Indywidualności malarstwa (7/250): Jean Siméon Chardin

Czas / Miejsce / Styl

1699-1799 / Paryż, Francja / martwa natura, realizm

Sedno wyjątkowości

Był najważniejszym malarzem martwych natur we Francji przed impresjonistami i jednym z lepszych w Europie. W jego dziełach doszukać się można cech proto-impresjonistycznych; zainspirował nie tylko twórców impresjonizmu w malarstwie, ale nawet w literaturze. W czasach skłonnych do tematów dużych i wytwornych skupiał się na pięknie przyziemnej codzienności, wydobywając z niej liryzm.

Opus magnum

Misa śliwek (ok. 1728): 8.0/10
(The Phillips Collection, Waszyngton / 44,5 x 56,2 cm / olej na płótnie)

Kiedy patrzę na obrazy Chardina - nawet nie większość, a w zasadzie na zupełnie dowolny z nich - mam poczucie, że nie dorastają one do swojej sławy, jeśli mierzyć ją peanami, jakich nie szczędziły im pośrednio lub bezpośrednio różne większe i mniejsze postacie. Wybitnie wrażliwy na sztukę (i na wszystko w ogóle) Marcel Proust oszalał na ich punkcie, impresjoniści nie kryli inspiracji i admiracji zarazem, historycy sztuki ich z zasady nie pomijają; mniejsza już w tym wszystkim o pochwały Diderota, którego gust nie przetrwał za dobrze próby czasu. Oto jednak są głównie dość proste martwe natury, w większości kuchenne, namalowane kunsztownie, ale nie zachwycająco; co nieco liryczne, ale nie głębokie; dla mnie raczej z trudem znoszące rywalizację choćby z niderlandzkimi mistrzami gatunku.

Niektóre z nich mają jednak poważne argumenty. Mogę się Chardinem nie zachwycać, ale zdążyłem już bardzo polubić jego subtelny świat. Na swoim najlepszym poziomie balansuje na granicy czystej kontemplacji codzienności w jej obiektywnej, dosłownej formie i dostrzeganiem jednak jakiegoś mało gęstego, po francusku delikatnego, ale i niepozbawionego odrobiny głębi liryzmu. Kolorem i światłem operuje bez fajerwerków, niemal "antywłosko", a jednak trochę po mistrzowsku i urzekająco. Rozbraja szlachetną prostotą swoich kompozycji. Tworzy tym wszystkim atmosferę intymności, a nawet przytulności, w której okalani jesteśmy bezpieczeństwem i ciepłem kameralnych pomieszczeń, pełnych spiżarni, łagodnością prostych przyjemności. To poezja bez fantazji, poezja realizmu, wibracje świata ewidentnie sprzed romantycznej rewolucji mentalnej.

Bynajmniej nie jestem przekonany, że to właśnie Misa śliwek z bardzo wczesnego etapu artystycznej kariery Francuza jest najlepszą egzemplifikacją tych zalet; Chardin nie namalował nic, co by się bardzo mocno wybijało z jego dorobku i ma w nim kilka prac na praktycznie tym samym poziomie (przekonany za to jestem dość mocno, choć też nie ostatecznie, że wśród tych prac nie znajduje się Raja, najsłynniejsze płótno malarza i obiekt szczególnego zachwytu Prousta). Urzeka mnie jednak najbardziej bezpośrednio i na pewno jest dość przykładna. Typowy Chardin, momentami nawet zagęszczony. Bardzo oszczędna, nienachalna kompozycja, przemyślana, ale dająca wrażenie swobody: misa ze śliwkami, dzbanek, trzy owoce "wolno stojące" i jeszcze jakaś pestka. Cała reszta to już monochromatyczne, ciepłe, ochrowe tło i delikatne, sączące się, namacalnie nienamacalne światło. Odczuwalne jest lekkie nachylenie kompozycji, które dokłada się do odrobinę onirycznego wydźwięku całości. Oniryzmu dostarcza jednak przede wszystkim rzeczone światło, wyśmienite, opływające rzeczywistość, mieniące się refleksami na powierzchni owoców, rozgrzewające biel naczynia. 

To jeszcze jednak niekoniecznie wyróżnia to płótno, choć to jedna z lepszych kompozycji i jedno z lepszych świateł Chardina. Najbardziej przykuł moją uwagę kolor. Śliwki są odmalowane wyśmienicie już same w sobie, mieniące się przeróżnymi chromami, wyłaniane z półmroku; wspaniałe jest jednak szczególnie, jak te wszystkie barwy znajdują swoje odpowiedniki na pomalowanym dzbanie, korespondując z nim w sposób równie oczywisty, co pozbawiony wulgarnej nachalności. Banalność garści owoców i ceramicznego naczynia przestaje być banalnością, te przedmioty stają się tu dyskretną esencją rzeczywistości jak esencjonalna jest czerwień na fragmentach śliwek.

Patrzę na ten obraz i spina mi się to wszystko w sumie do kompletu. Dlaczego we mnie, człowieku poromantycznym, malarstwo Chardina wzbudza tylko dość delikatne drgnienia. Dlaczego w impresjonistach, w pewnym sensie opozycjonistach wobec ekscesów romantyzmu, zwłaszcza tego w ortodoksyjnym, niemieckim wydaniu, czy nawet caravaggionizmu, rezonowało mocno. I tak na końcu nie mogę pozbyć się myśli, że to nie obrazy Chardina nie dorastają do swojej sławy, lecz że moja przebodźcowana wrażliwość nie dorasta do nich. A przynajmniej nie w pełni, bo im dłużej patrzę, tym dłużej chcę na nie patrzeć, a uznanie moje w spokojnym tempie wzrasta.

Inne wybrane dzieła

1. Raja (1728 / Luwr, Paryż): 7.0/10


2. Martwa natura z martwą kuropatwą (1728 / Staatliche Kunsthalle, Karlsruhe): 7.0/10


3. Srebrna teryna (1728-30 / Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork): 7.5/10


4. Martwa natura z zającem (1730 / Philadelphia Museum of Art, Filadelfia): 7.0/10


5. Martwa natura z miedzianym garnkiem, serem i jajkami (1730-35 / Mauritshuis, Haga): 7.0/10


6. Kucharka (1738 / National Gallery of Art, Waszyngton): 6.5/10


7. Praczka (1733-39 / Toledo Museum of Art, Toledo): 7.0/10


8. Portret Auguste’a Gabriela Godefroy (1741 / Museu de Arte de São Paulo, São Paulo): 7.0/10


9. Słoik moreli (1758 / Art Gallery of Ontario, Toronto): 7.5/10


10. Martwa natura z brzoskwiniami, srebrnym pucharem, winogronami i orzechami włoskimi (1759-1760 / J. Paul Getty Museum, Los Angeles): 7.0/10


11. Pokrojony melon (1760 / Luwr, Paryż): 7.0/10


12. Kosz poziomek (1761 / Luwr, Paryż): 7.5/10


13. Szklanka wody i dzbanek do kawy (1761 / Carnegie Museum of Art, Pittsburgh): 7.0/10


14. Brioszka (1764 / Luwr, Paryż): 7.0/10


15. Kosz śliwek (1765 / Chrysler Museum of Art, Norfolk): 7.0/10


16. Atrybuty sztuk i nagrody im przyznawane (1766 / Minneapolis Institute of Art, Minneapolis): 7.0/10


17. Martwa natura z rybami, warzywami, gougères, garnkami i karafkami na stole (1769 / J. Paul Getty Museum, Los Angeles): 7.5/10

Komentarze