Fernand Khnopff: "Słuchając Schumanna"
Większość obrazów Khnopffa bardzo umiarkowanie do mnie trafia, wydają mi się nieprzyjemnie niezdecydowane, zatrzymane na jakimś trochę mdłym postoju na bocznej drodze pomiędzy realizmem a spektakularnym symbolizmem Klimta, który miał się Belgiem rzekomo częściowo inspirować. Ta dość wczesna praca bardzo mi się natomiast podoba, mimo że również jest w rozkroku i ma bardzo wiele wspólnego z niezdecydowaniem, czyni to jednak świadomie i to celebruje. Jak wiadomo, jedną z najgłębszych istot malarstwa iluzjonistycznego (i w ogóle figuratywnego) jest, mówiąc w skrócie i na szybko, przedstawianie rzeczy istniejących lub możliwych w ten sposób, by wydobywać z nich więcej, niż dałoby się po nich zobaczyć w naturze; docieranie do niewidzialnego przez subiektywne interpretacje widzialnego. Obraz Khnopffa z Brukseli jest tej istoty wybitnie silną egzemplifikacją, tak silną, że powyższe ujęcie stanowi wręcz tutaj nie tylko program formalny, ale staje się wręcz meta-tematem obrazu.
W zasadzie to wszystko; nie jest to dzieło nieskończonego piękna i kunsztu, właściwie jestem skłonny przypuszczać, że z technicznego punktu widzenia mógł je namalować malarz względnie przeciętny (choć niewykluczone, że plotę), natomiast wymyślone jest świetnie i bez zarzutu zrealizowane.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz