Oskar Kokoschka: "Błędny rycerz"
olej na płótnie / 1915 / Solomon R. Guggenheim Museum, Nowy Jork
Z mojej perspektywy to chyba najlepszy obraz Kokoschki, chyba najlepszy hołd dla Van Gogha w historii i mniej więcej podium dzieł "klasycznego" ekspresjonizmu - sporo. Nie cały dorobek Austriaka mnie przekonuje, nie każdy aspekt jego twórczości i rysu biograficznego, ale tym obrazem dołączył do wielkich malarzy. To jedyne w swoim rodzaju płótno o paraliżująco gęstej, choć wciąż bardzo lirycznej atmosferze.
W przedziwny sposób jak na obraz tak emocjonalny historia zaczyna się od podstawowych jakości formalnych: kolorystyki, techniki pędzla, kompozycji. Najbardziej zdobywa mnie mimo wszystko ta pierwsza. Kokoschka osiągnął tu dziwny efekt: obraz zdaje się mieć coś z monochromatyzmu - prawie cały utrzymany jest w toksycznych, fosforyzujących zieleniach i błękitach - ale zarazem daje wrażenie potężnej barwności, wręcz migotliwości. Paleta jest bardzo mroczna, nieprzyjazna, niepokojąca, ale i jaskrawa, pociągająca, mieniąca się. Dziś możemy powiedzieć wprost - narkotyczna. Bynajmniej nie jest całkowicie arbitralna, ma sporą dozę realizmu po przejściach, ale tworzy własny świat. To niemal niedoścignione arcydzieło ekspresjonizmu - potężny efekt, a wciąż spora subtelność.
Efektu nie przyniosłaby jednak sama kolorystyka bez nerwowej, drobiazgowej techniki Kokoschki, tworzącego obraz z niestabilnych, krótkich, pofalowanych ruchach pędzla, które to narkotyczne wrażenie migotliwości i odrealnienia mocno potęgują. Płótno jest niesamowicie zagęszczone, przypomina toksyczny, ani jednorodny, ani w pełni niejednorodny roztwór. Tu również paradoks: całość tchnie chaosem, ale jest to chaos bardzo precyzyjnie usnuty przez twórcę. Istotnym elementem jest też horyzontalna kompozycja, która w tym konkretnym przypadku skutkuje nieco klaustrofobicznym naelektryzowaniem - główna postać zdaje się wzięta w potrzask przez niebo i ziemię
Te przyziemnie ujęte cechy obrazu doprowadziły do efektu zupełnie od ziemi oderwanego. Błędnego rycerza można rozmaicie odczytać: jako postać pogrążoną w koszmarnej wizji, wykrzywioną i sparaliżowaną egzystencjalnym lękiem, odurzoną lub po prostu pochłoniętą przez rozmyślania o smutkach i niepokojach swojego życia, w których mieszają się niespełnione marzenia. Falują tu poszczególne maźnięcia, faluje i cała postać rycerza, wykrzywiając nogi, ręce, nawet palce. Wszystko, co widać, włącznie ze zbroją i twarzą rycerza, nie istnieje - jest lirycznym odpowiednikiem tego, co dzieje się w jego głowie. Kokoschce udało się opuścić rzeczywistość w bardzo spektakularny sposób. Piękne.
Komentarze
Prześlij komentarz