Style piwa: Imperial Porter
Sedno stylu
Porter imperialny jest stosunkowo wąską podkategorią świata ciemnych i mocnych piw, stojąc ramię w ramię z dużo bardziej rozpowszechnionym i starszym stoutem imperialnym. Jest piwem bardzo mocnym - częściej przekracza 10% alkoholu, niż schodzi poniżej tej wartości - i o bardzo ciemnym zasypie słodowym. Większość swojego charakteru buduje właśnie na słodzie, marginalizując rolę chmielu i drożdży.
Do tej pory wszystko to można powiedzieć również o Imperial Stoutach. Imperial Porter jest co do zasady ich nieco mniej czarną, mniej paloną wersją. Jak Imperial Stout jest krańcowym wcieleniem lekkich stoutów - piw mimo lekkości już całkowicie czarnych i bardzo mocno palonych, z dużą ilością palonego, niesłodowanego jęczmienia w zasypie - tak Imperial Porter można nazwać krańcowym wcieleniem lekkich porterów, zwłaszcza Brown Porterów. Nie powinien być w stu procentach czarny, raczej mocno ciemnobrązowy, powinien bardziej bazować na ciemnych słodach, zwłaszcza czekoladowych, niż na palonym jęczmieniu. O ile fundamentem stoutów imperialnych są nuty palone i kawowe, tak porterów imperialnych - czekoladowe, a nawet orzechowe czy suszonych owoców. O ile stouty imperialne w swojej ortodoksyjnej wersji powinny być też goryczkowe i przytłaczające, o tyle portery imperialne - raczej hamować rolę chmielu i wykazywać się pewnym zmiękczeniem.
Od porterów bałtyckich, nawet tych bardzo mocnych, nazywanych imperialnymi porterami bałtyckimi, Imperial Porter powinien odróżniać się górną fermentacją zamiast dolnej, a co za tym idzie profilem mniej czysto-lagerowym, a bliższym właśnie nieokiełznanemu profilowi stoutu imperialnego. Kluczowym wyznacznikiem nie są jednak moim zdaniem użyte drożdże, a właśnie charakter: porter bałtycki, imperialny czy nie, nie powinien się zanadto zbliżać do stoutu imperialnego, powinien być ciągle wyraźnie "bałtykiem". Jeśli to robi, to nawet mimo drożdży dolnej fermentacji staje się po prostu porterem imperialnym.
Taki jest doskonały model teoretyczny - w praktyce wiele piw, które browary określają porterami imperialnymi, nieszczególnie da się odróżnić od stoutów imperialnych. Są piwa określane porterami imperialnymi, które są bardziej stoutowe, palone i po bandzie niż wiele RISów. Jest jednak wiele takich, gdzie różnica - choć nawet subtelna - jest ewidentna.
Portery imperialne chyba nawet częściej niż stouty imperialne są okraszane dodatkami niepiwowarskimi, zwykle cukierniczymi - wanilią, syropem klonowym, cynamonem, kakao i innymi. Bardzo często są też starzone w beczkach.
Miejsce i czas
Imperial Porter to dość świeża kategoria, która wykształciła się z fantazji współczesnych piwowarów rzemieślniczych. Za jej ojczyznę można uznać Stany Zjednoczone, a za początki okolice przełomu XX i XXI wieku. Po prostu stopniowo coraz więcej piwowarów zaczęło posługiwać się takim określeniem, chcąc podkreślić, że dane piwo nie będzie tak czarne i mroczne jak stouty imperialne. Trend się rozpowszechnił i portery imperialne są dość powszechne również w Europie, choć wciąż nieporównanie chętniej browary sięgają po określenie stoutu imperialnego. W Polsce ten styl nie jest przesadnie popularny: browary warzą znacznie więcej imperialnych porterów bałtyckich, czyli trochę mocniejszych niż standardowo porterów bałtyckich.
Przegląd
Przegląd wyszedł bardzo obszerny: objął 20 piw, w tym 6 "archiwalnych", wyjętych z mojej piwnicy po kilku latach od zakupu, a 19 różnych - bo jedno powtarza się w wersji świeżej i archiwalnej. Reprezentacja pięciu krajów, a w pewnym sensie nawet dziewięciu: 3 piwa z Estonii, 1 z Holandii, 7 z Polski (w tym dwa w kooperacji z browarami z Brazylii i Kanady), 7 z USA oraz dwa z duńskiego Mikkellera, ale uwarzone w browarach w Belgii i Hiszpanii. Aż 15 piw to piwa leżakowane w beczkach po innych alkoholach; około połowa to piwa z dodatkami niepiwowarskimi, a połowa - czyste.
1. Mikkeler (Dania): Brian Bourbon BA
12,3%
UT: 4.48
Piwo stworzone jednorazowo przez legendarnego Mikkellera - "browar wędrowny", założony w 2006 roku w Kopenhadze przez nauczyciela Mikkela Bjergsø i dziennikarza Kristiana Klarupa Kellera, który wywarł gigantyczny wpływ na europejskie piwowarstwo rzemieślnicze. Obecnie posiada już kilka małych własnych warzelni, za "moich czasów", czasów popularności Mikkelera w Polsce, warzył kontraktowo w innych. Głównie w Belgii, ale akurat to piwo wyjątkowo powstało w Cervesa de Montseny w Barcelonie. Był to chyba symboliczny ruch, bo jest to zarazem hołd dla Briana Nielsena, duńskiego boksera wagi ciężkiej, brązowego medalisty olimpijskiego z igrzysk w Barcelonie właśnie. Wcale nie zapamiętałem tego piwa wybitnie jak na Mikkellera, ale okazuje się, że na Untappd jest praktycznie czwartym najlepiej ocenionym z ponad tysiąca piw tego browaru. Kupiłem je w 2016 roku, na rynek weszło w 2015. W składzie poza standardowymi rzeczami również ciemny cukier.
Nieprzejrzyście czarne; piana nie najgorsza, ale dość szybko się redukuje do pierścienia. Ciągle bardzo atrakcyjny zapach - najpierw idzie bardzo mocno palony słód, taki przepalony, ogniowy, prawie wędzony; za nim uaktywniają się słodkie nuty czekoladowe, ciastowe, takie jak najbardziej porterowe; jako wisienka na torcie jest beczka po bourbonie o mocno waniliowym profilu. W smaku jest jeszcze lepiej - czuć takie minimalne spłycenie i spłaszczenie, ale naprawdę niewielkie. Poza tym przypuszcza piękny, słodko-gorzki atak słodko-gorzkiej czekolady, okraszonej nutami waniliowej beczki nawet z kokosowymi wtrąceniami; ma ciągle dość potężny finisz. Z ogrzaniem dopiero pojawia się delikatne utlenienie w postaci suszonych owoców. Jak na 10-letnie piwo jest po prostu genialne, a i w ogólnej kategorii ociera się o wybitność.
8.5/10
2. Mikkeler (Dania): Fra Til Via 2012
8%
UT: 3.81
Jeszcze starsze piwo z Mikkellera. Również kupiłem je w 2016, ale jest z 2012 roku; data ważności minęła 7 lat temu. Zakwalifikowałem je jako porter imperialny z braku lepszej klasyfikacji, nie jest klasycznym piwem w tym stylu: Mikkeller określał je czasem jako Christmas Porter, czasem jako Holiday Ale. Ta konkretna wersja Fra Til Via - najpopularniejsza - leżakowała w beczkach po koniaku. Było to chyba pierwsze piwo z beczek po koniaku, jakie piłem w życiu; degustowałem je w bardzo dobrym nastroju w ostatnich dniach 2014 roku. Nie spodziewałem się za wiele po piwie 13-letnim o zaledwie 8% alkoholu, ale kto wie. W składzie są przyprawy, z tego co pamiętam były to przyprawy typowo świąteczne, korzenne. To piwo, jak prawie wszystkie z Mikkellera, jakie piłem, powstało w De Proef Brouwerij w Belgii.
Czarne, nieprzejrzyste, z przepiękną (po tylu latach!), gęstą pianą w kolorze cukru muscovado. Zapach jest zadziwiająco przyjemny i intensywny: dalej bardzo mocno wyczuwalne są przyprawy, w których przoduje chyba cynamon, w każdym razie są zdecydowanie korzenne; za cynamonem idzie palone ziarno, czekolada i kwaskowe, suszone owoce. Nuty utlenienia są wybitnie subtelne; jeśli pojawia się jakaś poważniejsza oznaka starości, to są to delikatnie flandersowe akcenty, bo te owoce są tak już poważnie kwaskowe. Ale to naprawdę znakomity zapach. W smaku nieco gorzej się zachowało; czuć, że straciło sporo pełni, czuć też, że poszło w nieco kwaśną stronę, choć stosunkowo delikatnie. Tu utlenienie jest już wyraźniejsze. Dalej czuć trochę beczki, choć takiej bardziej po prostu drewnianej niż koniakowej, zaskakująco spora jest wciąż goryczka o palonym charakterze (dokładnie taka była ponad 10 lat temu!), ocalało nie tak mało palonej, gorzko-czekoladowej słodowości. Jak na zaledwie 8% i 13 lat efekt jest absolutnie wybitny; bez "jak na" jest to po prostu dobre, nawet bardzo piwo, ale trochę zbyt już spłaszczone, żebym chciał wypić całe.
7.5/10
3. Põhjala (Estonia): Kamin
11%
UT: 4.15
Põhjala to najstarszy, najbardziej legendarny i popularny oraz przypuszczalnie najlepszy estoński browar rzemieślniczy. Powstał w 2012 roku jako browar kontraktowy, a już w 2014 otworzył własną warzelnię w Tallinie. W porterach imperialnych wręcz się specjalizuje. Ten leżakował w aż trzech różnych typach beczek - po destylacie winogronowym, destylacie słodowym i po winie wzmacnianym, a konkretnie po koniaku, torfowej szkockiej whisky z wyspy Islay oraz sherry. Z taką kombinacją jeszcze się nie spotkałem. Pojawił się na rynku w 2022 roku, ale nie wiem, czy jednorazowo i to ta sama butelka, czy świeża wersja: raczej to pierwsze.
