Legendarne destylaty: Koniak
Dzieje
Na początku należy raz na zawsze doprecyzować: koniak i brandy nie są ani pojęciami rozłącznymi, ani tożsamymi. Każdy koniak to brandy (czyli każdy koniak to destylat z wina starzony w beczkach); nie każda brandy to koniak. Koniak jest bardzo konkretnym wycinkiem świata brandy - nazwą tą mogą posługiwać się wyłącznie trunki produkowane w apelacji Cognac we Francji, której teren, około 110 kilometrów kwadratowych, rozpościera się naokoło miasta Cognac.
Koniak jest drugą najstarszą brandy świata o ciągłości tradycji (pierwszą jest armaniak, również produkowany we Francji, nieco bardziej na południe). Pierwsza wzmianka o destylacie winnym produkowanym w regionie Charente pochodzi z połowy XVI wieku. Ze względu na bliskość wielkiego portu w La Rochelle Holendrzy intensywnie parali się handlem destylatem, powstającym z wina, które z kolei powstawało z tutejszych upraw winorośli, eksportując je przede wszystkim na rynek angielski. Destylat był trwalszy w podróży niż wino i zajmował mniej miejsca, dzięki czemu w pewnym stopniu wyparł handel winem. Początkowo nie był przeznaczony do bezpośredniej konsumpcji, lecz do rozcieńczania w miejscu docelowej sprzedaży.
Sława koniaku rozpoczyna się pod koniec XVII wieku. Mniej więcej wtedy londyńscy konsumenci zaczęli dostrzegać, że brandy z Charente są lepsze w smaku niż te z innych obszarów produkcji, a zarazem producenci francuscy nabywali świadomości wyjątkowości swojego produktu. O jego szczególności stanowiła i stanowi po dziś dzień kombinacja specyficznej gleby, bogatej w kredę i porowaty wapień, na której rosły winnice, oraz ze specyficznego klimatu, będącego mieszanką wpływów atlantyckich i kontynentalnych oraz chłodno-północnych i ciepło-południowych. Wtedy to koniak stał się produktem przede wszystkim eksportowym i pozostał nim do dziś (Anglia do połowy XX wieku wchłaniała aż 25% produkcji).
W 1715 roku powstał pierwszy z dzisiejszej wielkiej czwórki producentów koniaku: Martell. W 1724 dołączył do niego Rémy Martin, a w 1765 - z inicjatywy Irlandczyka - Hennessy. W czasie rewolucji francuskiej Martell i zwłaszcza Hennessy wykorzystały transformacje ustrojowe, by zdominować rynek (wcześniej koniak produkowało kilka rodzin, które pozostawały względem siebie w równowadze). Już w 1828 pojawił się czwarty z dzisiejszych gigantów, Courvoisier. Dopiero później w XIX wieku na rynku pojawiło się kilkudziesięciu mniejszych graczy.
Koniak od zawsze produkowany był z raczej nijakich, cierpkich i słabych białych win - ledwo nadających się do picia, ale świetnych do destylacji. Przed plagą filoksery w XIX wieku wina te powstawały ze szczepu Folle Blanche; po pladze, która zniszczyła 85% upraw, obsadzono pola głównie bardziej wydajną odmianą Ugni Blanc, koncentrując się mocniej wokół miasta Cognac. Apelację AOC (Appellation d’origine contrôlée) Cognac otrzymał w 1936 roku, by bronić się przed podróbkami. Za złoty wiek koniaku uznaje się około trzydzieści lat, jakie nastąpiły po II wojnie światowej.
Współczesność
Istnieje dziś około 200 firm, które zajmują się produkcją koniaku. Tak zwana wielka czwórka - Hennessy, Rémy Martin, Martell i Courvoisier - posiada jednak około 85% całej produkcji (nawet więcej wartości rynku), z czego 95% idzie na eksport.
Wino, z którego może powstawać koniak, musi pochodzić z winnic z departamentów Charente i Charente-Maritime (nazwy te pochodzą od rzeki Charente, przepływającej przez Cognac i wpadającej do Atlantyku). Największa koncentracja winnic zgromadzona jest wokół miasta Cognac, szczególnie na południe od niego, gdzie rozciągają się obszary Grande Champagne i Petite Champagne, najbardziej prestiżowe. Koniaki, które powstają z mieszanki tych dwóch z co najmniej 50% zawartości Grande Champagne, mogą określać się jako Fine Champagne. Pozostałe obszary to Borderies, Fins Bois, Bons Bois i Bois Ordinaires, każda kolejna coraz mniej znacząca. Teren winnic jest lekko pofalowany, winogrona rosną na łagodnych, malowniczych zboczach. Gleba jest jasna, kredowa. Występuje wiele mikroklimatów.
