Dzienniki z podróży: Bułgaria. Część I

DZIEŃ 1

To był najbardziej szalony i turbulentny początek podróży - jak dotąd i mam nadzieję, że już na zawsze. Chciałem dojechać do Bułgarii autem z Wrocławia - przez Czechy, Słowację, Węgry i Serbię. Przygotowania trwały jakiś czas, kupiłem pięć różnych winiet (jeszcze na Rumunię, przez którą miałem wracać), ekscytacja wyprawą nie była mała. Wystartowałem wczoraj i przemierzałem Dolny Śląsk i Ziemię Kłodzką przepięknie zalane późnym słońcem. Postanowiłem przystanąć na krótki oddech w Bystrzycy Kłodzkiej i rzucić okiem na jej niezwykłą panoramę - i właśnie wtedy dotarła do mnie za pośrednictwem Julii wiadomość, że w Bułgarii powodzie i śnieżyce. Jadę trochę dalej, ale na ostatnim Orlenie przed Międzylesiem staję i sprawdzam: powodzie zupełnie nie tam, gdzie mam być, ale śnieżyce dokładnie tam, gdzie miałem być na samym początku, na północnym zachodzie, a i ogólnie w zachodnich górach, które zamierzałem eksplorować. Parę dni temu nic tego nie zwiastowało. Jadę oczywiście na letnich oponach, bo na jakich miałbym jechać na początku października na południe Europy, prawie nad Morze Śródziemne? Kilkadziesiąt minut analizy sytuacji, poszukiwań alternatyw, bicia się z myślami pod presją czasu: wracam do Wrocławia z myślą, że prawdopodobnie polecę jutro samolotem, ale i z myślą, że być może jednak wszystko do kosza.

Ale nie do kosza - loty były, a wypożyczalnie aut na lotnisku w Sofii zarzekały się, że ich auta pojadą w tych warunkach. Smutek, że nie będzie trasy, ale ogarnąłem bilety, auto, nastąpiło nocne przepakowywanie się pod samolot (żegnaj, wolności bagażu), sen i krótko przed południem jazda na lotnisko. Lufthansa, przez Monachium, opóźnienie, ale przesiadka skuteczna; lądowanie w Sofii o zachodzie słońca, drobnym, głównie za chmurami. To, co zobaczyłem z okna, wydało mi się raczej posępne, ale to kwestia pogody, pory roku (nagie pola) i przede wszystkim otoczki sytuacji.

Drugi raz w życiu wypożyczenie auta przebiegło bez problemu - niesamowite. Jeszcze pan był bardzo miły - niesamowite do kwadratu. Opel Corsa. Ok.

Wjazd do Sofii zaskakująco dostojny. W jego trakcie wreszcie mi ulżyło po całej dobie napięcia. Zwykle wjazdy do miast nie są zbyt piękne. A tutaj reprezentatywna, prosta droga, otoczona podświetlonymi budynkami. Im bliżej centrum, tym potężniejsze, dumne, trochę brutalne - bardzo czuć, że jest się w stolicy. Zwłaszcza że w stolicy jakichś demoludów. Mignęła mi podświetlona cerkiew św. Aleksandra Newskiego - petarda. Po wyjściu na ulice już nie tak dostojnie - na chodnikach łatwo o jakiś syf. Ludzie też tacy umiarkowanie zachęcający niektórzy. Ale bez tragedii. Ogólnie ludzi mało, i na lotnisku, i tu. Zimno nieprzyzwoicie jak na początek października, raczej polska zima niż jesień; może listopad.

O samej Sofii więcej ani słowa, ale kulinarnie już doznałem. Tradycyjna bułgarska knajpa z tradycyjnym wystrojem, trochę pachnie tourist trapem, ale nie: tzn. nastawienie na turystów jest spore, ale jest też bardzo wysoka jakość. Na dzień dobry ajran i kieliszek krótko beczkowanej rakii z winogron - jak na destylat tylko symbolicznie beczkowy cudowna rzecz, barwna, na swój sposób rześka. Sałatka szopska, najpopularniejsze danie Bułgarii: podobna do greckiej, bardzo dobra, a jednak grecka ją troszkę zjada - chyba przede wszystkim przez oliwę i oregano. Danie główne godne miejsca wśród greatest of all time: gulasz wołowo-borowikowo-śmietanowy. Rozpadająca się wołowina, ale przede wszystkim ten sos: potężne, pyszne, wielkie borowiki, kremowy sos, koperek, wszystko. Wcisnąłem o dziwo deser - wyglądający jak lody jogurt z mleka bawolego z konfiturą; najs.

Udało się. Jutro ma być cieplej. Straciłem Twierdzę Bełogradczycką, która miała być po drodze do Sofii - może jeszcze nadrobię, ale będzie ciężko, jest totalnie na uboczu. A nie była też dla mnie wśród priorytetów.

DZIEŃ 2

Sofia jest bardzo interesującym miastem. Pierwsze wrażenia to trochę wad: poczucie bałaganu, miejscowo syfu, nieprzesadnie czysto, sporo źle wyglądających ludzi, niezbyt przyjazne dla pieszych, zbyt samochodowe, urbanistycznie chaotyczne. Ale z każdą kolejną godziną coraz bardziej się przekonywałem i generalnie stwierdzam, że jakkolwiek wszystkie te problemy występują, to nie w stopniu ogromnym. Miasto jest mimo wad funkcjonalne, żywotne, solidnie skomunikowane (po Sofii średnio przyjemnie się chodzi, więc szybko zacząłem wspomagać się tramwajami). Taki trochę miks Warszawy sprzed 15-20 lat z Atenami? Z jednej strony miasto wyraźnie postkomunistyczne, z drugiej południowe (z wadami tego i zaletami), z trzeciej europeizujące się (w ślimaczym tempie). Mam trochę poczucie dotarcia do "kresu Unii Europejskiej" - ostatecznie mimo wszystko Sofia jest unijna, ale tak ledwo. Jakby weszli do UE z 5 lat temu, a nie prawie 20. Urbanistyka jest słaba, ale miejscami jednak dobra, przyjazna; starają się coś tam naprawić po komunistycznej degrengoladzie (jak wiadomo to bardzo trudne, ciężko zmienić miasto). Ambiwalentne odczucia, jutro zobaczymy, na którą stronę się przechylą. Chyba na dobrą. Ale mieszkać bym tu nie chciał.

Natomiast jest charakter i jest ciekawie. Sofia to dla mnie przede wszystkim miasto wielu wyznań i wielu świątyń: na bardzo małym terenie współwystępują synagoga, meczet, cerkwie, kościół i cholera wie co jeszcze. Najpierw na Żeński Bazar: bez ładnej hali targowej, bo w ładnej hali targowej mieści się tu Kaufland (o zgrozo), ale z ładnymi stoiskami. Głównie warzywa i owoce: zwłaszcza warzywa przepiękne. Kupiłem winogrona i to po bułgarsku. Dobre. Piękne śpiewy zbawiły mnie do jakiejś mniej istotnej cerkwi.

Synagoga - to nie jest mój ulubiony typ świątyni, ale ta to jedna z najlepszych, jakie widziałem, może najlepsza. Wielka, sefardyjska to jest mauretyzująca, klasycznie z bezsensownie wysoką opłatą za wstęp. Meczet Bania Baszi - bardziej klimatyczny, starszy, przyjaźniejszy może, z bardziej piorunującym wnętrzem z niesamowitą kopułą; zachwycik. Na śniadanie kunafeh w tureckiej cukierni: bardzo dobry, ale nie tak jak w Jordanii. Pomnik św. Sofii niezły. Plac Niepodległości z tym wielkim rządowym budynkiem naprzeciwko pomnika: potężny, w kategoriach post-stalinowskiej architektury arcydzieło; mocne skojarzenia z wrocławskimi Arkadami i warszawską Marszałkowską. Zamknięty, śliczny kościółek w przejściu podziemnym (cerkiew św. Petki od rymarzy). Pozostałości po rzymskiej Serdice: rozległe, niezłe, ale głównie fundamenty, forum romanum to to nie jest. Odkopali to dopiero z 10 lat temu, jak budowali metro. Cerkiew "Sweta Nedela": uch, zaczyna się, ekstatycznie barwne i prawosławne wnętrze; trochę czuć, że nie bardzo stare, ale bardzo dobre. Cerkiew św. Jerzego otoczona bierutowskimi budynkami: starożytna: tutaj starość czuć bardzo, perełka. Banica zjedzona z kawą na murku. Po co ludzie karmią gołębie w środku miasta, to powinno być karalne. Wszystko osrane. Te gołębie tu wlatują chmarami w ludzi. Kraków przy tym to nic.

