Rakowiec. Między dwiema rzekami, bytem i niebytem
Tak jak te trudniejsze do zakwestionowania okoliczne osiedla, Bierdzany czy Opatowice, Rakowiec oczywiście nie jest osobną jednostką administracyjną - w całości znajduje się w obrębie Przedmieścia Oławskiego. W dodatku w przeciwieństwie do wymienionych nie istnieje nawet na bardziej szczegółowych od najbardziej oficjalnego podziału mapach Systemu Informacji Miejskiej. Co daje mu jednak przewagę nad takimi zapomnianymi już przez wszystkich osadami jak Wilczy Kąt, Siedlec i Nowy Dom, których nawet ja nie zdecydowałem się uznać za odrębne byty, to to, że występuje już w innym Systemie Informacji Przestrzennej. Staje się w nim najmniejszym osiedlem całego miasta, również jednym z najmniej bogatą historią (w zasadzie są to dwie daty, 1677 jako pierwsza wzmianka wsi Morgenau i 904 jako rok przyłączenia do miasta) i wielu może korcić uznanie go za część jakiegoś sąsiedniego - ja jednak postanowiłem się temu oprzeć i podarować Rakowcowi prawo do istnienia. Przez obecność w SIP i przez fakt, że rzeczywiście można o nim myśleć jako o odrębnej od innych przestrzeni mieszkalnej. Bo ludzi mieszka tu nawet spora garść, a Rakowiec od wszystkich stron jest otoczony przez tereny niezamieszkałe (puste, zielone Bierdzany; sportowe, przemysłowe i wodociągowe części właściwego Przedmieścia Oławskiego; w końcu ogród zoologiczny na Dąbiu, za Odrą).
Nie jest przypadkiem, że w przypadku Rakowca poruszam najpierw tak obszernie może nieco nużące, ale dające dzięki temu odczuć skalę pogmatwania podziału Wrocławia na osiedla kwestie map, granic i systemów geodezyjnych. Robię to, bo poza tym nie za wiele da się o tym miejscu w ogóle opowiedzieć. Jego większość to tereny mieszkalne - domy jedno- i wielorodzinne wraz z przytulonymi do nich ściśle ogródkami działkowymi. Poza tym łąki zalewowe przy Odrze na północy i leśny fragmencik przy Oławie na południu. Wyobrażam sobie, że Rakowiec może być naprawdę sensownym miejscem do życia - jest jak na Wrocław zdecydowanie spokojny, ma sporo zieleni, ma dwie rzeki, nie jest brzydki, a fragment ulicy Na Niskich Łąkach z niezłymi poniemieckimi willami i szpalerami drzew jest nawet w pewien sposób reprezentacyjny - natomiast ekscytacji dla zwiedzających tu niewiele. Jak się jednak okazuje, to najmniejsze z wrocławskich osiedli wciąż ma więcej do powiedzenia, niż kilka większych.
Dość powiedzieć, że na terenie Rakowca mieści się jedna z najciekawszych wrocławskich fontann poza Starym Miastem. Stoi przed Instytutem Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN, przyciągając wzrok dość ginocentryczną rzeźbą, której wydźwięk spotęgował jeszcze efekt sytuacyjny, bo twarz płaszczącego się pod nagą kobietą mężczyzny zasypana była akurat obficie śniegiem. Rzeźba stoi tu od 1987 roku, ale nie wiadomo, od kiedy istnieje ani kto jest jej autorem (choć ewidentnie pochodzi z epoki PRLu). Sama ta fontanna wystarcza, by wyprzedzić w rankingu wrocławskich osiedli według kryterium ciekawości przynajmniej Jagodno i Żar.
Najładniejsze miejsce na Rakowcu tylko częściowo (choć w większości) należy do osiedla - to Kładka Zwierzyniecka nad Odrą, która łączy go z Dąbiem. Jako że na Dąbiu znajduje się już jedna z największych atrakcji całego Wrocławia, postanowiłem kładkę zaliczyć do Rakowca. To jeden z najgodniejszych uwagi mostów pieszych w mieście - nie jest sam w sobie piękny, ale ma pewien rozmach i roztaczają się z niego bardzo atrakcyjne widoki. Nieczęsto można we Wrocławiu spoglądać na Odrę z góry i jednocześnie bez hałasu przejeżdżających za plecami samochodów. Tereny zalewowe przy kładce też są całkiem przyjemnym kawałkiem przyrody.
Rakowiec miałby jeszcze coś naprawdę mocnego, a mianowicie własny las, gdyby nie fakt, że Las Rakowiecki leży już... na Bierdzanach. Rakowcowi pozostaje jego mały fragment nad Oławą, który oficjalnie się do lasu nie zalicza, ale na siłę zaliczyć się daje. Tak czy inaczej przebiegające przez niego Grobla Krzywa i Grobla Rakowiecka pozwalają na przyjemny spacer i chwilowe oderwanie się od cywilizacji.
Nie tak mało jak na najmniejsze osiedle we Wrocławiu, które dla wielu nie będzie nawet osobnym osiedlem, a jedynie reliktem dawnego wiejskiego otoczenia miasta przed jego rozrostem. Generalnie jednak owszem, bardzo mało - zwłaszcza że to tereny, które w gruncie rzeczy są bardzo nieodległe od samego rynku (czterdzieści minut piechotą z Rakowca i jesteśmy w samym sercu miasta). Nie dodaje to osiedlu chwały, ale w połączeniu z ciszą dodaje za to argument do tezy, że jeśli ktoś załapał się na mieszkanie w tym prawie nieistniejącym fragmencie Wrocławia, może uważać się za szczęściarza.
Gdzie raki zimują.
OdpowiedzUsuń