Fermentacja moszczu winnego kończy się w listopadzie - jej efektem jest kwaśne, proste, białe wino o zawartości 7-9% alkoholu. W znacznej większości pochodzi z odmiany Ugni Blanc (włoskie Trebbiano); za szlachetne uważa się również Folle Blanche i Colombard, a do mniej prestiżowych koniaków dopuszcza się także różne inne. Na jedną butelkę koniaku potrzeba go 8-10 litrów. Destylacja musi zakończyć się do końca marca następnego roku; jest podwójna i kończy się destylatem o zawartości ok. 70% alkoholu, który jest wlewany do beczek z dębu francuskiego, głównie z dębów szypułkowych z sąsiedniego departamentu Limousin. Beczki są najczęściej 350-litrowe. Mają różny wiek: używa się od całkiem świeżych po takie używane już przez ponad 20 lat.
Finalnym etapem produkcji jest rozcieńczanie (koniak może mieć maksymalnie 45% alkoholu) oraz assemblage, czyli kupaż. Koniaki prawie nigdy nie pochodzą z jednego rocznika, a w jednej butelce z dużych firm zwykle znajduje się mieszanka 100-150 różnych brandy: z różnych lat, z różnych beczek.
Wiek koniaku, jaki podaje się na etykiecie, to wiek najmłodszego komponentu danej butelki. Istnieją trzy główne oznaczenia:
V.S. (Very Special) - co najmniej 2 lata starzenia w beczkach;
V.S.O.P. (Very Superior Old Pale), V.O. (Very Old) lub Reserve: co najmniej 4 lata starzenia w beczkach;
X.O. (Extra Old), Extra lub Hors d'Age - co najmniej 10 lat starzenia w beczkach (dopiero od 2018 roku, wcześniej co najmniej 6).
Przegląd
Zdecydowałem się na przegląd ośmiu koniaków - po jednym od wielkiej czwórki i po jednym od czterech mniejszych producentów. Pierwsze cztery kupiłem w Polsce, a drugie cztery przywiozłem osobiście z Cognac i okolic, które to malownicze okolice wizytowałem w maju 2023 roku.
1. Hennessy: X.O.
40%
Hennessy to już od dawna (a dokładnie od 1985 roku) największy producent koniaku na świecie - jego produkcja jest większa niż pozostałej wielkiej trójki razem wzięta. Odpowiada za około 40% światowej produkcji. Założył ją w 1765 roku Irlandczyk, oficer Richard Hennessy, który służył w armii Ludwika XV i osiadł w Cognac na emeryturze. To jednak jego syn James w czasie rewolucji francuskiej doprowadził firmę do czołowej pozycji. To również on wybrał Jeana Fillioux na stanowisko mistrza kupażu - a rodzina Fillioux miała sprawować tę funkcję w Hennessy przez następne osiem pokoleń, do dzisiaj. Około połowy XIX wieku Hennessy był głównym eksporterem brandy na świecie (pozostał nim do dziś). Wyznaczał trendy w branży, między innymi zaczynając stosować dzisiejszy system oznaczeń wiekowych. Obecnie 66% udziałów posiada francuski koncern LVMH (Moët Hennessy Louis Vuitton), a 34% brytyjski koncern Diageo. Związek z Moët trwa od 1971 roku, a z Louis Vuitton od 1987. Maurice-Richard Hennessy, przedstawiciel ósmego pokolenia po Richardzie, ciągle pracuje w firmie jako ambasador marki.
Do produkcji X.O. - nie najpopularniejszego, ale uważanego za najbardziej reprezentatywny koniak z Hennessy - używa się winogron z Grande Champagne, Petite Champagne, Borderies i Fins Bois, tylko ze szczepu Ugni Blanc. Jest kupażem około stu różnych destylatów, z których najstarsze mają 30 lat. Marka istnieje od 1870 roku i była pierwszym koniakiem oznaczonym jako X.O. w historii.
Głęboki bursztyn. Jak na destylat aromat jest wyjątkowo ożywczy i świeży, a jak na stary destylat - mało beczkowy. Zachował sporo duszy wina, jest winny i owocowy: wyczuwalne są podsuszane jabłka, winogrona, morele i gruszki. Jest też dość deserowy: owoce są lekko oblane karmelowym sosem, nawet takim nieco waniliowym toffi. I coś lekkiego, zwiewnego, jakby mineralnego. Inviting as fuck. W smaku jest nieco mniej owocowo i bardziej deserowo; pojawia się nieco beczki, choć ciągle nie za wiele; jest odrobina kwasowości, jest bardzo harmonijnie, gładko i kominkowo. Finisz jest spokojny, ciepły, znów trochę winny. Bardzo nienachalna, choć karmelowa w swoim typie słodycz walczy z wytrawnością drewna i lekko pestkowo-winnym finiszem, na którym pojawia się też trochę marcepanu. Elegancki, bardzo przyjemny, dopracowany alkohol - choć nie jest potworem intensywności ani złożoności. Ale w kwestii gładkości, elegancji, harmonii - top.
8.5/10
2. Rémy Martin: 1738 Accord Royal
40%
Młodszy o zaledwie 9 lat od najstarszego Martella, Rémy Martin to producent założony w 1724 roku przez 29-letniego plantatora winogron o tym właśnie imieniu i nazwisku. Firma prowadzona była przez rodzinę Martin przez cztery następne pokolenia, po czym znalazła się w kryzysie i na swoje stulecie, w 1924 roku, została zakupiona przez prawnika, André Renaud, który stworzył kategorię Fine Champagne. Pod tę kategorię podpadają wszystkie koniaki z RM (czyli wszystkie powstają wyłącznie z Grande Champagne i Petite Champagne). W 1991 roku spółka połączyła się z producentem likieru pomarańczowego Cointreau i do dziś pozostaje na rynku jako Rémy Cointreau (jest więc jedyną z wielkiej czwórki ze w stu procentach francuskim kapitałem). Jest obecnie najlepiej trendującą z czwórki - dopiero niedawno przegoniła zawsze drugiego Martella i zbliża się do Hennessy'ego. Miałem przyjemność zwiedzać destylarnię RM w 2023 roku.
1738 Accord Royal to koniak wprowadzony na rynek w 1997 roku. Nazwa jest uczczeniem przyznania RM królewskiego pozwolenia na zasadzenie nowych winnic od Ludwika XV właśnie w 1738. Mogłaby się oznaczać jako V.S.O.P., bo najmłodsze destylaty w niej mają 4 lata (najstarsze 20) - producent unika jednak tutaj tego oznaczenia. Powstaje z 240 różnych destylatów, z czego 65% pochodzi z Grande Champagne, a 35% z Petite Champagne. Średni wiek to około 12 lat.
Głęboki bursztyn. Głęboki, ciepły, przyjemny, trochę ciemny aromat, w którym mamy dwa światy. Tym słabszym, ale bardziej na wierzchu jest świat nut winnych i owocowych, nawet jabłkowych, gruszkowych i owoców leśnych. Tym mocniejszym, zakorzenionym, jest świat nut ziemistych, ciemnego karmelu, drzewnych, a może przede wszystkim suszonych owoców, zwłaszcza fig i rodzynek. W smaku wygrywa drugi świat, choć w ustach pierwszy jeszcze trochę walczy. Przecudownie zaokrąglona brandy, która rozpala się w momencie przełknięcia i na finiszu, ale nie jest to eksplozja, a raczej intensywne rozżarzenie się drewna w kominku: czerwienieje i powoli, powoli blednie. Im dalej, tym mniej świeżych owoców, a więcej suszonych owoców; drewna wcale nie za dużo, ale absolutną petardą jest genialna kakaowa feeria na finiszu, która sprawia, że jest to koniak w pewnym sensie "słodko-wytrawny"; kakao ma deserową duszę, ale jest to dość gorzkie kakao. Wrażenie jest dwutorowe i piękne. Okolone jest to też odrobiną przypraw korzennych. Przepiękna podróż - od świeżych owoców, przez suszone owoce, kakao, a w końcu przyprawy. Łączy wielką intensywność z wielką gładkością i harmonią. Piękny destylat.
9.0/10
3. Martell: Cordon Bleu
40%
Martell to najstarszy z wielkich producentów koniaku, a do 1985 roku również największy. Powstał w 1715 roku z inicjatywy zaledwie 21-letniego Jeana Martella z wyspy Jersey. Jego znakiem firmowym była i pozostaje produkcja koniaku z najmniejszego regionu upraw, Borderies, przylegającego bezpośrednio do miasta Cognac od północy (choć współcześnie również z Grande Champagne, Petite Champagne i Fins Bois). Martell jako pierwszy wprowadził oznaczenie V.S.O.P. W 1987 spółkę zakupił kanadyjski koncern Seagram, ale doprowadził do pogorszenia jej pozycji i sprzedał ją w 2001 roku francuskiemu gigantowi alkoholowemu Pernod Ricard - w jego rękach Martell pozostaje do dziś.
Cordon Bleu to sztandarowy produkt Martella i jeden z najbardziej ikonicznych koniaków wszech czasów. Jest na rynku od 1912 roku. Gdyby miał oznaczenie X.O., byłby najstarszym X.O. świata - posługuje się jednak określeniem "Extra Old". Powstaje z ponad 100 destylatów w wieku od 12 do 25 lat, z których 50% pochodzi z Borderies.
Ciemny bursztyn, prawie coś ciemniejszego. Głęboki, trochę przyczajony i nie za mocno otwarty, ale bardzo zachęcający aromat, skupiony na suszonych figach, daktylach, rodzynkach, drewnie i toffi; trochę też jakieś goździki tam błyskają. W smaku ciężki, oleisty, jak na koniak dość ognisty; goździki z zapachu nie były żartem, jest dość korzennie; jest też ponadprzeciętnie beczkowo, choć wciąż nienachalnie, jest trochę tak "wytrawnie-deserowo"; odczucie słodyczy bardziej na poziomie aromatów, bo na poziomie smaków podstawowych dość wytrawnie. Długi, mocny, ciągnący się finisz, w którym znajdzie się miejsce na nuty cygarowe i toffi. Świetna rzecz, choć może stosunek ognistości do barwności doznań nie jest perfekcyjny.
8.5/10
4. Courvoisier: XO
40%
Zdecydowanie najmłodszy i zdecydowanie najmniejszy z wielkiej czwórki - założony nie w XVIII, a w XIX wieku. Nie bez powodu do dziś posługuje się hasłem "Le Cognac de Napoléon": Emmanuel Courvoisier, którego syn Félix założył spółkę w 1843 roku, był kupcem winnym, który dostarczał koniak samemu Napoleonowi Bonaparte. Już w 1909 roku firma przeszła w ręce Anglików; później przechodziła przez kilka koncernów, a dopiero co, w 2024 roku, stała się własnością włoskiego Campari Group. Słynie z tego, że jako jedyny z gigantów od początku do końca odpowiada za proces powstawania swojego koniaku (nie korzysta z podwykonawców winiarskich czy destylacyjnych). Jako jedyny nie ma też siedziby w samym Cognac, lecz w nieodległym Jarnac.
Courvoisier XO pojawił się na rynku w 1984 roku. Jest mieszanką Grande Champagne i Petite Champagne w wieku 15-30 lat z domieszką Borderies (ok. 12-18%).
Głęboki, nawet ciemny bursztyn. Deserowy, słodkawy, mocno zaokrąglony aromat, który idzie trochę w kierunku rumu: są tutaj przyprawy korzenne, nawet cynamon czy gałka muszkatołowa, jest wanilia i marcepan, są prażone a nawet karmelizowane migdały; beczka, ewentualne suszone owoce czy karmel raczej w tle. W smaku jest nieco bardziej tradycyjnie, koniakowo, ale wciąż mocno przyprawowo i korzennie i trochę nawet orientalnie. Bardzo, ale to bardzo pełna brandy, trochę deserowa, chociaż bardziej korzenna niż deserowa; w ustach przyprawy dostają solidną podbudowę w postaci karmelu, marcepana, kakao, a nawet słodkiego tytoniu; beczka obecna, ale daleka od pierwszego planu. Finisz to dodatkowa eksplozja tych przypraw i słodyczy, następująca po eksplozji ognistej przyprawowości na przełknięciu. Cudownie się wycisza, wytrawnieje, dogasa.