Dzisiejszy top to chyba Narodowe Muzeum Archeologiczne - bardzo, bardzo poważne. Fascynująca dupa z 5 tysiąclecia przed naszą erą, która powiewa sztuką awangardową. Przede wszystkim skarby Traków: złota maska grobowa hipnotyzująca. Świetne muzeum. Za to Narodowa Galeria Sztuki - trochę paździerz, mała i żadnego wybitnego obrazu, parę ładnych i bardzo ładnych. Park Ogród Miejski - nic specjalnego. Teatr Iwana Wazowa - już coś specjalnego, piękny neostylowy budynek. W końcu cerkiew św. Siedmoczislenników: świetna, typowo bizantyjska z zewnątrz, symetryczniusieńka i kopulasta; w środku ponownie świeżość fresków, ale ikonostas jeszcze lepszy niż w Nedeli.

Kolacja w bardziej fancy knajpie niż wczoraj - a mniej satysfakcjonująca. Sałatka szopska rozebrana na części pierwsze - genialna, przekonuje mnie ta forma, absolutnie obłędne warzywa i bardzo dobry ser. Rakija ze śliwek, 7 lat w beczce: pyszniutka, niebezpiecznie wchodzi. Ajran wiele zyskuje po dodaniu lodu. Danie główne trochę rozczarowało: jagnięcina z pieca, no dobra, bo jakżeby nie, ale trochę generyczna, trochę za mało sosu, dodatki takie o, na alibi. Jutro chyba wrócę tam gdzie wczoraj, bo to top jakiś był.

Degustacja pięciu win w wine barze specjalizującym się w winie bułgarskim. Super miejsce, miła obsługa, ogromny wybór. Pet-nat: najlepszy pet-nat, jakiego piłem (bo nie uwielbiam ich), barwny i ziemisty jednocześnie, hedonistyczny. Białe wino spod Warny z jakiegoś misketu warneńskiego: fascynujący zapach, zwyczajny smak. Reszta wszystko Tracja. Różowe ze szczepu Rubin - jak to różowe, nudnawo. Czerwony Rubin z amfor glinianych: i teraz rozmawiamy, cudownie owocowe i hedonistyczne wino, ale z twistem ziemistopodobnym zapewne od tych amfor. Mavrud: ciemniejszy, głębszy, śliwkowo-czekoladowy. W obu fajne taniny. Trzeba tu iść w czerwone raczej. Tak w ogóle to zimno, a będzie zimniej i mokrzej.

DZIEŃ 3

To nie był najłatwiejszy dzień podróżny w życiu. Lało od rana do wieczora bez przerwy, co nigdy nie pomaga w zwiedzaniu, a tym bardziej w takim mieście jak Sofia, w którym chodniki nie są oczywistością, a jak występują, to często są nierówne, dziurawe, wąskie. I zimno. Ale duży parasol i ciepła kurtka załatwiają prawie wszystko - przydałyby się jeszcze nieprzemakalne buty.

Polubiłem to miasto, choć nie jest to sympatia czysta. Lubię je bardziej niż wczoraj, ale jeszcze bardziej niż wczoraj nie chcę tu mieszkać. Ciężkie jest. Ale pod względem architektury sakralnej wprost wybitne. Po śniadaniu (dwie banice - jedna z serem i szpinakiem, druga z cynamonem, jabłkami i orzechami włoskimi) do cerkwi św. Mikołaja Cudotwórcy - bardziej północny typ prawosławnego budownictwa, bardziej strzelisty, kameralny, chłodniejszy; bardzo ładna. Cerkiew Mądrości Bożej - rzymska bazylika, stara i surowa, cała z cegły rzymskiej; podziemia z pozostałościami jeszcze starszej. Ale wszystko milknie przy soborze św. Aleksandra Newskiego: by all chance to najpiękniejsza budowla całej Bułgarii, zdecydowanie największa atrakcja Sofii, mimo że to młodzieniaszek, nieco ponad sto lat. Wspaniała bryła, tłuścioch, olbrzym, jak ogromny żółw albo ślimak, delirium kopuł. Wnętrze dotrzymuje kroku: jak na świątynię z przełomu XIX/XX wieku zadziwiająco klimatyczne, wydaje się starsze, prawie bizantyjskie. Z przyjemnością posiedziałem.

Bulwar Vitosha - trochę Krupówki, bez szału. Jakiś biedny facet z otwartą raną na całą nogę leży i żebrze. Kolejny dostojny komunistyczny klocek, Pałac Kultury. Muzeum Ziemi i Człowieka - a w zasadzie muzeum geologiczne, spore i piękne zbiory kryształów i minerałów, ale średnio wyeksponowane, niedoświetlone, czasem brudne szyby. Podróż autobusem przez blokowiska na obrzeża Sofii: Cerkiew Bojańska, UNESCO, z zewnątrz do przegapienia, w środku prawie 1000-letnie freski, niestety wpuszczają na ledwie 10 minut i nie można robić zdjęć. Zrobiłbym i tak, ale dziad pilnował. Trochę taka kaplica Scrovegnich wschodu. I jeszcze Narodowe Muzeum Historyczne: fajne zbiory, parę ślicznych przedmiotów, ale bardziej niż samo muzeum zafascynował mnie gmach, arcydzieło socrealizmu, brutalny i bezduszny, a jednak na swój sposób elegancki i klimatyczny. Chodzenie w tych okolicach byłoby koszmarem nawet bez deszczu, a z deszczem... dzisiaj generalnie odkryłem, że Sofia ma sporo dobrych stref do chodzenia, ale jak już są złe, to potrafią przypominać kraje drugiego świata.

Jednak nie wróciłem do pierwszej knajpy, bo inna była mi bardziej po drodze. Trochę mogę żałować. Gorsza. Sałatka bez wyrazu, borowiki na maśle bardzo drogie i ciut topornie zrobione, wrażenie uratował bardzo dobry gulasz pomidorowo-cebulowy z jagnięciną, ale ilość mięsa nie powaliła. Poszedłbym chyba na wino tam gdzie wczoraj, ale w poniedziałki zamknięte. Miałem już wracać, ale dałem szansę bułgarskiemu rzemiosłu piwnemu: naprawdę bardzo dobre West Coast IPA z mikrobrowaru z Sofii.

Dwa dni na to miasto to tak w punkt, idealnie. Zwłaszcza przy takiej pogodzie. Chociaż gdybym nie był tu sam, to chętnie bym się jeszcze trochę porozbijał po winiarniach, knajpkach i kościołach. Fajne miasto. Mimo że z setkami grubych pomyłek urbanistycznych. Bezpiecznie się tu zacząłem czuć po krótkiej aklimatyzacji. Bardzo dobry pomysł na weekendowy wypad. Jutro wreszcie trasa i dzikość.


SPIS ZDJĘĆ

1. Sofia ***
1.1. Żeński Bazar *
1.2. Synagoga Sofijska **
1.3. Meczet Bania Baszi **
1.4. Pomnik św. Sofii *
1.5. Plac Niepodległości **
1.5.1. Largo *
1.6. Cerkiew św. Petki Rymarskiej *
1.7. Kompleks archeologiczny starożytnej Serdiki *
1.8. Cerkiew św. Niedzieli **
1.9. Cerkiew św. Jerzego **
1.10. Narodowe Muzeum Archeologiczne ***
1.11. Narodowa Galeria Sztuki *
1.12. Ogród Miejski
1.13. Teatr im. Iwana Wazowa **
1.14. Cerkiew św. Siedmoczislenników **
1.15. Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy **
1.16. Cerkiew Mądrości Bożej **
1.17. Sobór św. Aleksandra Newskiego ***
1.18. Bulwar Vitosha
1.19. Narodowy Pałac Kultury *
1.20. Muzeum Narodowe Ziemia i Człowiek *
1.21. Cerkiew Bojańska św. Mikołaja i Pantaleona **
1.22. Narodowe Muzeum Historyczne **
1.23. Pozostałe zdjęcia Sofii
1.24. Zdjęcia wieczorne
1.25. Jedzenie w Sofii

0. Zdjęcia z drogi

*****  cud świata
****    cud Europy
***      top europejski
**        atrakcja rangi europejskiej (top krajowy)
*          atrakcja rangi krajowej (top regionalny)

ZDJĘCIA

1. Sofia (София / Sofiya)

Region administracyjny: Obwód Sofia
Region historyczny: Szopłuk
Liczba ludności: 1 296 000 (miasto) / 1 532 000 (obszar zurbanizowany)
Pierwsza wzmianka: I w. p.n.e.
Prawa miejskie: I-II w.

1.1. Żeński Bazar (Женски Пазар / Zhenski Pazar) *















1.2. Synagoga Sofijska (Софийска синагога / Sofiĭska sinagoga) **



















1.3. Meczet Bania Baszi (Баня баши джамия / Banya bashi dzhamiya) **





















1.4. Pomnik św. Sofii (Статуя на София / Statuya na Sofiya) *








1.5. Plac Niepodległości (Площад Независимост / Ploshtad Nezavisimost) **










1.5.1. Largo (Ларго / Largo) *







1.6. Cerkiew św. Petki Rymarskiej (Света Петка Самарджийска / Sveta Petka Samardzhiĭska) *








1.7. Kompleks archeologiczny starożytnej Serdiki (Сердика / Serdika) *















1.8. Cerkiew św. Niedzieli (Света Неделя / Sveta Nedelya) **
























1.9. Cerkiew św. Jerzego (Свети Георги / Sveti Georgi) **













1.10. Narodowe Muzeum Archeologiczne (Националният археологически институт с музей / Natsionalniyat arkheologicheski institut s muzeĭ) ***




















































































1.11. Narodowa Galeria Sztuki (Национална галерия / Natsionalna galeriya) *













1.12. Ogród Miejski (Градска градина / Gradska gradina)







1.13. Teatr Narodowy im. Iwana Wazowa (Народен театър „Иван Вазов“ / Naroden teatŭr „Ivan Vazov“) **








1.14. Cerkiew św. Siedmoczislenników (Свети Седмочисленици / Sveti Sedmochislenitsi) **


















1.15. Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy (Свети Николай Чудотворец / Sveti Nikolaĭ Chudotvorets) **






















1.16. Cerkiew Mądrości Bożej (Света София / Sveta Sofiya) **























1.17. Sobór św. Aleksandra Newskiego (Свети Александър Невски / Sveti Aleksandŭr Nevski) ***






























1.18. Bulwar Vitosha (Витоша / Vitosha)




1.19. Narodowy Pałac Kultury (Национален дворец на културата / Natsionalen dvorets na kulturata) *






1.20. Muzeum Narodowe Ziemia i Człowiek (Национален музей „Земята и хората“ / Natsionalen muzeĭ „Zemyata i khorata“) *






























1.21. Cerkiew Bojańska św. Mikołaja i Pantaleona (Боянската църква „Св. св. Никола и Пантелеймон“ / Boyanskata tsŭrkva „Sv. sv. Nikola i Panteleĭmon“) **






















1.22. Narodowe Muzeum Historyczne (Национален исторически музей / Natsionalen istoricheski muzeĭ) **














































1.23. Pozostałe zdjęcia Sofii

































1.24. Zdjęcia wieczorne



























1.25. Jedzenie w Sofii



































0. Zdjęcia z drogi












Komentarze