Indywidualności malarstwa (6/250): Willem Claeszoon Heda

Czas / Miejsce / Styl

1593/1594-1680/1682 / Haarlem, Niderlandy / barok, martwa natura

Sedno wyjątkowości

Był jednym z najwybitniejszych niderlandzkich twórców martwych natur. Jego specjalizacją były tak zwane monochromen banketje, na których stoły zastawione jedzeniem lub resztkami przedstawiane były za pomocą delikatnego światła i monochromatycznej palety, zwykle opartej na szarości. 


Opus magnum
Deser: martwa natura z ciastem, winem, piwem i orzechami (1637): 8.5/10
(Muzeum Narodowe, Warszawa / 44,5 x 69,5 cm / olej na desce)

Wybór najlepszego dzieła Willema Hedy jest nieintuicyjnie trudnym zadaniem; trudnym dwustopniowo. Z jednej strony był to artysta bardzo spoisty, nie tylko oddany szczerze i całkowicie jednemu gatunkowi malarstwa - martwym naturom - ale oddany dość konkretnej wizji tegoż, opierającej się na niderlandzkich, mniej lub bardziej resztkowych, raczej powściągliwych niż wystawnych stołach chwilę po konsumpcji. Jego dzieła są dość powtarzalne co do stylu, rekwizytów i nastroju: różnice są subtelne, a więc nieoczywiste. Jednocześnie nie da się machnąć na to ręką i powiedzieć, że wobec tego wybór nie ma znaczenia, bo są też różnice zadziwiająco wiele zmieniające, jeśli głębiej wsiąkniemy w świat haarlemskiego mistrza.

Deskę z Muzeum Narodowego w Warszawie wybrałem ostatecznie bynajmniej nie przez patriotyczne pragnienie, by choć jedno polskie muzeum miało choć jeden najlepszy z najlepszych obrazów zagranicznego malarza (jeśli tak jest w tym przypadku, wdzięczność za to przysługuje prezydentowi na uchodźstwie Edwardowi Raczyńskiemu, który podarował dzieło muzeum pod koniec życia). Po prostu wydaje mi się, że nigdzie esencja stylu Hedy nie koncentruje się aż tak gęsto, jak na tym niepozornym, ascetycznym dziele. Artysta nie słynął z jakichś tam martwych natur i nawet nie tylko ze "stołowych", ale jeszcze konkretniej - z monochromatycznych, skąpanych w surowych, szarozielonkawych, szarosrebrzystych i szarobrunatnych tonach. Dostajemy tu tego pod dostatkiem - nie ma właściwie nawet poważnego kontrapunktu, którego rolę najczęściej u Hedy pełniła spektakularna, obrana do połowy i odkrojona cytryna. Cudowna, elegancka kolorystyka deski, wzmocniona eterycznym, subtelnym światłem, doskonale współpracuje z oszczędną, nienachalną kompozycją o horyzontalno-diagonalnym odczuciu. Pojawia się kilka żelaznych rekwizytów: kielich do wina typu roemer z resztką trunku, szklanka z odrobiną piwa, przewrócony srebrny kielich, połupane orzechy i szczególnie charakterystyczne ciasto o bakaliowej proweniencji - wszystko oczywiście w jakimś stopniu zużycia. Nie ma jednak przesady, są to resztki nie tylko w sensie jakościowym, ale i ilościowym.

Jak na większości tych obrazów, które uznałem za najciekawsze w dorobku artysty, tak i tutaj Heda wpisuje się w tradycję niderlandzkiego malarstwa swoich i okolicznych czasów, jednocześnie lądując niemal w filozoficznym oku cyklonu idealizmu i realizmu, spirytualizmu i materializmu. Nawet tak "pośledni" dla wielu (w tym i często dla mnie) gatunek jak martwa natura - i to ta dość koszerna, formalnie zdecydowanie będąca korzeniem prostackiego, anty-artystycznego hiperrealizmu wieków późniejszych - jest u niego wyposażona w kontakt z duchem, jak choćby pozornie rodzajowe i realistyczne, de facto spirytualne Vermeery (toutes proportions gardées). Całą siłę koncentrując pozornie na obiekty jak najbardziej materialne, przyziemne i nieożywione, Heda maluje przede wszystkim to, czego nie ma: brak, pustkę, ciszę, nawet samotność i opuszczenie. Światło, kolor, kompozycja i dobór przedmiotów ściśle na to współpracują. Vanitas wylewa się z ram - bez posłużenia się nie tylko łopatologiczną czaszką, ale nawet zegarkiem czy zgaszoną świecą.

To dzieło wygrało finalnie ostateczne starcie z dwoma znacznie (znacznie jak na uniwersum Hedy) innymi, bo przedstawiającymi stoły większe i bogatsze. Stół z wielkim złotym pucharem z Rijksmuseum to chyba najwspanialsza kompozycja malarza i również kolorystyczne mistrzostwo; uczta z Houston łączy bogactwo rekwizytów z niemal caravaggiowskim oświetleniem (i ma najbardziej spektakularną cytrynę). Ale największego Hedę widzę jednak w świecie szarości nie tylko dosłownej.

Inne wybrane dzieła

1. Martwa natura z roemerem i zegarkiem (1629 / Mauritshuis, Haga): 8.0/10


2. Stół śniadaniowy z ciastem jeżynowym (1631 / Gemäldegalerie Alte Meister, Drezno): 7.5/10


3. Martwa natura z ciastem (1633 / Frans Hals Museum, Haarlem): 7.0/10


4. Martwa natura z ostrygami, roemerem, cytryną i srebrną misą (1634 / Museum Boijmans Van Beuningen, Rotterdam): 7.5/10


5. Martwa natura ze złoconym kuflem do piwa (1634 / Rijksmuseum, Amsterdam): 7.0/10


6. Uczta z ciastem (1635 / National Gallery of Art, Waszyngton): 7.5/10


7. Martwa natura ze śniadaniem (1635 / Staatliche Kunsthalle Karlsruhe, Karlsruhe): 7.0/10


8. Martwa natura ze złoconym pucharem (1635 / Rijksmuseum, Amsterdam): 8.0/10


9. Martwa natura z tytoniem (1637 / Los Angeles County Museum of Art, Los Angeles): 6.5/10


10. Martwa natura (1637 / Zamek Królewski na Wawelu, Kraków): 7.0/10


11. Okazała martwa natura (1638 / Hamburger Kunsthalle, Hamburg): 7.5/10


12. Martwa natura z nautilusem (1640 / Mauritshuis, Haga): 8.0/10


13. Uczta z szynką (1656 / The Museum of Fine Arts, Houston): 8.0/10


14. Martwa natura z ciastem, srebrnym dzbanem i krabem (1658 / Frans Hals Museum, Haarlem): 7.0/10

Komentarze