Schneider Weisse: Aventinus
Weizenbock / 8,2% / 18,5 blg
Z upływem lat i recenzji bardzo mało robi się już piwnych klasyków, które ciągle na człowieka czekają. O ile krafty nigdy nie przestaną sypać nowościami jak z rękawa, o tyle liczba legendarnych, przedrewolucyjnych piw z tradycyjnych browarów okazuje się ostatecznie boleśnie ograniczona. Jeśli więc trafi się coś takiego, czego się jeszcze nie piło, ekscytacja przewyższa u mnie oczekiwanie na największe kraftowe sztosy. Miałem już kiedyś okazję pić lodową wersję niniejszego piwa, czyli eisbocka, ale oryginał - bardziej legendarny i oceniany lepiej - mam przed sobą po raz pierwszy. Oto on, Aventinus, szeroko uważany za najlepszego weizenbocka świata (na ratebeerze wyprzedza go tylko jakaś amerykańska interpretacja z beczki po bourbonie z niewielką liczbą ocen) i jedno z topowych niemieckich piw (na ratebeerze miejsce drugie). Olbrzymie podekscytowanie potęguje jeszcze fakt, że sam weizenbock to właściwie dla kraftu, przynajmniej polskiego, obecnie styl praktycznie martwy (choć kiedyś tak nie było), no i fakt, że piwo jest warzone od 113 lat. Czas godnie przywitać pełnię jesieni.
Miedziana barwa wpadająca w jasny brąz, no klasyczny koźlaczek. Obfita, dość gęsta piana, umiarkowanie trwała. Bardzo intensywny, rozpustny, rozchodzący się po pokoju, barwny i esencjonalny aromat połączonych sił drożdży do weizena i ciemnych słodów: idzie przede wszystkim w owoce pod różnymi postaciami, zwłaszcza kandyzowane jabłka, pieczone banany, śliwki suszone i nie suszone, suszone figi, rodzynki. Do tego lekko miodowy pumpernikiel z odrobiną orzechów, spora dawka przyprawowych fenoli idących nawet w lekko belgijską stronę oraz nuty szlachetnego likieru albo destylatu owocowego. Aromat kompletny, właściwie ciężko mi sobie wyobrazić, że weizenbock może pachnieć lepiej. A piwo jako takie już tylko nieznacznie lepiej. W smaku jest odrobinę prostsze, na pewno mniej owocowe, mocniej eksponuje przyprawowe fenole ze strony weizena i chlebowość ze strony bocka. Długie, bardzo intensywne, pełne i krzepkie, z finiszem, który potrafi zaskoczyć przeróżnymi owocowymi echami. Piwo z tego typu wyczuwalną mocą, która w ogóle nie przeszkadza, a nawet nadaje szlachetności.
Bardzo wysokie oczekiwania spełnione właściwie w stu procentach. Zdecydowanie najlepszy weizenbock w moim życiu i podejrzewam, że po prostu na świecie i że istotnie lepiej się tego stylu zrealizować nie da. W rankingu piw niemieckich drugiego miejsca bym mu nie dał, ale jeśli nie podium, to okolice. Apoteoza tradycyjnego niemieckiego piwowarstwa, może największa ze wszystkich, bo apoteozująca jednocześnie jego dwa odmienne nurty: weizeny i koźlaki.
Komentarze
Prześlij komentarz