Gregorio De Ferrari: "Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny"

olej na płótnie / ok. 1700 / Prado, Madryt

Genueńczyk De Ferrari zapisał się na kartach historii sztuki przede wszystkim swoimi freskami sufitowymi na sklepieniach genueńskich kościołów i pałaców - ja jednak nie umiem postawić tych niezłych malunków obok, a co dopiero ponad znakomitym płótnem z Prado. De Ferrari wykorzystał w nim po części swoje freskowe osiągnięcia - lekkość, powietrzność, lewitacyjność postaci - jednak w przeciwieństwie do fresków nie są tu te walory sednem dzieła, lecz jedynie środkiem do celu.

"Wniebowzięcie..." z przełomu XVII i XVIII wieku jest syntezą osiągnięć dojrzałego manieryzmu (wymyślność, finezja, serpentynowatość figur) i baroku (bombastyczna religijność, odrealniony klimat uzyskany przez światło i kolorystykę), która poprowadziła do powstania obrazu plastycznie hipnotyzującego, a w wymowie spektakularnego przy jednocześnie rozsądnej dawce subtelności. Jest tutaj tak wiele eksplicytnych jakości, że trudno przyjąć jakąś sensowną strategię pisania o tym obrazie - jakże bowiem rozsądzić, co jest ważniejsze od czego, co jest wsparciem dla czego, a nie na odwrót.

Co najmniej dwie jakości idą moim zdaniem w parze i nie umiem jednej postawić nad drugą, zwłaszcza że jedna tu bez drugiej miałaby problemy z zaistnieniem; nie wiem też, która pierwsza eksplodowała w moich oczach. Chronologicznie można zacząć od nieskończonych manierystycznych serpentyn, krzywizn, zawijasów i falowań, które opanowały płótno i nadały mu taneczno-powietrznej dynamiki. Obecne są już w ogóle kompozycji i figurach poszczególnych postaci, ale kluczowe chyba w szczegółach - w draperiach szat pełnych wyjątkowo miękkich zagięć, w pofalowanych stopach, kartkach papieru, kształcie grobu, w kłębowiskach chmur, obrysach postaci. Nie są one aż takie radykalne jak choćby u El Greca, ale są bardzo gęsto usiane, a jednocześnie w jakiś sposób zbalansowane.


Druga sprawa to ciepła i bogata kolorystyka, konfrontująca monochromatyczne, klimatyczne królestwo brązów i beżów z całą paradą soczystych, wyrazistych barw i w pewnym stopniu operująca poprzez tę konfrontację atmosferą dzieła. Obraz jest wyraźnie podzielony na dwa poziomy, ziemski i niebiański, tłum starców w ekstazie w obliczu cudu oraz Matka Boska unosząca się ku niebu z aniołami. Ten pierwszy jest ciemny i ożywiany wyrazistymi kolorami: błękitem, żółtą, czerwienią, zielenią, również różowawą szatą jednego z aniołów, zahaczającą o ziemską strefę. Spoglądanie na te barwy jest czystą, bezpośrednią przyjemnością. Sfera niebiańska jest bardziej stonowana, nie licząc soczystego ciemnego błękitu prześwitującego nieba niemal monochromatyczna, ożywiona intensywnym światłem rzuconym na główną bohaterkę. Jednocześnie cały obraz jest skąpany w poświacie gorącego brązu, co buduje żarliwie religijny wydźwięk, oraz przepełniony gwałtownymi efektami światłocieniowymi, które podbijają jeszcze dynamiczny i gwałtowny charakter dzieła.

Pochwalić trzeba też samą kompozycję, w barokowy sposób intensywną i złożoną, gęstą i tłoczną. W pozornym chaosie pozwalają się odnaleźć dwie wyraźne linie proste: dzieląca obraz na górną i dolną połowę oraz przekątna połowy górnej, na której De Ferrari umieścił Maryję i aniołów. Pozy ludzi są pełne burzliwych emocji, dramatyzmu wręcz, napięte i nerwowe (zwłaszcza świetna poza starca w błękitnej szacie, łącząca ekstazę z przerażeniem) - pozy aniołów, a zwłaszcza samej Maryi, gładkie i pełne emocji równie intensywnych, co czystych i dostojnych. Wszystkie niemal twarze są skierowane na Matkę Boską, co w połączeniu z silnym jej rozświetleniem stawia ją w centrum obrazu, mimo że geometrycznie jest od niego mocno przesunięta.

Oto moje dociekania, dlaczego tak hipnotyzuje mnie i taką natychmiastową przyjemność sprawia mi ten obraz, gdy tylko, choćby na sekundę, rzucę na niego okiem. Nie są w stanie wyjaśnić tego do końca - choć dzieło z De Ferrariego jest w sumie bardzo treściwe, to przemawia do mnie szybko, bezpośrednio estetycznie i w pewnym stopniu ciężko uchwytnie.


8.0/10

Komentarze