Hoya de Cadenas: Reserva Privada 2012

2012 / Hiszpania / Valencia / 85% Tempranillo, 15% Cabernet Sauvignon / 12,5% alk.

Valencia jest na tyle mało popularnym regionem winiarskim, że w moim obszernym atlasie win nie ma o nim ani słowa, a w jeszcze obszerniejszej książce o winie André Dominé jest tylko kilka zdań, w dodatku niezbyt przychylnych, przedstawiających ten obszar jako dominację win masowych, niedostatki jakości i zagłębie win szybko tracących swój blask. Pewnie nigdy bym się nie napił wina z tego regionu, bo nikt by mi go nie polecił, ale złożyło się tak, że ktoś mi je przywiózł, więc z przyjemnością sprawdzę, czy Valencia nie ma aby czegoś wartościowego do zaoferowania.


Zapowiada się akurat całkiem, całkiem - Hoya de Cadenas to winnica o ponad 130-letniej historii, prowadzona przez jedną rodzinę od samego początku (obecnie czwarte pokolenie). Wino, które mam przed sobą, to jej największa duma, zaś rocznik 2012 to mój ulubiony póki co rocznik mojej własnej historii. Winogrona na to wino były zbierane w ostatnich dwóch tygodniach września tamtego roku, kiedy ja przeżywałem jedne z bardziej ekscytujących chwil swojego życia. Wino dojrzewało w beczkach z amerykańskiego dębu przez kolejne 14 miesięcy, również dla mnie bardzo przyjemnych i pięknych. Wolałbym, żeby rzekomo najlepsze Tempranillo z okolic Valencii, wsparte przez Cabernet Sauvignon, nie zawiodło oczekiwań, które właśnie sobie wytworzyłem.



Rubinowe, przejrzyste, bardzo ładne. Aromat jest bardzo intensywny i nawet przyzwoicie złożony: bomba owocowa przede wszystkim spod znaku wiśni, w mniejszym stopniu malin, ale też trochę pieprzu, drewna, innych przypraw i okolice tytoniu - bardzo ładny, . W smaku jest już prościej i nieco mniej udanie: jest ciut wodniste, wiśniowe i tytoniowe, lekko skórzaste, średnio-mocno cierpkie, w sumie to dość intensywne, tylko że trochę krótkie; fajnie z cierpkością współgra bardzo delikatna nuta słodyczy, fajnie ta przystępna owocowość krzyżuje się z tytoniem. Smakuje coraz bardziej z każdym łykiem, a jego lekka płaskość robi się bardziej odczuwalna jako pijalność.


Bardzo fajne wino, ale jeśli to są wyżyny regionu, to zaczynam szybko rozumieć André Dominé. Na świecie jest tyle bardziej znamienitych regionów winiarskich, że do win Valencii wrócę już chyba tylko wtedy, gdy odwiedzę te okolice we własnej osobie.


7.0/10

Komentarze