Indywidualności malarstwa: Corrado Giaquinto

Czas / Miejsce / Styl

1703-1766 / Molfetta, Włochy / rokoko

Sedno wyjątkowości

Był wyjątkowo reprezentatywnym uosobieniem strefy granicznej baroku i rokoka. W swoich najlepszych obrazach łączył oba nurty, zmiękczając nimi nawzajem ich osobne problemy.



Opus magnum

Alegoria pokoju i sprawiedliwości (1753-1754): 7.5/10
(Museo del Prado, Madryt / 216 x 325 cm / olej na płótnie)

Na początku powiedzmy sobie szczerze, że Corrado Giaquinto nie tylko nie jest dziś nazwiskiem gorącym i szeroko rozpoznawalnym - sądzę, że nawet dość liczni zadeklarowani entuzjaści sztuki mogą go nie kojarzyć, choć swego czasu na dworze Ferdynanda VI musiał trzepać niezłą forsę i wywarł wpływ na samego Goyę - ale też że w szerokim gronie malarzy przeze mnie wyróżnionych ma jedną z najsłabszych pozycji. Ani treść jego dzieł (przeważnie dość patetyczny odcień religii i mitologii), ani ich forma (kompozycje, kształty, chromatyka czy światłocień), ani w końcu te może najważniejsze rzeczy pomiędzy nimi, które z braku czasu nazwijmy tu atmosferą: nic nie trafia do mnie za głęboko, a jeśli już, to na wyrywki. A jednak na dość płytkim, bo jednak mocno intelektualnym poziomie apulijski artysta do mnie przemawia i skutecznie domaga się zapisania przynajmniej w niższych kręgach panteonu.

Giaquinto jest jednoznacznie klasyfikowany jako malarz rokokowy; zapewne z akademickiego punktu widzenia nie jest to do zakwestionowania. Z mojego punktu widzenia: również, tylko nie jednoznacznie. Jego twórczość jest dla mnie, mówiąc najprościej, połączeniem baroku z rokokiem lub wstrzeleniem się w obszar graniczny między nimi, a nieco zawilej - zaszczepieniem rokokowej wrażliwości na grunt barokowego myślenia o rzeczywistości. Te dwa nurty artystyczne nastąpiły jeden po drugim, a nawet w dużej mierze jednocześnie i przez niektórych traktowane są jako mocno pokrewne, zwłaszcza w architekturze. W malarstwie jednak jest spory kontrast pomiędzy wprawdzie pełnym ozdób, ale ciężkim, pompatycznym, dramatycznym i dość męskim barokiem, a zniewieściałym, lekkim i niezobowiązującym rokokiem, w którym ozdoba jest celem samym w sobie. Giaquinto pogodził je ze sobą - malował sceny, które były równie sprawne i doniosłe programowo, co barokowe płótna i freski, ale w swojej istocie utkane z rokokowej lekkości.

Obraz z Prado, jeden z bardzo wielu ze względu na długą przygodę malarza na dworze burbońskim w Madrycie, jest tego najlepszym przykładem. Oto tak zwana klasyka gatunku: sporych rozmiarów płótno propagandowe, w którym mitologizująca maniera i religijna estetyka łączą siły, by dowieść, że rządy Ferdynanda VI prowadzą nie tylko do tytułowych pokoju i sprawiedliwości, ale jeszcze przy okazji do powszechnego dobrobytu oraz korzystnego samopoczucia Ducha Świętego, który niczym kulminacyjna kropka nad "i" tryska tu światłością; wszystko to w towarzystwie niezbywalnych, przeklętych puttów, tłustych jak one obłoczków, śmietnika symbolicznych rekwizytów i efektownego oświetlenia. Czy to barok w wyjątkowo tłustym i ciężkim wydaniu? Nic bardziej mylnego; dominuje tu lekkość, łagodność, pogodność, a dramaturgii nie stwierdzono. Obraz jest poniekąd eksplozyjny jak typowy włoski barok, ale to bezgłośna eksplozja pudru i wody toaletowej.

Najsilniej nadaje temu ton centralna, tytułowa para: dwie młode niewiasty, dość beztroskie, wesołe i dziewczęce jak na swoje poważne funkcje (Sprawiedliwość, adekwatnie, jest tu tą trochę twardziej stąpającą po obłokach), złączone w nieco erotyzującym uścisku ciał i swobodnie udrapowanych szat, odznaczające się swobodnymi pozami i zwiewnymi gestami. Nie tylko ich oblicza, ale nawet te szaty - jakby z najdelikatniejszych materii, cudownie rozładowujące brunatną chromatykę otoczenia tercetem pastelowego różu, zieleni i żółci - odciążają to płótno, wręcz je hedonizują. Wspiera je światło: efektowne, ale pozbawione dramaturgii, zastępujące intensywny światłocień raczej czymś w rodzaju ogólnej świetlistości. W sumie kończy się sielankowo i salonowo. Na poziomie definicji wolałbym raczej połączenie inne: barokowych form i rokokowych tematów. Ale odtrutką na mdłości spotykane czasem w czystym baroku i w czystym rokoku może być, jak się okazuje, też jego odwrotność. Scena, na którą bez jakiejś spektakularnej techniki autora nie chciałoby mi się długo patrzeć, w wydaniu Giaquinta sprawia mi zwyczajną przyjemność.

Drugie, a może nawet pierwsze najlepsze dzieło Giaquinta, jakie udało mi się znaleźć - wyjątkowo monumentalna scena religijno-polityczna z muzeum w St. Louis - również opiera się na tym walorze. To widowisko w swej istocie niemożebnie grubymi nićmi szyte, przeładowane chmurkowymi postaciami, spod pędzla pośledniejszego malarza barokowego wyszłoby zapewne jako ociężałe i mdłe; u Giaquinta potworny ciężar scenograficzny zyskuje lekkość nomen omen niebiańską, a posmak jest chłodny i elegancki. Ale walor nie jest tam aż tak dosadny i esencjonalny, jak na tym płótnie z Madrytu, co uszczupla tamto o wyjątkowość.

Inne wybrane dzieła

1. Odejście Eneasza z Kartaginy (1735 / Pałac Kwirynalski, Rzym): 7.0/10


2. Wenus ukazuje się Eneaszowi (1735 / Pałac Kwirynalski, Rzym): 7.0/10


3. Św. Helena i cesarz Konstantyn przedstawieni Trójcy Świętej przez Maryję Dziewicę (1741-42 / Saint Louis Art Museum, St. Louis): 7.5/10


4. Jesień (ok. 1740-1750 / National Gallery of Art, Waszyngton): 6.5/10


5. Pokutująca Maria Magdalena (ok. 1750 / Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork): 6.5/10


6. Anioł Zwiastujący (ok. 1750 / Szépművészeti Múzeum, Budapeszt): 6.5/10


7. Triumf Galatei (1752 / Milwaukee Art Museum, Milwaukee): 6.5/10


8. Święta Trójca (ok. 1754 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10


9. Zdjęcie z krzyża (ok. 1754 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10


10. Biczowanie Chrystusa (ok. 1754 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10


11. Chwała Świętych (1755-1756 / Museo del Prado, Madryt): 6.5/10


12. Pejzaż z wodospadem (1753-1760 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10


13. Pejzaż z myśliwymi (1753-1760 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10


14. Narodziny Słońca i Triumf Bachusa (1761 / Museo del Prado, Madryt): 6.5/10

Komentarze

  1. Czytam to i mam ochotę zacząć robić własną listę twórców :) Świetna analiza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, cieszę się, bo myślę, że obrazami Giaquinto niełatwo kogoś dzisiaj zainteresować :) Zachęcam do robienia takich list, listy to życie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz