Indywidualności jazzu (3/150): Booker Ervin
Czas / Miejsce / Nurty
1930-1970 / Denison (Teksas), USA / Post-Bop, Hard Bop
Sedno wyjątkowości
The Freedom Book (1964): 8.0/10
Tymczasem właśnie pod własnym szyldem Ervin stworzył jedno z najbardziej przekonujących dzieł post-bopu - i jedno z najbardziej esencjonalnie post-bopowych. To na tym albumie, nagranym w trakcie jednej sesji 3 grudnia 1963 roku, wszystkie atuty tej postaci sprzęgły się naraz. Jak zawsze jest tu po prostu Ervin i jego saksofon, niosący piękne, emocjonalne, gorące, nabrzmiałe bluesem, soulem i gospelem (choć jest to zupełnie inna wizja bopu niż ta Mingusa, to jednak album ma u niego w ten sposób mały kredyt), a jednocześnie wysoce intelektualne solówki. Jest awangardowe ukierunkowanie, w myśl którego wszystkie kawałki są mniej lub bardziej interesującymi konstrukcjami harmonicznymi i rytmicznymi - co do zasady bardziej niż na innych albumach. Jest w końcu najsilniejszy skład, jaki Ervinowi udało się zebrać: nieoceniony Jaki Byard i spektakularny Richard Davis pilnie realizują harmoniczną wizję lidera, zachowując doskonały balans pomiędzy treściwym wkładem a niewychylaniem się nadmiernie, a mniej znany Alan Dawson panuje bez zarzutu nad wyzwaniami rytmicznymi.
Efektem jest gęste i klimatyczne 40 minut nowoczesnego bopu, który kursuje od bebopowej z ducha surowości i oszczędnych tematów po emocjonalny mini-fresk. Sednem sprawy jest połączenie intelektualnego chłodu kompozycji - nie tematów, które w większości nie zapadają mocno w pamięć i szybko się kończą, a szkieletów harmoniczno-rytmicznych całych utworów - z żarliwą manierą instrumentalną lidera. Kontrastowe, ale dopasowane: niemal ciągłe napięcie harmoniczne i zagęszczenie niejednoznacznych akordów Ervin potrafi wykorzystać, by nie osłabić, a wręcz wzmocnić emocjonalną siłę rażenia swoich solówek, dzięki czemu interesujące, ale samo w sobie jeszcze bezpłodne obramowanie formalne otrzymuje całkiem głęboką treść. Można się w tę muzykę wgryzać od różnych stron: znajdzie się coś dla miłośników zarówno emocjonalnej intensywności, mózgowej formy, jak i niedopowiedzianej atmosfery.
Intelektualnym węzłem albumu jest A Lunar Tune, kawałek zagrany na potężnej prędkości, która nie ułatwia częstych i gęstych zmian rytmiczno-harmonicznych - w tym niełatwym środowisku Ervin dostarcza jednak jednych ze swoich najpotężniejszych saksofonowych zaśpiewów w życiu. Węzeł emocjonalny to z kolei A Day to Mourn, bardziej kompozycyjnie zorientowany utwór, z pięknym, melancholijnym, wręcz elegijnym tematem, przełamanym na chwilę zupełnie kontrastującym fragmentem melodyjnej wesołości, przez co całość staje się poniekąd symbolem modus operandi całego jazzu, łączącego rozrywkę z bolesną często refleksją. Bardziej surowymi środkami do podobnych klimatów dochodzi Cry Me Not, potencjalnie uspokajająca, bo balladowa wstawka po galopującym pierwszym utworze, w praktyce ballada niełatwa, grząska, wprowadzająca najwięcej niepokoju. Nawet słabsze momenty są bardzo mocne: wyjątkowo mięsiste, pogodniejsze niż reszta Grant's Stand ze świetnym momentem Byarda i wyjątkowo niestabilne harmoniczne, orientalizujące Al's In.
Album nie jest jakimś cudem, który mógł się zdarzyć tylko raz w karierze saksofonisty z pogranicza Teksasu i Oklahomy, bo trzymał on wysoką formę przez całą kilkuletnią karierę solową, przedwcześnie zakończoną śmiercią w młodym wieku. Ale zdarzył się tylko raz - czy to przez słabsze zacięcie kompozytorskie, czy przez sidemanów mniejszego formatu na następnych nagraniach, czy przez problemy ze zdrowiem, bo choroba nerek, która ostatecznie wykończyła Ervina, była chyba przewlekła. Słuchając The Freedom Book, mam poczucie, że ta kariera powinna być większa, niż ostatecznie była - choć trochę.
Inne wybrane dzieła
1. The Blues Book (1964): 7.0/10
2. The Space Book (1965): 7.5/10
3. The In Between (1968): 7.0/10
Najlepsze utwory
8.5 Cry Me Not / A Day to Mourn / A Lunar Tune
8.0 Al's In / Eerie Dearie / Grant's Stand / I Can't Get Started / Mojo
Komentarze
Prześlij komentarz