9.0/10
5. Maison Painturaud Frères: Vieille Réserve Cognac
40%
Uprawy winiarskie rodziny Painturaud istnieją od 1804 roku, przy czym w jej rękach od końca XIX wieku; jednak dopiero w 1934 Guy Painturaud postanowił sprzedawać koniak pod własnym nazwiskiem. Obecnie czwarta generacja rodziny, bracia Jean-Philippe, Vincent, Matthieu i Emmanuel, prowadzi biznes skupiony na najlepszym obszarze upraw, Grande Champagne, sprzedając również tak zwane Pineau - mieszankę koniaku i wina.
Vieille Réserve to koniak leżakowany przez minimum 20 lat, powstający w 100% z Ugni Blanc. Butelkę zakupiłem osobiście w tej przeuroczej, małej destylarni.
Bursztynowy, może jasno-bursztynowy nawet. Bogaty, intensywny, dobrze zaokrąglony aromat z dużą rolą toffi i karmelu, mocno waniliowego sosu angielskiego, a w końcu suszonych (figi, morele) i kandyzowanych (pomarańcze) owoców. To wszystko na pięknie dębowym tle. W smaku duża część tych wrażeń się powtarza, ale w trochę mniej atrakcyjny sposób: nie tak wyraźnie, nie tak intensywnie; intensywność zagarnia wzrastający udział samego drewna oraz po prostu impetu alkoholu. Wbrew zapachowi nie jest to zbyt deserowa brandy; w ustach zachowuje się dość wytrawnie, dopiero na finiszu się przyjemnie wysładza i redukuje do suszonych i lekko skarmelizowanych owoców. Sumarycznie bardzo dobra rzecz, ale zapach robił większe nadzieje.
7.5/10
6. Cognac Frapin: Château Fontpinot XO
41%
Rodzina Frapin szczyci się rodowodem sięgającym 1270 roku i obecnością samego François Rabelais w swoim drzewie genealogicznym. Obecna siedziba firmy, Château Fontpinot, powstała w 1872 roku. Szczyci się nie tylko rodowodem, ale też tym, że jej koniaki powstają w 100% z Grande Champagne i w 100% z jednej winnicy, uprawianej od 21 pokoleń.
Również tę butelkę kupiłem osobiście w destylarni. Producent nie podaje dokładnego wieku.
Bursztynowy. Zachowawczy, niespecjalnie intensywny aromat, w którym da się wyczuć głównie nuty owocowe - trochę suszonych, trochę kandyzowanych, trochę świeżych owoców - oraz alkoholowe. W smaku zyskuje, choć dalej nie staje się demonem intensywności, pozostając alkoholem krzepkim, ale smakowo łagodnym. Owoce idą w stronę tych suszonych, zwłaszcza fig, rodzynek i moreli, a nawet mocniejsze od nich jest odczucie toffi; pojawia się subtelne drewno. Nuty alkoholowe ciągle są nieco nadmierne, ale częściowo idą w odczucie przyprawowości. Jest słodkawo, ale też trochę pikantnie; finisz jest rozgrzewający i przeciągły. Bardzo dobra brandy, choć bez uniesień.
7.5/10
7. Cognac Ragnaud-Sabourin: Réserve Spéciale
43%
Firma Ragnaud-Sabourin istnieje od 1850 roku, a od trzech pokoleń prowadzą ją kobiety. Produkuje koniaki wyłącznie z Grande Champagne: w 90% z Ugni Blanc i w 10% z Folle Blanche.
Jedyną konkretną informacją o tym koniaku jest wiek 20 lat.
Najjaśniejszy w przeglądzie - nawet nie jasnobursztynowy, po prostu złoty, nawet nie ciemnozłoty. Nie do końca przekonujący aromat, trochę bimbrowy; jest trochę surowego drewna, jest alkohol, są jakieś niedopowiedziane owoce, niedopowiedziane toffi i przyprawy. Bardzo surowy, mogłaby to być whisky - niezbyt stara - i bym uwierzył. W smaku lepiej, choć ciągle wiele brakuje. Toffi i owoce robią się trochę bardziej - ale wciąż za mało - dopowiedziane, a alkohol i drewno nieco mniej surowe - choć wciąż za bardzo. Nie za długi finisz. Nawet ciekawe jest to zderzenie deserowości z ognistością, ale nie jest to urzekający destylat, zwłaszcza jak na 20 lat.
6.5/10
8. Michel Forgeron: X.O.
45%
Koniaki rodziny Forgeron są stosunkowo młodą historią: pierwszy pojawił się na rynku w 1977 roku.
X.O. z tej stajni to najmocniejszy koniak w przeglądzie i najmocniejszy dopuszczalny - 45% to prawne maksimum. Jest mieszanką destylatów od 20 do 30 lat.
Głęboki bursztyn. Gęsty, oleisty aromat, który kojarzy się bardzo mocno z rumem, w zasadzie dużo mocniej niż z brandy. Jest pełen nut cukrowych, karmelowych oraz egzotycznych owoców - pobrzmiewają tu kandyzowane ananasy, kandyzowane cytrusy, może jakieś suszone mango albo smoczy owoc. Dla dopełnienia egzotyki są też korzenne przyprawy na czele z cynamonem, gałką muszkatołową i czarnym pieprzem. W smaku najpierw przypuszcza dość ostry atak mocą i zaostrzoną przyprawowością, na finiszu wysładzając się kojąco, dogasając jak drewno w kominku. W smaku już bardziej jak brandy, ale ciągle taka trochę piracka, bez kompromisów. Troszeńkę przerost mocy nad złożonością, ale bardzo dobra rzecz.
7.5/10
Wyniki
2. Courvoisier: XO 9.0/10
3. Martell: Cordon Bleu 8.5/10
4. Hennessy: X.O. 8.5/10
5. Maison Painturaud Frères: Vieille Réserve Cognac 7.5/10
6. Cognac Frapin: Château Fontpinot XO 7.5/10
7. Michel Forgeron: X.O. 7.5/10
8. Cognac Ragnaud-Sabourin: Réserve Spéciale 6.5/10
Konkluzje
- Był to dla mnie przegląd dwóch prędkości - przyniósł ze sobą spore pozytywne zaskoczenie i nie najmniejsze rozczarowanie. To pierwsze to koniaki z wielkich firm: spodziewałem się dobrych, ale dość zachowawczych, korporacyjnych trunków trochę w stylu blended whisky, a dostałem same znakomite rzeczy, jedną ocierającą się o geniusz. To drugie to koniaki od małych producentów, z których żaden nie był wyjątkowym destylatem, mimo że wszystkie miały po 20 lat. Wielka czwórka zdeklasowała małych graczy, a spodziewałem się, że prędzej będzie na odwrót. W luksusowym świecie koniaku romantyzm nie działa.
- Bezprecedensowym zaskoczeniem było też to, że najlepszym trunkiem całego przeglądu okazał się ten najmłodszy. I - spośród koniaków z wielkiej czwórki - najtańszy.
- Nie ma zaskoczenia w tym, że brandy de Jerez pozostała moją ulubioną brandy. Nie ma co do tego większej dyskusji, a porównania cenowe jeszcze wzmocniłyby jej pozycję. Ale z innego punktu widzenia ciężko mi w ogóle traktować te dwa typy brandy wymiennie. Mają punkty wspólne, ale generalnie mają też zupełnie inny przekrój nut aromatycznych - i moim zdaniem pasują na inne okazje. Brandy de Jerez jest bardziej refleksyjna, zamyślona, godna wieczorów wyjątkowych; koniak bardziej casualowy, odprężający, hedonistyczny, a gdyby picie alkoholu codziennie nie było tak złym pomysłem jak jest, to można by i powiedzieć, że bardziej codzienny. Do snucia metafizycznych refleksji wybrałbym Jerez, ale do zrelaksowania się po ciężkim tygodniu - Cognac.
- Jeszcze jedna specyficzna przypadłość tej degustacji. Jak zwykle w przypadku destylatów robiłem ją dwutorowo, najpierw próbując wszystko ciągiem w ramach panelu degustacyjnego z ważną osobistością, a potem na osobności już pojedynczo. Zawsze te dwa podejścia dają trochę inne rezultaty - teraz dały praktycznie identyczne (no dobra, wśród koniaków z małych firm minimalnie zamieszałem, ale tam już wcześniej wszystko poza najsłabszym Ragnaud-Sabourin balansowało na krawędzi). Jakby koniak był wyjątkowo łatwo zrozumiałym destylatem. Zwłaszcza reprezentacja wielkiej czwórki tak mocno odkształciła się w mojej pamięci już za pierwszym razem, że za drugim razem wszystko było identycznie tak, jak zapamiętałem.
Komentarze
Prześlij komentarz