Fernando Pessoa: "Księga niepokoju"
1913-1935; 1982 / przekład: Michał Lipszyc
Głównie swojemu wrodzonemu zamiłowaniu do planów, porządku i kunsztownej architektoniki wszelkich tworów kultury mogę przypisać ten nieco wstydliwy fakt, że prawdopodobnie najlepiej napisanej książki, jaką przeczytałem, nie potrafię jednocześnie uznać za najlepszą. Umieszczam życiowe osiągnięcie Pessoi wśród grona nielicznych, lecz jednak policzalnych dzieł wybitnych, odmawiając mu wieńca laurowego wszystkich wieńców laurowych. A pod różnymi względami na niego zasługuje - mimo że nie do końca daje się nazwać książką, która istnieje - nieukończona, może bez planów ukończenia, wydana kilkadziesiąt lat po śmierci autora, zmienna treścią i układem w częściowej zależności od danego wydania i decyzji wydawcy co do tego, które z tekstów Portugalczyka powinny ją tworzyć i w jakiej kolejności.
Czteropiętrowy jest gmach mojego zachwytu Księgą niepokoju. Powiedzmy, że sama struktura i tożsamość gatunkowa dzieła stanowią jego okablowanie - tylko w pewnym sensie współtworzą ten gmach, a w innym gdzieniegdzie ograniczają jego piękno. Zauważyłem, że niektóre notki na temat dzieła Pessoi właśnie je wymieniają jako pierwszą, a czasem i jedyną jego wielką zaletę, co wydaje mi się po pierwsze niezwykłym spłyceniem, a po drugie przesadą w uznaniu. Oczywiście, nie jest to tradycyjna forma literacka i o oryginalności w jakimś sensie ciężko nie powiedzieć. To zbiór autonomicznych fragmentów, czasem kilkustronicowych, czasem ograniczonych do kilku słów, które łączy tylko wspólny heteronim rzeczywistego autora - Bernardo Soares, lizboński pomocnik księgowego, człowiek żyjący w swoim umyśle znacznie bardziej niż w materialnym świecie. Fascynująca w tej koncepcji jest wątła granica między spójnością a przypadkowością dzieła: z jednej strony setki fragmentów nie potrzebują żadnej chronologii, są poluzowane, dają się czytać na wyrywki - z drugiej są przesiąknięte tak silnie homogeniczną "atmosferą intelektualną", że czyta się to jednak bardziej jak powieść niż jak poezję czy na przykład aforystyczne dzieła Nietzschego. Godne uwagi jest też skrzyżowanie się tu literatury epickiej, lirycznej i filozoficznej. To najbardziej prozaiczna poezja, najbardziej poetycka proza i w końcu chyba najbardziej filozoficzna proza i poezja, która wyszła spod ręki kogoś, kogo nie uważa się za filozofa. To są atuty - poza nimi jednak po pierwsze nie mówiłbym pod względem struktury o oryginalności jakiejś naprawdę potężnej, bo jak porównać przypadkowy zbiór fragmentów o wspólnym mianowniku choćby do kunsztu Gry w klasy Cortázara, a po drugie ta struktura jest po prostu podrzędna wobec pięknie skonstruowanych, wielowarstwowych powieści. I potrafi męczyć.
Właściwe wielkości upatruję gdzie indziej. Przede wszystkim styl: Pessoa był geniuszem pióra, jeśli nie największym, a możliwe, że największym, to jednym z paru. Jego zdania są jednocześnie eksplozyjnie poetyckie i jednocześnie bardzo eleganckie; awangardowe i zachowujące silnie dorzeczną strukturę; rozpustnie metaforyczne i precyzyjne logicznie. Są zachwycające, poruszające, odrealniające, a przy tym nie śmieszne, nie przesadne, nie pompatyczne. Wiele z nich jest doskonałych.
Po drugie Portugalczykowi udało się stworzyć potężny, doskonały, archetypiczny portret człowieka o skrajnym przeroście intelektu i wrażliwości nad wszystkimi innymi organami; nieuleczalnie chorego intelektualisty, świadomie zamkniętego w swoim umyśle, trzeźwego solipsysty i samotnika niepotrzebującego nawet materialnej samotności dla swojego samotnictwa. Księga niepokoju nie jest oczywiście księgą mądrości - jeśliby ją oceniać jako dzieło filozoficzne, trzeba by ją ocenić w najlepszym razie miernie. Nie przebija się z niej obraz postawy na serio godnej naśladowania. Kto jednak spróbuje jej to zarzucić, zmierzy się z faktem, że choć Pessoa niewątpliwie wlał w swój heteronim sporą, jeśli nie większą część samego siebie, to wciąż jest to tylko heteronim, a więc kreacja literacka - jak i kreacjami są choćby wybitne literackie postacie zbrodniarzy.
Po trzecie mamy tu do czynienia z kryształowo wybitną sztuką introspekcji, która momentami zawstydza takich geniuszy tego pola jak Proust czy Svevo. Pessoa wgłębia się w ludzką psychikę, wrażliwość i odczuwanie wybitnie - precyzyjnie, głęboko, w fascynujących kierunkach - i równie wybitnie potrafi przelać na papier efekty tych wgłębień, przekuwając je w piękną poezję o realnych walorach psychologiczno-poznawczych. Jeślibym miał określić gatunek tej książki, nazwałbym go chyba "poezją epistemologiczną pisaną prozą". Wśród mniejszych i większych sukcesów na tym polu wskazałbym w pierwszej kolejności ten: raczej nigdy w historii literatury nikt równie wspaniale nie oddał esencji jednej z największych przyjemności świata, jaką potrafi nieść ze sobą akt myślenia sam w sobie.
Po czwarte w końcu mój osobisty odbiór. Choć jestem człowiekiem, który wybrał zupełnie inne życie niż Bernardo Soares - sprawcze, aktywne, rozmiłowane w rzeczywistości i wielu jej przejawach - i choć ta postać niejednokrotnie wzbudzała we mnie wewnętrzny sprzeciw, to jednak wiele mam wspólnego z heteronimem Pessoi (jak zresztą chyba będzie miał każdy, kto choć trochę żyje życiem umysłowym). I momentami byłem do głębi poruszony fragmentami, w których Portugalczyk celnie w punkt oddał stany i stanowiska umysłu, które podzielam - celniej, niż pewnie kiedykolwiek byłbym w stanie zrobić to sam, choć sam również na introspekcję poświęciłem w życiu niemało czasu.
Ze względu na pewną przypadkowość, chwiejną strukturę, brak architektonicznej wizji i szlifu - ale też na czasami męczące przy takiej a nie innej formie natężenie poetyczności i intelektualizacji w treści - nie umiem więc Pessoi nagrodzić najwyższą oceną, a nawet powstrzymuję się przed taką w pół do najwyższej. Ale w pewnym sensie podziwiam go najbardziej. Księga niepokoju to esencja literatury.
W końcu doczekałem się na tym blogu następnej recenzji literackiej i za jej sprawą po raz kolejny dowiedziałem się o dziele, o którym nie miałem najmniejszego pojęcia i nawet o nim nie słyszałem. Serdecznie dziękuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się podwójnie - z tego, że czekałeś mimo tak długiego czasu oczekiwania i z tego, że dzięki tym skromnym akapitom mogłeś o tym dziele usłyszeć. Pozdrawiam!
Usuń