Czarne, ale z wyraźnymi ciemnobrązowymi błyskami; zachowała się naprawdę przyzwoita piana. Bardzo złożony, wielowarstwowy aromat: na wierzchu jest barwnie i przymilnie, są suszone, słodkawe owoce, czekolada, przyjemne nuty odbeczkowe, a spod spodu wyłania się mroczny torf. W smaku również opowiada długą i skomplikowaną historię, od miękkiej eksplozji suszonych owoców i czekolady, przez mocne ukłucie torfem, aż po znakomity finisz powracający do słodszych klimatów, ale z popiołowym zakończeniem. Słodkawe, kwaskowe, lekko goryczkowe. Klasa.
8.5/10
4. Põhjala (Estonia): More Than Amber
Cognac BA
13%
UT: 4.23
Mocniejszy porter z Põhjali, tym razem tylko z beczek po koniaku, w których spędził dwa lata. Na rynek wskoczył w 2024 (prawdopodobnie jednorazowo).
Zdecydowanie nie czarne: brązowe, może ciemnobrązowe. Symboliczna piana. Bardzo interesujący i nietypowy aromat, w którym mocno przejawia się beczka po owocowym destylacie (nie zgadłbym, że to koniak - prędzej szedłbym w calvados), również w postaci nut drzewnych. Porter - orzechowo-czekoladowo-ciastkowy - również jest obecny, ale trochę zepchnięty na tło, przyjemnie się wkomponowuje. W smaku przechodzi interesującą podróż. Otwarcie jest bardzo beczkowo-destylatowe, znów mam skojarzenia mocniejsze z calvadosem niż z koniakiem, ale zdecydowanie chodzi tu o owocowy destylat. Od przełknięcia zaczyna się jednak napór porteru, subtelnego acz zdecydowanego, pełnego właśnie tych nut orzechowych, czekoladowych, ciastowych. W sumie daje to bardzo atrakcyjne i kompleksowe połączenie. Może piwo jest minimalnie za mało intensywne i zbyt eteryczne jak na 13%, ale to dopracowana i kompleksowa kompozycja.
8.5/10
5. Pühaste Brewery (Estonia): Silentium Cognac & Bourbon BA
+ kokos, fudge
13%
UT: 4.34
Pühaste, drugi z dwóch najważniejszych estońskich rzemieślników, powstał w mieście Tartu w 2016 roku; również uwielbia ciemne, mocne piwa z beczek. Ten porter leżakował w beczkach po koniaku i bourbonie z dodatkiem kokosa i fudges (cukierków amerykańskich, podobnych do krówek). Na rynku od 2024 roku.
Czarne, z niezłą pianą. Totalnie cukierniczy, zdominowany przez dodatki aromat kokosa, marcepana, czekolady i cukierków - ładny, choć jednowymiarowy. W smaku nie za wiele za tym idzie, brakuje głębi, jest dość wytrawnie, trochę popiołowo; i trochę pustawo jak na 13%. Pozytywne piwo, ale za dużo dodatków, za mało bazy, beczki przytłoczone dodatkami. Rozczarowujące.
6.5/10
6. Brouwerij Kees (Niderlandy): Export Porter 1750
UT: 3.85
do 03.2026
Jedyne w przeglądzie świeże piwo, które jest porterem imperialnym w czystej formie - bez żadnych dodatków, bez leżakowania w beczce. Brouwerij Kees, browar założony w stolicy Zelandii, Middelburgu, w 2015 roku, warzy je praktycznie od samego początku istnienia. Ma aż 108 IBU.
Czarne, nieprzejrzyste; świetna piana, gęsta, ciemna i trwała. Intensywny i esencjonalny aromat, bardzo mocno skoncetrowany na pięknym, bezpośrednim, palonym ziarnie, które przechodzi trochę w kawę, bardzo mocno prażone orzechy i gorzkie kakao. Pojawiają się też nieco słodsze nuty ciemnego, czekoladowego ciasta, nasączonego rumem - ale generalnie nie ma to nic wspólnego z deserowością w stylu pastry. Jest pięknie. I w smaku również: bardzo intensywne, bezbłędne, bezkompromisowe piwo, w którym słód daje na całego, jest bardzo dużo paloności, trochę kawy, sporo gorzkiej czekolady; jest pełnia, słodycz, ale całkowicie kontrolowana i kontrowana wysoką goryczką, która zatapia się w tej słodyczy. Alkohol ukryty jest praktycznie perfekcyjnie. Gęsty, aksamitny. Bezbłędny? Nie, jednak jest jeden błąd - to raczej stout imperialny niż porter, aczkolwiek da się go jakoś tam bronić również jako ten drugi. Kupiłem to piwo trochę na alibi, żeby było w przeglądzie jakieś bez beczki i bez dodatków, a okazało się bezdyskusyjnie świetne, ocierające się o wybitność.
8.5/10
7. Brokreacja & Browar Dukla (Polska): Imperialny Nafciarz Dukielski
10%
24 blg
UT: 3.95
do 17.01.2018
Dość słynna kooperacja dwóch dość starych polskich browarów rzemieślniczych. Brokreacja, w ogóle bardzo popularna, powstała w 2015 roku jako krakowski browar kontraktowy, a obecnie posiada własną warzelnię w nieodległym Zatorze. Dukla, która przez krótki czas cieszyła się też sporym zainteresowaniem, choć obecnie zeszła na daleki margines, warzy również od 2015 roku w mieście o tej samej nazwie, niedaleko Krosna. Nafciarz Dukielski pojawił się na rynku już w tym właśnie roku, ale wersja imperialna dopiero w 2017 (wtedy też kupiłem tę butelkę). Później występowała pod przeróżnymi postaciami i można tę serię nazwać największym osiągnięciem Brokreacji (Dukla szybko wycofała się z tej kooperacji i nafciarz dukielski został po prostu nafciarzem) - już od 5 lat jednak nie jest kontynuowana. Koncepcja bardzo interesująca - porter imperialny, ale z dużym udziałem słodu żytniego i jeszcze większym udziałem słodu whisky, wędzonego torfem; w dodatku w składzie są też płatki drewna kasztanowego. Uwarzone było w Szczyrzyckim Browarze Cystersów Gryf w Szczyrzycu, jako ze od początku był to projekt przede wszystkim Brokreacji, a nie miała ona wtedy jeszcze własnego browaru.
Czarne, może ciemnobrązowe po bokach, nieprzejrzyste. Praktycznie brak piany, tylko cieniutka obwódka. Torf przetrwał: występuje w aromacie dość zdecydowanie, w dość przymilnej jak na siebie odsłonie, bardziej ziemistej i dymnej niż asfaltowej czy aptecznej (choć przez moment poczułem przepiękny asfalt, jakby świeżo kładziony). Występuje też w towarzystwie słodszych nut, jakby suszono-owocowych albo nawet kwiatowych, co daje ciekawy kontrast. Szczypta czekolady i szczypta miodu z utlenienia. Ładnie. W smaku mocno spłycone, bardzo łagodne, za łagodne: nie dzieje się tu wiele poza torfem (już mniej intensywnym niż w zapachu). Dopiero na finiszu trochę fajnej czekolady wchodzi. Jest ok, nawet nieźle, ale jest to już piwo jedną nogą w grobie.
6.5/10
8. Browar Łańcut (Polska): Podbipięta
Woodford Reserve Bourbon BA
12%
27 blg
UT: 4.24
do 01.01.2028
Najlepiej oceniane ze wszystkich piw Browaru Łańcut, działającego od 2016 roku. Również słód żytni w składzie. Nie mam pewności, czy to nie imperialny porter bałtycki, tj. na drożdżach dolnej fermentacji, bo niektóre źródła tak twierdzą, ale sam browar pisze tylko po prostu o porterze imperialnym, więc włączyłem do przeglądu.
Nie czarne: ciemnobrązowe, z wyraźnymi prześwitami. Solidna jak na moc i beczkę piana. Zapach jest dość delikatny, subtelny i skrajnie nie stoutowy: nawet porterowy nie do końca. Ma sporo świeżości, kojarzącej mi się z jabłkami, lekko podsuszonymi; ma trochę beczki, ale takiej raczej drzewnej, świeżej, niż klasycznie bourbonowej. Suszone owoce, może jakieś rodzynki, nuty chlebowe, bardzo skromnie czekoladowe - to wszystko rozgrywa się raczej w tle. W smaku zaskakująco intensywne po tak delikatnym zapachu: totalnie nie stoutowe, porterowe i moim zdaniem porterowo-bałtyckie: dużo melanoidyny, ciemnego żytniego chleba, jakichś orzechów, może nawet toffi, suszonych skórek owoców. I beczki, która objawia się tu dość bezpośrednio, destylatowo, trochę agresywnie. Wchodzi moim zdaniem lekko w klimaty barleywine, nawet jak na porter ma mało klasycznych nut ciemnego słodu. Ma dość słodki profil, ale stonowany, nieprzesadzony. Nie do końca wiem, co myśleć: piwo dobre, oryginalne, ale trochę niezdecydowane, jakby nie wiedziało, czym chce być. I jak na tę moc to jednak jest za mało pełne i intensywne.
7.5/10
9. Pinta Barrel Brewing (Polska): Descent
12%
UT: 4.15
zabutelkowane w 2024 (do 01.03.2029)
Pinty i jej projektu Pinta Barrel Brewing nie trzeba chyba nikomu przedstawiać; moim zdaniem to nie tylko najstarszy współczesny browar rzemieślniczy w Polsce, ale i najlepszy. Regularnie warzy portery imperialne - na drożdżach dolnej fermentacji, ale moim zdaniem zbyt ciężkie i czarne, żeby dało się je nazywać bałtyckimi. Descent leżakował przez 20 miesięcy w beczkach po bourbonie Heaven Hill, ma w składzie między innymi wędzone słody jęczmienne i pszeniczne oraz słód żytni.
Nieprzejrzyście czarne, praktycznie bez piany. Mroczny, zachęcający aromat, w którym wędzonka - dość ogniskowa, popiołowa - dominuje, ale nie całkowicie, zostawia miejsce na suszoną śliwkę, gorzką czekoladę. Smak daje nieco mniej, niż zapach obiecuje: wędzonki jest mniej i słodu też jest jakby mniej, wkracza bardzo mocna beczka po bourbonie i moim zdaniem trochę zbyt bezpośrednia. Duża intensywność, ale nie do końca dobrze rozłożona. Momenty wielkie są, piwo wielkie nie jest.
7.0/10
10. Pinta Barrel Brewing (Polska): Immersion
+ suska sechlońska, cynamon cejloński, wanilia z Madagaskaru i Ugandy
11,5%
UT: 4.18
zabutelkowane w 2024 (do 01.10.2029)
Inny wędzony porter imperialny z Pinty - tym razem nie tylko wędzone słody (w zasypie słód ze wszystkich czterech podstawowych zbóż), ale też wędzona śliwka oraz cynamon i wanilia. Piłem już pierwszą edycję tego piwa, z 2022 roku, i była pyszna - odrobinę się jednak zmieniło, wtedy miało 13%. W beczce (po innym bourbonie niż wtedy) leżakowało 18-24 miesiące.
Czarne, może czarno-ciemnobrązowe, bez piany. Zdecydowany, choć nie miażdżąco intensywny aromat wędzonej śliwki z cynamonem i wanilią w gorzkiej czekoladzie, ewentualnie powideł z wędzonych śliwek przyprawionych cynamonem i wanilią; niezmiernie miły, choć przyprawy trochę za bardzo się rozpychają. W smaku to samo, tylko intensywniej. Beczka po bourbonie jest ładna, bardzo subtelna, może troszkę za subtelna. W wersji 13% smakowało mi trochę bardziej, ale to wciąż śliczna propozycja.
8.0/10
11. Pinta Barrel Brewing (Polska) & Third Moon Brewing Co. (Kanada): Superiority
+ ziarna kakaowca, syrop klonowy, cynamon
12%
UT: 4.2
zabutelkowane w 2024 (do 01.05.2029)
Jedna z nowszych propozycji PBB, przyprawiony na słodko porter z beczek po bourbonie i rumie (16 miesięcy). Słód jęczmienny i owsiany. Kooperacja z bardzo znanym kanadyjskim Third Moon.
Nieprzejrzyście czarne, z jakimiś resztkami piany. Aromat skrajnie przyprawowy, prym wiedzie w nim cynamon, ale wraz z nim pojawia się cała plejada różnych przypraw: chilli, kardamon, przyprawy korzenne, wanilia; kakaowa baza jest w tle. Rozkoszne w smaku, bardzo gęste, intensywne, naładowane przyprawami, ale nie tylko cynamonem, również tymi innymi, być może pochodnymi beczki po rumie, który to rum potrafi właśnie dawać mocno przyprawami; beczka po bourbonie nadaje mocy i charakteru; sama baza jest świetna, gęsta, intensywnie czekoladowa, pełna. Znakomite piwo, może trochę nadmiernie cynamonowe, ale przepyszne.
9.0/10
12. Pinta Barrel Brewing (Polska) & Spartacus Brewing (Brazylia): Unity
+ ziarna kakaowca, laski wanilii, owoce leśne
12%
UT: 4.12
zabutelkowane w 2024 (do 01.05.2029)
Wypuszczone równocześnie z Superiority; leżakowane 16 miesięcy w beczkach po bourbonie, czerwonym włoskim winie Amarone z regionu Veneto oraz białym słodkim winie Marsala z Sycylii. Słód jęczmienny i owsiany. Kooperacja ze Spartacus Brewing z Brazylii.
Czarne; piana praktycznie żadna, cienki pierścień prawie od razu znika do praktycznie zera. Bardzo intensywny, bardzo waniliowy i bardzo czekoladowy zapach, najbardziej chyba czekoladowy, trochę jak kakaowy puder, trochę jak ciasto czekoladowe srogo przyprawione wanilią. Wanilia miesza się odrobinę z kokosem, więc ciężko powiedzieć, na ile pochodzi z wanilii, a na ile z beczki po bourbonie. Jest dość ślicznie, ale ciut jednowymiarowo: inne beczki się nie udzielają, owoce leśne też nie. Ale w smaku robi się już dużo bardziej kompleksowo: owoce wkraczają w bardzo delikatny sposób, pojawia się kwasowość z beczki po czerwonym winie, rozkręca się w przyjemnie destylatowy sposób beczka po bourbonie, kakao w połączeniu z ciemnym słodem wchodzi w fazę turbo. Mimo wszystko wkład beczek po winie jest trochę zbyt subtelny, za mało odróżnia się to piwo od takich po prostu z beczek po bourbonie, ale tak czy inaczej jest świetnie. Moc jest wyczuwalna w lekkim pieczeniu, ale generalnie alkohol jest znakomicie ukryty. Świetne piwo.
