundy po jego zobaczeniu, ale już kilkanaście minut później bardziej jego wydźwięk rozumiałem niż odczuwałem. Póki co muszę zaszufladkować Cavallina jako jeszcze jednego Włocha, który tworzył bardzo dobre obrazy, ale nie miał pierwiastka wielkiego malarstwa.


7.0/10

Komentarze