Indywidualności malarstwa: Corrado Giaquinto
Czas / Miejsce / Styl
1703-1766 / Molfetta, Włochy / rokoko
Sedno wyjątkowości
Był wyjątkowo reprezentatywnym uosobieniem strefy granicznej baroku i rokoka. W swoich najlepszych obrazach łączył oba nurty, zmiękczając nimi nawzajem ich osobne problemy.
Opus magnum
(Museo del Prado, Madryt / 216 x 325 cm / olej na płótnie)
Giaquinto jest jednoznacznie klasyfikowany jako malarz rokokowy; zapewne z akademickiego punktu widzenia nie jest to do zakwestionowania. Z mojego punktu widzenia: również, tylko nie jednoznacznie. Jego twórczość jest dla mnie, mówiąc najprościej, połączeniem baroku z rokokiem lub wstrzeleniem się w obszar graniczny między nimi, a nieco zawilej - zaszczepieniem rokokowej wrażliwości na grunt barokowego myślenia o rzeczywistości. Te dwa nurty artystyczne nastąpiły jeden po drugim, a nawet w dużej mierze jednocześnie i przez niektórych traktowane są jako mocno pokrewne, zwłaszcza w architekturze. W malarstwie jednak jest spory kontrast pomiędzy wprawdzie pełnym ozdób, ale ciężkim, pompatycznym, dramatycznym i dość męskim barokiem, a zniewieściałym, lekkim i niezobowiązującym rokokiem, w którym ozdoba jest celem samym w sobie. Giaquinto pogodził je ze sobą - malował sceny, które były równie sprawne i doniosłe programowo, co barokowe płótna i freski, ale w swojej istocie utkane z rokokowej lekkości.
Obraz z Prado, jeden z bardzo wielu ze względu na długą przygodę malarza na dworze burbońskim w Madrycie, jest tego najlepszym przykładem. Oto tak zwana klasyka gatunku: sporych rozmiarów płótno propagandowe, w którym mitologizująca maniera i religijna estetyka łączą siły, by dowieść, że rządy Ferdynanda VI prowadzą nie tylko do tytułowych pokoju i sprawiedliwości, ale jeszcze przy okazji do powszechnego dobrobytu oraz korzystnego samopoczucia Ducha Świętego, który niczym kulminacyjna kropka nad "i" tryska tu światłością; wszystko to w towarzystwie niezbywalnych, przeklętych puttów, tłustych jak one obłoczków, śmietnika symbolicznych rekwizytów i efektownego oświetlenia. Czy to barok w wyjątkowo tłustym i ciężkim wydaniu? Nic bardziej mylnego; dominuje tu lekkość, łagodność, pogodność, a dramaturgii nie stwierdzono. Obraz jest poniekąd eksplozyjny jak typowy włoski barok, ale to bezgłośna eksplozja pudru i wody toaletowej.
Najsilniej nadaje temu ton centralna, tytułowa para: dwie młode niewiasty, dość beztroskie, wesołe i dziewczęce jak na swoje poważne funkcje (Sprawiedliwość, adekwatnie, jest tu tą trochę twardziej stąpającą po obłokach), złączone w nieco erotyzującym uścisku ciał i swobodnie udrapowanych szat, odznaczające się swobodnymi pozami i zwiewnymi gestami. Nie tylko ich oblicza, ale nawet te szaty - jakby z najdelikatniejszych materii, cudownie rozładowujące brunatną chromatykę otoczenia tercetem pastelowego różu, zieleni i żółci - odciążają to płótno, wręcz je hedonizują. Wspiera je światło: efektowne, ale pozbawione dramaturgii, zastępujące intensywny światłocień raczej czymś w rodzaju ogólnej świetlistości. W sumie kończy się sielankowo i salonowo. Na poziomie definicji wolałbym raczej połączenie inne: barokowych form i rokokowych tematów. Ale odtrutką na mdłości spotykane czasem w czystym baroku i w czystym rokoku może być, jak się okazuje, też jego odwrotność. Scena, na którą bez jakiejś spektakularnej techniki autora nie chciałoby mi się długo patrzeć, w wydaniu Giaquinta sprawia mi zwyczajną przyjemność.
Drugie, a może nawet pierwsze najlepsze dzieło Giaquinta, jakie udało mi się znaleźć - wyjątkowo monumentalna scena religijno-polityczna z muzeum w St. Louis - również opiera się na tym walorze. To widowisko w swej istocie niemożebnie grubymi nićmi szyte, przeładowane chmurkowymi postaciami, spod pędzla pośledniejszego malarza barokowego wyszłoby zapewne jako ociężałe i mdłe; u Giaquinta potworny ciężar scenograficzny zyskuje lekkość nomen omen niebiańską, a posmak jest chłodny i elegancki. Ale walor nie jest tam aż tak dosadny i esencjonalny, jak na tym płótnie z Madrytu, co uszczupla tamto o wyjątkowość.
Inne wybrane dzieła
1. Odejście Eneasza z Kartaginy (1735 / Pałac Kwirynalski, Rzym): 7.0/10
2. Wenus ukazuje się Eneaszowi (1735 / Pałac Kwirynalski, Rzym): 7.0/10
3. Św. Helena i cesarz Konstantyn przedstawieni Trójcy Świętej przez Maryję Dziewicę (1741-42 / Saint Louis Art Museum, St. Louis): 7.5/10
4. Jesień (ok. 1740-1750 / National Gallery of Art, Waszyngton): 6.5/10
5. Pokutująca Maria Magdalena (ok. 1750 / Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork): 6.5/10
6. Anioł Zwiastujący (ok. 1750 / Szépművészeti Múzeum, Budapeszt): 6.5/10
7. Triumf Galatei (1752 / Milwaukee Art Museum, Milwaukee): 6.5/10
8. Święta Trójca (ok. 1754 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10
9. Zdjęcie z krzyża (ok. 1754 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10
10. Biczowanie Chrystusa (ok. 1754 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10
11. Chwała Świętych (1755-1756 / Museo del Prado, Madryt): 6.5/10
12. Pejzaż z wodospadem (1753-1760 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10
13. Pejzaż z myśliwymi (1753-1760 / Museo del Prado, Madryt): 7.0/10
14. Narodziny Słońca i Triumf Bachusa (1761 / Museo del Prado, Madryt): 6.5/10
Czytam to i mam ochotę zacząć robić własną listę twórców :) Świetna analiza.
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się, bo myślę, że obrazami Giaquinto niełatwo kogoś dzisiaj zainteresować :) Zachęcam do robienia takich list, listy to życie ;)
Usuń