8.5/10
13. Pracownia Piwa & Browar Podgórz (Polska): Baran z Jajem
24 blg
UT: 3.99
do 13.10.2018
Sentymentalna butelka - z nieistniejącego już, a bardzo kiedyś popularnego i cenionego browaru spod Krakowa, Pracowni Piwa, który kształtował współczesne piwowarstwo rzemieślnicze w Polsce (niemal prehistoryczna data powstania, 2013 rok). Piwo było dość głośną, świetnie ocenioną kooperacją z działającym do dziś Browarem Podgórz (istnieje od 2014 we wsi Bielanka koło Nowego Targu). Specyficzna sytuacja - piwo producent określił jako imperialny porter bałtycki, ale że jest na drożdżach górnej fermentacji, to ja go uważam za porter imperialny po prostu (porter imperialny na dolniakach jeszcze rozumiem, ale bałtycki na górniakach już nie). Piwo kupiłem w 2017 roku.
Czarne, nieprzejrzyste, ze szczątkową pianą. Słodkawy, wyraźnie porządnie odleżakowany aromat, w którym nutą przewodnią są suszone owoce: zwłaszcza śliwki. Za nutą przewodnią rozpościera się rozbudowany drugi plan ciemnego słodu: czarny, żytni chleb, czekoladowe praliny, palone zboże. Utlenienie jest symboliczne, raczej owocowe niż miodowe, komponuje się bardzo dobrze. Mam wrażenie, że wyczuwam nawet trochę owocowego chmielu, mam delikatne skojarzenia z Black IPA. Fajna szczypta sosu sojowego. Naprawdę piękny aromat. W smaku - ciągle intensywnym, choć już wyraźnie zubożonym, spłaszczonym - czekolada ściera się z nutami palonymi. W początkowej fazie finiszu następuje nawet mała eksplozja tych drugich, w końcowej - jest już pralinowo. Minimalna kwaśność. Profil ciągle jest bardzo ładny, brakuje trochę pełni - no najlepsze lata ma za sobą, ale to wciąż dobre piwo.
7.0/10
14. Evil Twin Brewing (USA): Imperial Biscotti Bourbon Maple Syrup Barrel Aged
11,5%
UT: 4.35
Evil Twin był browarem wędrownym, założonym przez brata bliźniaka twórcy Mikkellera - przez Jeppe Jarnita-Bjergsø. Początkowo był to wędrowny browar w Danii, ale szybko przeniósł się do USA, by w 2019 roku dorobić się tam już własnej warzelni. IBBMSBA jest jednym z najgłośniejszych i kilku najlepiej ocenianych z ponad tysiąca piw tego niegdyś uważanego za topowy browaru; koncepcja jest dziwna, porter imperialny leżakowany w beczkach po syropie klonowym o smaku bourbonu. Poza wersją świeżą dołożyłem do przeglądu też archiwalną, kupioną przeze mnie pod koniec 2017 roku, uwarzoną w Westbrook Brewing w Karolinie Południowej. Najprawdopodobniej to pierwsza warka, z tego właśnie roku.
14a. świeże
Czarne, nieprzejrzyste. Bardzo intensywny i bardzo deserowy aromat: kawa, słodko-gorzka czekolada, syrop klonowy, ciasto czekoladowe nasączone likierem, orzechy laskowe w czekoladzie; gęsty i potężny. W smaku jest to wszystko dość dokładnie powtórzone, tylko że syrop klonowy przestaje być jedną z mniej intensywnych składowych, a zaczyna być nutą przewodnią - jest go naprawdę dużo i przepięknie się wpasowuje w kompozycję. Pojawia się też delikatnie bourbonowe odczucie. Piwo jest gęste, oleiste, samo w sobie ma syropową strukturę. Jest deserowe, słodkie, ale nie bez sensu słodkie: słodycz sama w sobie nie jest gigantyczna, a jest też lekka kontra goryczkowa. Finisz mógłby być dłuższy i bardziej wyrafinowany, ale każdy łyk to czysta przyjemność. W ogóle jest to piwo dokładnie takie, jak zapamiętałem może nie konkretnie je, ale w ogóle sznyt mocnych piw imperialnych z Evil Twina. Nieprzemijalne.
9.0/10
14b. z 2017 roku
Zachowało się bardzo dobrze. Jest prawie identyczne jak świeże, tylko trochę osłabione, mniej intensywne - jest takim świeżym grającym na jakieś 70% możliwości. Ale nie tylko - w przeciwieństwie do świeżego ma z jakiegoś powodu lekko pikantny akcent, jakby od odrobiny papryczek chili. Czy to efekt starości (ale jakim cudem), czy tego, że kiedyś dodawali tam papryczki (ale jakim cudem) - nie sposób powiedzieć. Tak czy inaczej to ciągle bardzo satysfakcjonujące piwo, aczkolwiek świeże jest lepsze we wszystkim.
8.0/10
15. Evil Twin Brewing (USA): Lil' B
11,5%
UT: 4.35
Nieco mniej huczne piwo z ET, ale warzone już od 2012 roku. Butelkę tę kupiłem 22 marca 2016.
Czarne, nieprzejrzyste. Udało się wciąż wytworzyć niezłą pianę. Zaskakująco mocno utlenione: w zapachu to jest miód pitny z dodatkiem soku malinowego albo jeżynowego i nic więcej. W smaku trochę lepiej: wciąż trochę miodowo-owocowo, słodkawo, raczej symbolicznie czekoladowo niż potężnie, troszkę paloności. Zachowało trochę ciała i gęstości za to, ciągle jest dość pełne. Przyjemne, ciągle zdecydowanie przyjemne i niezłe, ale za bardzo się wyłagodziło: smakuje jak piwo na jakieś 7% alkoholu, nie licząc gęstości.
6.5/10
16. Forager Brewery (USA): Pudding Goggles
11%
UT: 4.3
Forager to browar z Minnesoty, założony jako brewpub w 2015 roku w mieście Rochester. Pudding Goggles to jedno z ich flagowych piw, określane jako imperial pastry porter, przyprawiany prażonym kokosem, ziarnami kakao, świeżą wanilią i cynamonem.
Gushing, i to całkiem konkretny. Czarne, nieprzejrzyste - piana bardzo obfita, ale bardzo gruba, gushingowa, i szybko znika prawie do zera. Zapach to niemal sam cynamon, i to taki, który skrajnie mocno kojarzy się z szarlotką: ciężko mi aż uwierzyć, że nie ma tam jabłek. Przyjemny, jak to cynamon, ale do bólu jednowymiarowy. W smaku niewiele się w sumie zmienia: dalej skrajnie cynamonowe, tu jeszcze trochę czekoladowe, bardzo ale to bardzo słodkie, moim zdaniem już za bardzo, bo bez żadnej kontry. Najfajniejszy jest chyba ciężki, intensywny finisz. Nie jest to złe piwo, jest przyjemne, ale bardzo jednowymiarowe i przesłodzone.
6.5/10
17. Forager Brewery (USA): BA Pudding Goggles
Bourbon BA
+ świeży kokos, prażony kokos, prażone ziarna kakao z Ugandy, wanilia z Madagaskaru, opalane nad drewnem laski cynamonu z Vera Cruz w Meksyku
12,8%
UT: 4.64
Pudding Goggles, tylko z bardziej wyszczególnionymi dodatkami i z beczek po bourbonie. Jedno z najdroższych piw, jakie w życiu piłem. Prawdopodobnie nie jest to po prostu podstawka wlana do beczek, o czym świadczą nieco inne dodatki oraz większa moc.
Czarne jak smoła i gęste podobnież, zero piany (zniszczonej przez tłuszcz kokosa, którego pyłek widoczny jest nawet na powierzchni). Aromat początkowo jest zdominowany przez prażony kokos, co do pewnego momentu jest jedynym, ale to jedynym mankamentem piwa - kiedy jednak piwo trochę pooddycha, to również w zapachu pojawiają się wszystkie te nuty, które obecne są w smaku. A w smaku obecne są praktycznie wszystkie, których można by oczekiwać. Z dodatków zdecydowanie wiodącym jest kokos, przy czym bynajmniej nie dominuje, po prostu stanowi jakby najbardziej wypukłą cechę piwa; jest tu dużo bardzo szlachetnej wanilii (myślę że miesza się tu wanilia realna z wanilią beczkową), która jednak nie przesładza piwa; kakao jest niemało, jest głębokie i stanowi poniekąd pomost pomiędzy dodatkami a piwem, bo wspaniale łączy się z czekoladowością słodu. Słodowość jest zaś przepotężna, likierowa, gorzko-czekoladowa, delikatnie palona; beczka jest w punkt, zarówno potężna (i nuty bourbonu, i opalanego drewna, i typowych waniliowo-kokosowych wtrętów BBA) i nieprzesadzona, niezjadająca piwa. Intensywność jest pozytywnie paraliżująca, finisz mocarny. Co kluczowe - w przeciwieństwie do podstawki (z którą to piwo nie ma chyba wiele wspólnego poza nazwą, tutaj nawet baza jest kompletnie inna) cynamonu jest najmniej, wręcz występuje na granicy wyczuwalności. To nie jest piwo typu pastry: jest deserowe, ale szlachetnie deserowe, nieprzesłodzone, skontrowane goryczką. Genialne, w zasadzie perfekcyjne (poza tą pierwszą fazą zapachu, ale po prostu potrzebowało czasu). Być może drugie najlepsze piwo, jakie piłem w życiu.
10/10
18. Jackie O's Pub & Brewery (USA): Bourbon Barrel Black Maple
+ syrop klonowy
13,1%
UT: 4.29
rocznik 2021
Jedno z głośniejszych piw kultowego browaru z Ohio, założonego w 2005 roku jako brewpub. Na rynku od 2013. W zasypie między innymi pszenica i odrobina słodu wędzonego.
Czarne, z wciąż niezłą pianą. Zażarta walka słodu z beczką: w aromacie bardzo wyrównana, jest dużo zarówno czekolady, nut palono-wędzonych, jak i intensywnej, kokosowo-waniliowej, ale też po prostu bourbonowej beczki. Dość harmonijnie, nie eksplozyjnie. I tak samo w smaku: bardzo dużo beczkowego charakteru, może i więcej niż słodowego, ale duży balans, harmonia, elegancja. Troszkę za grzeczne na wyższą ocenę, ale świetne.
8.5/10
19. Kane Brewing Company (USA): Bourbon Barrel Aged Sunday Brunch
Bourbon BA
+ laktoza, kawa, syrop klonowy, cynamon
11,8%
UT: 4.55
rocznik 2021
Kane Brewing to browar z miasta Ocean w stanie New Jersey, założony przez Michaela Kane'a w 2011 roku - jeden z trzech największych browarów rzemieślniczych w stanie. Piwo określane jako Imperial Milk Porter, bo z dodatkiem laktozy - a także paru innych rzeczy.
Czarne, z jakąś tam nie najgorszą pianą. Zarówno w zapachu, jak i w smaku to piwo bardzo harmonijne i przemyślane, w którym żaden z dodatków ani elementów piwowarskich nie wybija się przesadnie mocno. Jest kawa z odrobiną mleka, jest prześliczny, głęboki syrop klonowy (trochę jako rdzeń kompozycji), jest nieprzesadzony, ale barwny cynamon, jest bardzo głęboka czekoladowość i piękna, subtelna, ale wyraźna beczka po bourbonie, taka po prostu beczkowo-bourbonowa, trochę węglowa. Słodko, ale z klasą, w wyważony sposób. Ciało mogłoby być większe i cięższe, ale z drugiej strony dzięki temu, że nie jest potężne, to piwo pozostaje bardziej porterem niż stoutem. Znakomite.
9.0/10
Wyniki
2. Kane: Bourbon Barrel Aged Sunday Brunch 9.0/10
3. Evil Twin: Imperial Biscotti Bourbon Maple Syrup Barrel Aged 9.0/10
4. Pinta Barrel Brewing & Third Moon: Superiority 9.0/10
5. Põhjala: Kamin 8.5/10
6. Põhjala: More Than Amber 8.5/10
7. Pinta Barrel Brewing & Spartacus: Unity 8.5/10
8. Kees: Export Porter 1750 8.5/10
10. Jackie O's: Bourbon Barrel Black Maple 8.5/10
11. Pinta Barrel Brewing: Immersion 8.0/10
12. Evil Twin: Imperial Biscotti Bourbon Maple Syrup Barrel Aged (z 2017) 8.0/10
13. Mikkeller: Fra Til Via 2012 7.5/10
14. Łańcut: Podbipięta 7.5/10
15. Pinta Barrel Brewing: Descent 7.0/10
16. Pracownia Piwa & Podgórz: Baran z Jajem 7.0/10
17. Evil Twin: Lil' B 6.5/10
18. Brokreacja: Imperialny Nafciarz 6.5/10
19. Pühaste: Silentium Cognac & Bourbon BA 6.5/10
Konkluzje
- Pierwsza i może kluczowa: to rzeczywiście był przegląd porterów imperialnych, nie stoutów imperialnych pod inną nazwą. Nie spodziewałem się nawet, że te piwa będą w większości tak wyraźnie bardziej porterowe niż stoutowe w odczuciu. Bywały takie na granicy, ale większość to rzeczywiście były piwa za mało palone i mroczne na miano imperialnych stoutów. Udowodniłem sobie, że ten styl jest osobny i że zasługiwał na osobny przegląd.
- Za powyższym idzie mniej pozytywny werdykt, że porter imperialny jest od stoutu imperialnego jednak stylem co do zasady mniej imponującym. Zwykle nie osiąga aż takiej intensywności i często, nawet pozostając świetnym, rozmywa się w tej swojej słodyczy i miękkości, łaknie pazura.
- Przy tym werdykcie wciąż był to przegląd o zdecydowanie najwyższym poziomie z dotychczasowych piwnych, w ogóle o poziomie naprawdę świetnym. Nie spodziewałem się w sumie nic innego. Nawet starocie dobrze się zaprezentowały (w tym Brian z Mikkellera nawet trochę lepiej niż lata temu, co się nie zdarza prawie nigdy). Dwie największe wtopy - piwa wciąż pozytywne, ale niekoniecznie jak na styl i moc - to były piwa, w których browar zdecydowanie przesadził z ich udeserowieniem i uaromatyzowaniem poprzez dodatki niepiwowarskie. Czy nieumiarkowane podejście pastry to największy rak dzisiejszego piwowarstwa rzemieślniczego? Nie wiem, choć się domyślam.
- Przegląd zawarł jedno z prawdopodobnie dwóch najlepszych piw, jakie piłem w życiu. Na nieszczęście jednak dla stylu, było to jedno z tych, które właśnie balansowało na granicy porteru i stoutu i może nawet przechylało się w stronę tego drugiego. Było tak czy inaczej przepiękne i warte swojej wysokiej ceny.
- Najbardziej zgodne ze sztuką podejście do stylu ma chyba estońska Põhjala. Ich piw nie dało się absolutnie, z żadnej strony nazwać stoutami imperialnymi, a zarazem były wybitne.
Komentarze
Prześlij komentarz